Zobacz opis Zobacz opis sztuki: BIEGUN
Kategoria BTL Klasyka
KATEGORIA WIEKOWA Dla młodzieży i dorosłych
CZAS TRWANIA 60 minut

BIEGUN

OPIS / OVERVIEW

BIEGUN

Jest rok 1912. Robert Falcon Scott wraz z towarzyszami wraca z wyprawy na biegun południowy. Wie już, że jako zdobywca poniósł klęskę - na biegunie zastał namiot z norweską flagą, odrobiną żywności i listem Roalda Amundsena, którego ekipa dotarła tam ponad miesiąc wcześniej.

Złamany niepowodzeniem, skazany na morderczą, pieszą wędrówkę przez lody Antarktydy Scott wyrusza w drogę powrotną, którą przerywa śnieżna burza. Uwięzieni w namiocie, zaledwie 12 kilometrów od brzegu i bezpiecznego schronienia na statku, polarnicy oczekują na śmierć, konając z głodu i przeraźliwego zimna.

Od tej sceny rozpoczyna się "Biegun" Nabokova - opowieść o ostatnich chwilach życia ludzi świadomych nadciągającego kresu, dokonujących w obliczu śmierci rozrachunku z przeszłością i wciąż jeszcze zdolnych do aktów heroizmu.

Johnson wiedząc, że z powodu odmrożonych, gnijących stóp jest dla współtowarzyszy dodatkowym ciężarem, wybiera samotną śmierć i wychodzi poza namiot w bezkresną, białą pustkę. Fleming, jedyny z uczestników wyprawy, który mógłby zapewne dotrzeć do bazy i ocaleć, ale nie zdążyłby wrócić na czas z ekspedycją ratunkową, postanawia pozostać u boku Scotta i majaczącego w gorączce Kingslaya, by towarzyszyć im aż do końca.

Z pamiętnika Scotta:

Osiemnasty marca.
Błądzimy. Sanie grzęzną w śniegu. Kingslay już nie ma sił.
Dwudziesty. Ostatnie kakao 
i mięso w proszku... Johnsona bolą nogi.
Jest bardzo dzielny i pogodny.
Wciąż jeszcze rozmawiamy z nim o tym
co będziemy robić kiedy już wrócimy”
No cóż.... Teraz już tylko pozostaje dopisać...-
Ech, ołówek się złamał...
I to chyba najlepsze
zakończenie...
Panie, jestem gotów. Oto życie moje jak strzałka kompasu
drżąc przez czas jakiś, wskazała na biegun,
no a ten biegun - to Ty...
Na śniegach Twoich bezkrajnych
ślad nart zostawiłem.
To wszystko. Wszystko.

6 czerwca 2007
Konferencja prasowa przed premierą Bieguna.
Zobacz
9 czerwca 2007
Premiera Bieguna w reż. Ewy Piotrowskiej
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

autor / author
Vladimir Nabokov
przekład / translation
Irena Lewandowska
reżyseria / direction
Ewa Piotrowska
scenografia / scenography
Julija Skuratova (Litwa)
muzyka / music
Antanas Jasenka (Litwa)
video
Džiugas Katinas (Litwa)

OBSADA / CAST

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

Baśń o umieraniu

Jerzy Szerszunowicz, „Kurier Poranny”, 10.06.2007

ROZWIŃ

Lodowaty minimalizm

"Biegun” jest widowiskiem niezwykle zwartym, lakonicznym, konsekwentnym stylistycznie. Niby powinno tak być zawsze, ale tylko dużej klasy artystów stać na to, by wyrzec się błyskotek, ozdobników, ograniczyć gadulstwo. Twórcy "Bieguna” śmiało wykorzystują różne techniki wyrazu (lalki, wideo, gra aktorska, maszynerie sceniczne), lecz ani przez chwilę nie zamienia się to w puste efekciarstwo. Dwa kolory, monotonnie natarczywe tło muzyczne, minimum słów i gestów, skondensowane efekty specjalne. Wszystko trwa niespełna godzinę. Surowy, mroźny minimalizm. 

Śmierć na biegunie

Monika Żmijewska, „Gazeta Wyborcza”, 30.07.2007

ROZWIŃ

„Biegun” to po prostu świetny spektakl. Oszczędny w słowach, działający na emocje zestawieniem czerni i bieli, szlachetny w swej surowości – jak biegun właśnie, marzenie każdego polarnika. Opowiada o ostatnich chwilach życia uczestników wyprawy Roberta Scotta w 1912 roku. Oglądamy ich w najbardziej dramatycznym momencie: już wiedzą, że się spóźnili, że Amundsen był pierwszy. Tkwią uwięzieni w lodach Antarktydy, w namiocie, zaledwie 12 kilometrów od zatoki, nie mając już siły, by dotrzeć do statku: Trawieni gorączką, głodem, rozpaczą, czekają na śmierć.

Niespełna godzinny spektakl to rodzaj sugestywnej impresji, inscenizacyjny tygiel: kilkadziesiąt słów, światło, mrok, projekcje wideo, animacje maleńkich figurek, znakomita muzyka. Uderza konceptualny charakter przedstawienia. Jest w nim poezja i surowa elektronika, awangardowe pomysły i autentyczny dramat.

Chwalić trzeba reżyserkę Ewę Piotrowską za zwartą i konsekwentnie poprowadzoną adaptację, pozbawioną niepotrzebnych ozdobników. Chwalić trzeba aktorów: nie ma tu żadnego fałszywego ruchu i zbędnego gestu. Rozpacz, świadomość kresu w ich wykonaniu jest tak przejmująca, że dreszcz przebiega widzom po plecach. 

Lalka też człowiek. Dzień piąty

Alicja Rubczak, Nowa Siła Krytyczna, 28.10.2008

ROZWIŃ

(...) "Biegun" Białostockiego Teatru Lalek grany jest po polsku, choć z Grodna do Białegostoku tak blisko. Spektakl to produkcja polsko-litewska, a oparty jest na dotychczas niewystawianej jednoaktówce Vladimira Nabokova, którą specjalnie dla Białostockiego Teatru Lalek przełożyła świetna tłumaczka Irena Lewandowska. Opowieść przywołuje autentyczne wydarzenia z roku 1912, kiedy to brytyjska ekspedycja wyrusza w celu zdobycia bieguna południowego, na który dotychczas nie dotarł jeszcze żaden człowiek. Historia kończy się jednak tragicznie, Brytyjczycy dowodzeni przez Roberta Falcona Scotta docierają na biegun po grupie Norwegów, a w drodze powrotnej umierają z wycieńczenia i zimna. Białostocki "Biegun" koncentruje się na ostatnich chwilach życia czterech zdobywców, ukazując niezwykłe relacje, jakie rodzą się między ludźmi w sytuacjach bez wyjścia. To opowieść o woli życia i powolnym godzeniu się na śmierć, wypełniona oszczędnymi w słowa, ale niezwykle silnymi, świetnie wyreżyserowanych przez Ewę Piotrowską dialogami.

Spektakl oparty jest na bardzo ciekawym założeniu inscenizacyjnym - za białym, podświetlanym podestem zasypanym śniegiem, który przypomina trochę krę, stoją czterej szczelnie opatuleni ubraniem polarnicy. Mężczyźni prawie się nie poruszają, bowiem jak się okazuje, zamieć śnieżna zatrzymała ich w namiocie. Ciekawe operowanie światłem wydobywa z ciemności ich twarze i lekko zarysowuje sylwetki. Chwile, w których wychodzą z namiotu przedstawione są w planie lalkowym - na białej połaci śniegu animowana jest lalka, będąca sobowtórem animatora - postaci polarnika uwięzionego przez zamieć. Tak ukazane są momenty ich odejścia. Umierają bardzo spokojnie, jakby godząc się ze swoim losem. Na scenę spuszczana jest wówczas niewielka, również pokryta śniegiem platforma, animator kładzie na nią lalkę i ta poprzez podciągnięcie platformy do góry zabierana jest ze sceny. W planie aktorskim śmierć polarnika zostaje ukazana poprzez naciągnięcie kaptura na jego twarz. Te bardzo mocne sceny wyznaczają akcenty opowieści, budują jej dramaturgię, umierają bowiem kolejno wszyscy czterej bohaterowie. Najpóźniej odchodzi Scott, prawie do ostatniej chwili zapisujący swój dziennik. Scena ta została ciekawie wyrażona w warstwie wizualnej, obraz wychodzących spod pióra liter rzucony zostaje na zajmujący centralne miejsce sceny podest. To jeden z kilku zabiegów wykorzystania w spektaklu projekcji multimedialnych, które budują również jego klamrę kompozycyjną - przedstawienie otwiera i zamyka wizualizacja bezkresnego lodu bieguna, rzucana na tył sceny ograniczony dwiema płachtami tworzącymi trójkątny ekran. Projekcje Dziugasa Katinasa w bardzo ciekawy sposób wypełniają treścią wizualną spektakl.

"Biegun" jest po prostu świetnym przedstawieniem, wyważenie łączy doskonałe aktorstwo (obsada: Ryszard Doliński, Krzysztof Bitdorf, Jacek Dojlidko, Adam Zieleniecki), piękną i wieloznaczną scenografię (Julija Skuratova), wizualizacje, a nawet maszynerię teatralną. Nie ma w nim jednak przepychu, ale dominuje refleksyjność oraz intelektualność, potęgowana świetnym obrazowaniem. (...)

Ostatnie historie

Dorota Kowalkowska, Nowa Siła Krytyczna, 09.05.2009

ROZWIŃ

O "Biegunie" w reż. Ewy Piotrowskiej z Białostockiego Teatru Lalek prezentowanym podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych pisze Dorota Kowalkowska z Nowej Siły Krytycznej.

Śmierć w swym okrucieństwie może być poetycka. A może poetyckie jest tylko jej wyobrażenie? To chyba najważniejsze pytanie, jakie każe zadać "Biegun" - trzeci poczas 29. WST spektakl Białostockiego Teatru Lalek.

Przedstawienie opowiada o tragicznym powrocie z wyprawy na biegun Roberta Falcona Scotta i jego towarzyszy, odbytej w 1912 roku. W wyniku błędów kapitana, wszyscy członkowie ekspedycji giną, w męczarniach głodu i wymrożenia. Mimo nikłych szans na przetrwanie i świadomości schyłku, heroicznie walczą o każdą minutę. Choć powód i okoliczności śmierci są wspólne, życie ustaje w nich w różny sposób. Reżyserka Ewa Piotrowska zredukowała osnowę historyczną opowieści, odsunęła fakty, by w pełni skoncentrować się na akcie umierania. "Biegun" to bowiem stadium śmierci, obraz jej zmysłowego i egzystencjalnego wymiaru.

Spod czarnej kurtyny wyłania się obraz śnieżnego bezmiaru. Projekcja video (autorstwa Dziugasa Katinasa) przedstawia białe zaspy i przedzierających się przez nie czterech mężczyzn. To pierwszy z trzech planów spektaklu. Wyświetlane obrazy tworzą główny kontekst opowieści - znaczą miejsce, jego klimat i geografię, określają przebieg wyprawy. Są spoiwem historii i dwóch kolejnych, współistniejących przestrzeni gry: żywego planu aktorskiego oraz animacji lalek.

Z mroku wyłaniają się męskie sylwetki: Scotta (Ryszard Doliński), Kingsleya (Krzysztof Bitdorf), Johnsona (Jacek Dojlidko) i Fleminga (Adam Zieleniecki). Ściśnięci, dygocący, mrużący oczy przed przebijającym się światłem, rozmawiają w skutym mrozem namiocie. Próbują podtrzymywać się przy życiu rozmową, zmuszać do ocalającej aktywności. Scott nieustannie pisze dziennik, Fleming dokonuje oceny mało wartościowego życia, a sojusznikiem dwóch pozostałych staje się wyobraźnia: wspomnienie ukochanej albo fantazja o meczu piłkarskim. Żadnemu nie udaje się przetrwać.

Śmierć polarników rozgrywa się w planie lalkowym. Miniatury ludzkich postaci animowane na jaskrawo białych krach wędrują w stronę "nieba". Do złudzenia przypominające lód skrawki, unoszą ich jak huśtawka. Kolejne przekraczanie granicy okazuje się być chwilą łagodną, pozbawioną upiorności, uspokojeniem. Zaś aktor prowadzący lalkę jest nie tylko animatorem - jego działanie nabiera symbolicznego znaczenia. Uosabia siłę determinującą los, w sensie metaforycznym pełni funkcję Charona przeprowadzającego na drugą stronę, jest ostatnim towarzyszem człowieka-lalki.

Właśnie sceny z użyciem lalek należą do najciekawszych, zarówno w sposobie niemej narracji, jak i niesionej wieloznaczności, ładunku emocjonalnego, a w głównej mierze -estetycznego oddziaływania. "Biegun" jest widowiskiem niezwykle zmysłowym. I chociaż ze względu na swą szlachetną monochromatyczność i ascetyczną formę z tradycyjnie pojmowaną "widowiskowością" ma niewiele wspólnego, to uwodzi właśnie minimalizmem i precyzją. W tej wychłodzonej rzeczywistości, panuje niepokój. Potęguje go nacierający, złowrogi dźwięk, rytmicznie odmierzający czas. Muzyka Antanasa Jasenki oddaje atmosferę strachu, staje się nieznośna i nieustępliwa. Jak burza. Jak przynoszący śmierć czas.

Mimo siły, z jaką spektakl oddziałuje na wyobraźnię, ciąży nad nim niebezpieczeństwo przewidywalności. Niezakłócona, oparta na powtórzeniu struktura przedstawienia, system operowania planami, stały rytm, w jakim następują lalkowe sekwencje śmierci, to wszystko osłabia napięcie, które powinno przenosić się na widza. A może nie szkodzi, bo widz dostaje w zamian wysmakowane, liryczne obrazy, komponowane z pietyzmem, o jaki w teatrze dziś coraz trudniej?

Biała śmierć

Magda Garlińska, Teatralia, 25.05.2009

ROZWIŃ

Biel, czerń, różne odcienie szarości. Czterech aktorów pokazanych od pasa w górę, tyleż samo lalek. Nie marionetek, nie jawajek, nie pacynek. Lalek, które przypominają dziewiętnastowieczne dziecięce zabawki. Światło i ciemność. I jeszcze styropianowy śnieg, bo jesteśmy przecież na Biegunie Północnym. Tylko tyle potrzebowała Ewa Piotrowska, realizując w Białostockim Teatrze Lalek jednoaktówkę Vladimira Nabokova.

Aktorzy stoją w rzędzie, przodem do publiczności, przyciśnięci do siebie ramionami. Okutani w grube anoraki, z kapturami na głowach, które w momencie śmierci każdego z nich będą symbolicznie naciągane na oczy. To ekipa Roberta Falcona Scotta, która próbowała zdobyć Biegun Północny. Bohaterów poznajemy w momencie, kiedy są u kresu swej podróży. Dosłownie i w przenośni. Leżąc w namiocie i trzęsąc się z zimna, próbują jeszcze żartować i odgrywają przed sobą teatr, ale chyba żaden z nich nie ma nawet cienia wątpliwości, jaki będzie koniec ich wyprawy. Poczynając od najmłodszego członka ekipy, po kolei wychodzą z namiotu. Ze śmiercią każdy z nich chce się spotkać sam na sam.

Sceny ostatnich chwil ich życia rozgrywane są przy pomocy lalek, które wydają się małe i bezbronne na połaciach styropianowego śniegu. Tak samo małe i bezbronne, jak bezbronny jest człowiek w konfrontacji z naturą. Co pozostaje w takich momentach? Wspomnienie matki lub ukochanej i nadzieja na niebo. Jak umierają zdobywcy bieguna? Cicho i na śniegu. A po śmierci odlatują na śnieżnej krze tam, dokąd chcieli. 

Krótki i skromny spektakl BTL nie odkrywa przed nami niczego, czego wcześniej byśmy nie wiedzieli. Nie epatuje efektami. Czasami nużą nas rozmowy czekających na śmierć polarników, ale mimo to nie da się ukryć, że jest w tym skromnym przedstawieniu jakiś urok. Może sprawia to niesamowicie jasne światło, które oświetla umierających członków ekipy? Może chcielibyśmy, żeby nas oświetliło takie samo?

Dramatyczna historia, prosto opowiedziana | Sterk historie, enkelt fortalt

Fredrik Rűtter, "Tønsberg Blad", 11.11.2010, nr 261 | przekład - Justyna Żamojda

ROZWIŃ

Kurtyna rozchyla się, jak poły namiotu. Z namiotu widać zamieć śnieżną szalejącą na lodowej pustyni rozciągającej się tak daleko, jak oko może sięgnąć.

Znajdujemy się dwanaście mil od krawędzi lodu Antarktydy. Od kilku dni czterech mężczyzn siedzi w namiocie przy niezmiennej pogodzie, zaczynają rozumieć, że zbliża się ich koniec.

Taki jest początek przedstawienia Biegun Białostockiego Teatru Lalek, goszczącego w Støperiet. Grupa rozpoczęła bliską współpracę z Kattas Figurteater Ensemble, który gościł w Polsce miesiąc temu ze swoim spektaklem Grå gubber spiller Hamlet. Biegun opowiada o Robercie Falkonie Scott’cie i jego trzech towarzyszach, którzy doszli do bieguna południowego tylko po to, aby odkryć tam wbitą norweską flagę. Ta zawiedziona nadzieja musiała bez wątpienia wpłynąć na to, że droga powrotna stała się trudniejsza, niż mogli przypuszczać. Dla tej grupy wszystko poszło źle i w krótkich scenach poznajemy czterech mężczyzn, którzy ogrzewają się nawzajem ciepłem swoich ciał i starają się, jak mogą zachować dobry nastrój.

Reżyseria Ewy Piotrowskiej jest skrajnie szczelna i ciasna, a czterej mężczyźni muszą wyrazić się tylko poprzez pracę dłoni, swój wygląd i głos.

Scenografia Julii Skuratovej sprawdza się wspaniale i wtedy, gdy mężczyźni siedzą razem w swoich śpiworach w namiocie, jak i w częściach lalkowych spektaklu, które dzieją się na lodowej pustyni. Scott i inni opisują wszystko, co ich spotyka, tak długo, jak dają radę, a ostatnie zdanie Lawrence’a Oates’a, kiedy opuścił namiot, jest legendarne: „Idę na krótką wyprawę, która może zająć trochę czasu”.

Wyprawa, za którą podąża publiczność, jest perłą i przykładem tego, co można osiągnąć w teatrze lalek. Światło w tym przedstawieniu ma ogromne znaczenie, jak również muzyczne tło. Czterech aktorów: Krzysztof Bitdorf, Ryszard Doliński, Jacek Dojlidko i Adam Zieleniecki są mocni swoją prostą interpretacją ostatnich godzin życia człowieka i mają niesamowicie wrażliwe ręce, którymi prowadzą małe lalki.

Minimalizm, mróz, śnieg i śmierć

Monika Roman, "Dziennik Teatralny", 21.12.2010

ROZWIŃ

Wyreżyserowany przez Ewę Piotrowską spektakl jest adaptacją, niewystawianej dotychczas, jednoaktówki Nabokova. "Poljus" przetłumaczyła na język polski Irena Lewandowska, znana między innymi z tłumaczeń dzieł Bułhakowa i Sołżenicyna.

Z pamiętnika Scotta:

Osiemnasty marca.
Błądzimy. Sanie grzęzną w śniegu. Kingslay już nie ma sił.
Dwudziesty. Ostatnie kakao
i mięso w proszku... Johnsona bolą nogi.
Jest bardzo dzielny i pogodny.
Wciąż jeszcze rozmawiamy z nim o tym
co będziemy robić kiedy już wrócimy”
No cóż.... Teraz już tylko pozostaje dopisać...-
Ech, ołówek się złamał...
I to chyba najlepsze
zakończenie...
Panie, jestem gotów. Oto życie moje jak strzałka kompasu
drżąc przez czas jakiś, wskazała na biegun,
no a ten biegun - to Ty...
Na śniegach Twoich bezkrajnych
ślad nart zostawiłem.
To wszystko. Wszystko.*

„Biegun” jest spektaklem zwartym stylistycznie. Nie doszukamy się w nim blichtru, mrożących krew w żyłach efektów specjalnych. Reżyserce udało się tych elementów uniknąć, mimo że do realizacji przedstawienia wykorzystała wiele środków artystycznego wyrazu. Na scenie współistnieją: aktorzy, lalki, maszyneria teatralna, wizualizacje i muzyka.

Spektakl ma kompozycję klamrową: rozpoczyna go i kończy nagranie wideo, które pełni też funkcję kurtyny. Kurtyna rozchyla się i widz może obserwować na ekranie obszary pokryte śniegiem i lodem. Zabieg ten pobudza wyobraźnię oglądających, wprowadza ich w spektakl, pozwala odczuć wielkość natury i bezbronność człowieka. Ten sam obraz obserwujemy także na końcu przedstawienia.

Czterej aktorzy, okutani w zniszczone zimowe płaszcze, nie wykonują żadnych zbędnych gestów. Nie poruszają się po scenie. Publiczność obserwuje ich sylwetki ukazane od pasa w górę. Polarnicy, dygocząc z zimna, czekają na śmierć. Oczekiwaniu towarzyszy przejmująca, monotonna, muzyka. Dźwięki przypominają o tym, że każda upływająca minuta jest kolejnym krokiem do pożegnania się z życiem. Nieruchomi aktorzy, unaoczniają odbiorcom przerażającą niemoc zdobywców bieguna. Ich bezsilność wobec bezkresnych obszarów pokrytych śniegiem i przerażająco niskiej temperatury. Scott, Kingsley, Johnson i Fleming tkwią w namiocie. Więzienie podróżników znajduje się zaledwie dwanaście kilometrów od brzegu. Na wybrzeżu czeka statek - zbawiciel, mogący ocalić nieszczęśników. Niestety owej krótkiej odległości nie da się pokonać. Śmierć jest nieunikniona, to tylko kwestia kilku dni, godzin. Czas, jaki od niej dzieli, zależny jest jedynie od wytrzymałości organizmu. Pozostaje bierne wyczekiwanie. Natura jest bezlitosna, jej potęga czyni człowieka małym i nic nieznaczącym obiektem.

Uwydatnieniu tej lichości ludzkiego życia posłużyły scenografce lalki. Nieduże, proste, przypominające dziecięce zabawki. Za ich pomocą ukazywane są ostatnie chwile polarników. Podczas tych scen, aktorzy giną w ciemnościach. Oświetlony jest tylko plan lalkowy. Lalkarz porusza figurką na prostokątnym, przywodzącym na myśl krę stole. Niewielka lalka jest ledwo widoczna pośród imitującego śnieg tworzywa. Widz obserwuje ważne dla poszczególnych postaci przedmioty, osoby, momenty. Każdy z podróżników opuszczając świat żywych zabiera ze sobą to, co dla niego najcenniejsze. Moment odejścia w zaświaty ukazany jest poprzez położenie sylwetki polarnika na czymś w rodzaju windy- huśtawki, „windy do nieba”, która zabiera go tam, gdzie nie doskwiera zimno i głód.

Spektakl Białostockiego Teatru Lalek jest „przejmujący do szpiku kości”. Zachwyca prostotą, brakiem zbędnych ozdobników, a jednocześnie- porusza treścią.

O bohaterstwie, o przyjaźni i cenie realizacji marzeń

Jakub Sosnowski, „Dziennik Teatralny”, 19.01.2019

ROZWIŃ

17 stycznia 1912 roku na biegun południowy dociera wyprawa, którą nadzoruje Robert Falcon Scott. Na miejscu odkrywcy znajdują ciała norweskiej ekipy, w tym i Rolanda Amundsena. Smutny widok powoduje chęć natychmiastowego zawrócenia. Mężczyźni robią to, jednak natura krzyżuje im plany. Czwórka zdobywców zostaje uwięziona przez śnieżycę w namiocie. Wiedzą, że zostało im mało czasu. W tym momencie zaczyna się „Biegun" w reżyserii Ewy Piotrowskiej.

Opowieść autorstwa Vladimira Nabokova nie należy do łatwych w odbiorze. O czym właściwie jest ten spektakl? Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno o umieraniu, ostatnich chwilach przed odejściem z tego świata. To też opowieść o bohaterstwie, przyjaźni, cenie realizacji marzeń. Jednak śmierć jest tu najważniejsza.

W postaci wcielają się Krzysztof Bitdorf (Kingsley), Jacek Dojlidko (Johnson), Ryszard Doliński (Scott) oraz Adam Zieleniecki (Fleming). Osłabieni, chorzy, wtuleni w siebie, drżą z zimna, rozmawiają, szykując się na śmierć. Gra aktorska na najwyższym poziomie czyni spektakl tak bardzo realistycznym, że widza przechodzą z zimna i strachu ciarki.

Wspomniana czwórka to odkrywcy– bohaterowie, którzy nie bali się wsiąść na statek i popłynąć w nieznane. Nie straszny im był zabójczy mróz, groźny wiatr i białe pustkowia. Doskonale znali cenę ryzyka, którą przyszło im zapłacić. Teraz przygotowują się do odejścia w taki sposób, w jaki żyli. Tworzy to z widowiska opowieść o oswajaniu śmierci.

Przygotowanie oraz moment zgonu ukazane jest w sposób, którego nie powstydziliby się mistrzowie słowa oraz obrazu. Gdy zbliża się koniec życia jednego z czwórki, światło gaśnie na chwilę, następnie oczom widza ukazuje się aktor z lalką bohatera. Wówczas zostają zaprezentowane ostatnie sekundy egzystencji trzech bohaterów oraz decyzja Fleminga o rezygnacji z własnego ratunku. Gdy każdy z bohaterów umiera z góry sceny zjeżdża mała platforma, która zabiera lalkę. Natomiast aktor odgrywający rolę pokazany jest w założonym na głowę kapturze. Majstersztyk dla oka i duszy.

Dużą rolę w „Biegunie" odgrywają scenografia, muzyka oraz video, za które odpowiedzialni są litewscy artyści (Julija Skuratova, Antanas Jasenka, Džiugas Katinas). Na scenie nie ma ozdobników – tylko czterech aktorów, a przed nimi biały, okrągły podest, który ma kojarzyć się z zaśnieżonym obszarem, na którym panuje śmiertelny mróz. Natomiast muzyka hipnotyzuje. Idealnie dobrane dźwięki budzą w odbiorcach niepokój oraz wprowadzają w świat opowieści. Całości dopełnia rola prezentacji multimedialnych. Na szczególną uwagę zasługują video rozpoczynające i zamykające spektakl w reżyserii Ewy Piotrowskiej. Pierwsze pomaga widzom zrozumieć z jakim żywiołem zmagała się czwórka odkrywców. Druga oddaje hołd ich poświęceniu oraz odwadze.

Spektakl godny polecenia. Na pewno zachwyci wszystkich odbiorców, zwracających uwagę na poetykę przekazu.

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt