Zobacz opis Zobacz opis sztuki: WIDMO ANTYGONY
Kategoria BTL Klasyka
KATEGORIA WIEKOWA Dla młodzieży i dorosłych
CZAS TRWANIA 90 minut

WIDMO ANTYGONY

OPIS / OVERVIEW

WIDMO ANTYGONY

wg Sofoklesa

„Antygona” Sofoklesa to dzieło dobrze znane – pozycja obowiązkowa zarówno w szkole, jak i w teatrze. Reżyser Fabrizio Montecchi jednakże odczytał ją w sposób zupełnie nowy. Dzięki jego oryginalnej wizji teatru ta antyczna tragedia zaczęła żyć nowym życiem – poruszać tematy bliskie współczesnemu widzowi, jak choćby problem eutanazji.

Tym, co czyni ów spektakl niezwykłym, to obecny w nim teatr cieni – i to najlepszego gatunku. Reżyser bowiem jest uważany za jednego z najwybitniejszych twórców owego teatru.

Zapraszamy zatem na otoczoną niezwykłą aurą opowieść o wolności, odwadze i miłości. Zapraszamy na „Widmo Antygony”.

 

Spektakl zrealizowany przy wsparciu finansowym Istituto Italiano di Cultura, Varsavia

5 listopada 2011
Premiera spektaklu Widmo Antygony w reż. Fabrizio Montecchi
Zobacz
2 listopada 2011
Konferencja prasowa przed premierą spektaklu Widmo Antygony
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

autor tekstu / text
Nicola Lusuardi (Włochy)
przekład / translation
Anna Wasilewska
reżyseria / direction
Fabrizio Montecchi (Włochy)
współpraca reżyserska w zakresie słowa / directing cooperation in terms of the text
Wiesław Czołpiński
scenografia / scenography
Nicoletta Garioni (Włochy)
kostiumy / costumes
Zofia de Ines
muzyka / music
Krzysztof Penderecki i Mikołaj Górecki

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Widmo Antygony i maski Nicoletty

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 2.11.2011

ROZWIŃ

Nigdy dotąd, w takim rozmiarze, i tak plastycznego i sugestywnego teatru cieni u siebie nie mieliśmy - zachwala Marek Waszkiel, szef Białostockiego Teatru Lalek. W sobotę (5 listopada) u lalkarzy premiera realizowana przez Włochów. Maski cieniowe grają jednocześnie en face i z profilu

To wydarzenie o tyle szczególne, że, po pierwsze - reżyserem spektaklu "Widmo Antygony" jest jeden z najwybitniejszych twórców teatru cieni: Fabrizio Montecchi, twórca Teatro Gioco Vita w Piacenza, który dokonał rewolucji w tym gatunku. Po drugie - Montecchi z białostockimi aktorami zrealizował jedną z najsłynniejszych tragedii w historii, z 442 roku p.n.e., tu w autorskim ujęciu włoskiego dramaturga, Nicoli Lusuardi, który stworzył nowy dramat oparty na tekście Sofoklesa. Po trzecie wreszcie - w spektaklu zostały wykorzystane niezwykłe maski i lalki cieniowe autorstwa Nicoletty Garioni, które zapierają zupełnie dech w piersiach. Ich konstrukcja, w zestawieniu z ciałem aktora, na scenie daje niesamowite efekty. Oto na pierwszym planie widzimy twarz aktora odzianą w maskę, en face. Maska jednak jest rozbudowana - jej bok to jednocześnie jakby profil innej maski, innej twarzy. Na pierwszym planie tej dwoistości nie widać, ale już za plecami aktorów, z każdym ruchem i poruszeniem głowy, rozgrywa się inny świat, komponowany przez cienie. Jakby z innej historii, innych kształtów. To od aktorów wymaga dodatkowej precyzji, muszą pamiętać, że grają również w scenach dziejących się za ich plecami.

I wreszcie czwarta, bardzo ważna postać - słynna scenografka Zofia de Ines, która do najnowszej premiery przygotowała kostiumy. Jest zachwycona ogromem wyobraźni Nicoletty i przełożeniem wizji reżysera na plan teatralny.

- Fascynujące jest przeniesienie Antygony we współczesne czasy, a jednocześnie zachowanie świata Sofoklesa w antycznym wymiarze - mówiła Zofia de Ines w BTL podczas konferencji prasowej. - Maski Nicoletty zainspirowały mnie do stworzenia, a właściwie "wyrzeźbienia" odpowiednich kostiumów. Są abstrakcyjne, oparte o model grecki, ale też uproszczone, uwspółcześnione. Bo to jest niesamowite w całym tym spektaklu: że mamy tu realizm i świat odrealniony, że jest tu i czas Sofoklesa, i czas współczesny. Mnogość obrazów z różnych światów, które się tu jakoś nieprawdopodobnie konsekwentnie łączą. Oto mamy trzy kobiety, które przychodzą do szpitala i które muszą podjąć decyzję, czy chory, który właściwie już się rozkłada, ma być podtrzymywany sztucznie przy życiu, czy też poddany eutanazji. Przeciw sobie mają władzę i obowiązujące prawo. Ale to one muszą podjąć decyzję w swoim sumieniu. Co robić z człowiekiem, którego umysł już nie pracuje? To jest niezwykłe w białostockiej "Antygonie" - rzut we współczesność, by potem za chwilę znów płynnie przejść w świat greckiej tragedii, w której Antygona walczy z obowiązującą władzą o godne pochowanie brata.

Twórca autorskiej adaptacji, Nicola Lusuardi: - Istotna jest tu dwoistość tekstu: konflikt między sumieniem a polityką i władzą. Stawiamy pytanie, w którym momencie kończy się władza, a zaczyna prawo każdego człowieka do tego, by przeciwstawić się regułom, tworzącym system prawny.

Marek Waszkiel, szef BTL: - Zinterpretowanie współczesnej "Antygony" w tym spektaklu naprawdę wielu zaskoczy. Uruchomi w nas refleksje na temat trudnych, życiowych decyzji. A jednocześnie pokaże siłę teatru cieni, który otwiera tu szalone perspektywy. Wyobraźnia reżysera jest jak potężny kocioł, w którym buzuje stary mit. Do tego w tle muzyka Pendereckiego i Góreckiego.

Czwarta już w tym sezonie (choć zaczął się ledwie dwa miesiące temu) premiera odbędzie się w sobotę i niedzielę o godz. 18. W spektaklu zobaczymy aktorów BTL: Sylwię Janowicz-Dobrowolską, Iwoną Szczęsną, Izabelę Wilczewską, Krzysztofa Bitdorfa, Jacka Dojlidkę, Ryszarda Dolińskiego i Artura Dwulita. Tekst przełożyła Anna Wasilewska, autorem opracowania tekstu jest Wiesław Czołpiński.

Widmo Antygony na deskach BTL-u

(uk), "Kurier Poranny", 2.11.2011

ROZWIŃ

Praca z zespołem Białostockiego Teatru Lalek, w nowej przestrzeni jest dla nas niezwykle ciekawym doświadczeniem - zapewnia Fabrizio Montecchi. To reżyser spektaklu pt. "Widmo Antygony" na podstawie tekstu Nicoli Lusuardiego.

Autor "Antygony", Sofokles był jednym z tych, których dzieła nie dość, że przetrwały do naszych czasów, to jeszcze problemy w nich poruszane są nadal aktualne. Białostocki Teatr Lalek postanowił przedstawić nam "Antygonę" nieco odmienioną. Tym razem z naszym zespołem współpracują Włosi. Oprócz już wymienionych - reżysera i autora tekstu - pojawia się też autorka scenografii i przepięknych, wielowymiarowych masek - Nicoletta Garioni. Do tego włoskiego tercetu dołączyła Zofia de Ines, która zaprojektowała kostiumy.

- To spektakl o naszym sumieniu i decyzjach życiowych, jakie nieraz musimy podjąć - zapewnia Marek Waszkiel, dyrektor BTL-u. - Wszystko przedstawione jest głównie za pomocą teatru cieni, który otwiera nowe perspektywy.

Dzięki oryginalnej wizji reżysera i autora tekstu ta antyczna tragedia zaczęła żyć nowym życiem - zajmować się tematami bliskimi współczesnemu widzowi, jak choćby eutanazja.

- Poruszamy odwieczny problem konfliktu między sumieniem a władzą - zapewnia autor tekstu, Nicola Lusuardi. - Staramy się odpowiedzieć na pytanie, czy ktokolwiek ma prawo do decydowania o życiu i śmierci. Ten problem jest ponadczasowy i może dotknąć każdego z nas.

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

Tragedia w cieniu zaklęta

(uk), "Gazeta Współczesna", 7.11.2011

ROZWIŃ

Białostocki Teatr Lalek po raz kolejny pokazał, jak się powinno robić dobry teatr. Spektakl "Widmo Antygony" w reż. Włocha Fabrizio Montecchi to półtorej godziny prawdziwej magii.

Autor "Widma Antygony" Nicola Lusuardi wziął z antycznej tragedii Sofoklesa wszystko co najlepsze. Co więcej, połączył to z współczesnym nam światem. I tak na scenie widzimy Kreona, Antygonę i Ismenę, a równocześnie znajdujemy się w szpitalu i musimy zastanowić się nad faktem eutanazji. Wszystko podane w przepięknej, zapierającej wręcz dech w piersi formie wizualnej. W spektaklu wykorzystano maski i lalki cieniowe autorstwa Nicoletty Garioni. Scenografka sprawiła, że jawi się przed nami świat wielowymiarowy. Na pierwszym planie mamy aktora noszącego maskę. Widzimy go nie tylko "en face". Maska jest tak rozbudowana, że jej bok rzuca cień (profil innej twarzy) na ekran, znajdujący się za aktorami. Niesamowite jest to, co aktorzy potrafią zrobić ze swoimi dłońmi. Świetnie widoczne jest to w scenie, gdzie Antygona (Sylwia Janowicz-Dobrowolska) odchodzi od zmysłów. Zachwyca też gra aktorów. Kreon (Ryszard Doliński) naprawdę przeraża i zmusza do zastanowienia się nad prawami rządzącymi światem. Kto nie widział, niech się wybierze. Warto!

Widmo Antygony u lalkarzy, czyli teatr cieni w nowej jakości

Anna Kopeć, "Kurier Poranny", 8.11.2011

ROZWIŃ

Białostocki Teatr Lalek już po raz kolejny zaskakuje ciekawymi rozwiązaniami plastycznymi i nietypowymi połączeniami tematycznymi. "Widmo Antygony” włoskich twórców dramaturga Nicoli Lusuardi i reżysera Fabrizio Montecchi to wciąż aktualna i poruszająca opowieść o bezduszności władzy przedstawiona magiczną grą cieni i gestów.

Klasyczny tekst Sofoklesa precyzyjnie celuje w emocje współczesnego widza. Ponadczasowa historia o konflikcie Antygony i jej wuja Kreona, który zakazał pochowania jednego z braci dziewczyny, oskarżając go o zdradę, jest dobrym impulsem do rozważań o granicach ludzkiej władzy, konfliktu miedzy sumieniem a polityką. Włoscy twórcy tę tragedię odczytują na nowo i przedstawiają w oryginalnej formie. Pochylają się nad trudnym tematem eutanazji, ale bez oceniania, nachalności czy nadmiernej interpretacji.

Ze szpitalnej sali przenosimy się do antycznego świata Teb, w którym rządzi bezwzględny Kreon. To jedna z bardziej wyrazistych postaci spektaklu – bezbłędnie gra go Ryszard Doliński. Równie doskonała jest Sylwia Janowicz-Dobrowolska w roli Antygony – zdecydowana i przekonana o swoich powinnościach wzrusza niejednego widza.

Równorzędnymi aktorami w tej sztuce są osobliwe maski i lalki cieniowe, które stworzyła Nicoletta Garioni. To prawdziwy sceniczny majstersztyk. Ich konstrukcja daje fascynujące efekty wizualne. Na pierwszy rzut oka wydają się karykaturalne. Przesadnie zdobione szpecą aktora. Ich piękno i ogromne możliwości widać dopiero po odpowiednim oświetleniu. Bok maski w teatrze cieni tworzy profil innej twarzy. Za plecami aktorów, niejako na drugim planie, rozgrywa się inny świat, innych postaci i kształtów. To niezwykle trudne sceny, wymagające od aktorów wyjątkowej precyzji i uwagi. Zdradzić ich może każdy niedokładny ruch czy gest. Wyjątkowość masek podkreślają piękne kostiumy Zofii de Ines.

Wielowymiarowy świat cieni oprawiony wymowną muzyką Krzysztofa Pendereckiego i Mikołaja Góreckiego sprawia, że "Widmo Antygony” na długo pozostaje w pamięci widza.

Dance macabre u lalkarzy. "Widmo Antygony" w BTL

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 8.11.2011

ROZWIŃ

Cienie i ludzie żyją tu własnym życiem, widma wirują w upiornym tyglu, a my stajemy wobec ważnych pytań, których raczej chciałoby się unikać. Najnowsza, białostocko-włoska produkcja w Białostockim Teatrze Lalek to sugestywny fresk-moralitet.

Przed premierą "Widma Antygony" Marek Waszkiel, szef BTL, zapowiadał: - Nigdy dotąd w takim rozmiarze tak plastycznego teatru cieni u siebie nie mieliśmy. I rzeczywiście. Najbardziej spektakularną wartością widowiska opartego na dziele Sofoklesa jest scenografia i niezwykłe maski oraz lalki cieniowe Nicoletty Garioni. Cały spektakl to właściwie popis jej wyobraźni i malarskiego talentu, dzięki któremu część akcji rozwija się jak apokaliptyczny fresk: trochę tu "Tańca śmierci", upiornej ikonografii, drastycznych obrazów, wirujących w szaleńczym tempie, przy muzyce Góreckiego i Pendereckiego.

Ale spektakl to i wyzwanie dla aktorów, którzy muszą grać trochę inaczej niż zwykle. Nakładając rozbudowane, połyskujące metalicznie maski - ich bok to jednocześnie jakby profil innej twarzy - muszą pamiętać, że grają i en face, i profilem właśnie. Odpowiednio ustawione światło rzuca cień masek na białą płachtę i... nagle, przed oczyma widza, z każdym poruszeniem głowy aktorów, za ich plecami, rozgrywa się inny świat. Tam już rządzą cienie, przestrzeń staje się metafizyczna, rozszerza się, prowadzi nas jakby w głąb mitu sprzed 2,5 tysiąca lat, do pałacu Kreona, do bram Hadesu, do bitewnego pogorzeliska. Widz może mieć czasem problem z ogarnięciem wzrokiem całości: gdy zapatrzy się na taniec cieni - pierwszy plan, ten aktorski, zdaje się uwadze umykać. Ale w tej dwoistości jest metoda, bardzo zresztą ciekawa. Podwójność teatralnego planu, podwójność historii, podwójność czasu - są tu kluczowe. Reżyser Fabrizio Montecchi zdecydował się wystawić autorską sztukę Nicoli Lusuardi, opartą na słynnej tragedii z 442 r. p.n.e. A ten w intrygujący sposób zderzył ze sobą dwa ludzkie dramaty: współczesny i ten sprzed tysiącleci. Czas właściwie nie ma tu znaczenia: konflikt prawa i ludzkiego sumienia okazuje się nie mieć wieku, zmieniają się tylko kostiumy (Zofia de Ines) i okoliczności.

O co chodzi w "Antygonie" Sofoklesa - wiadomo: dwaj bracia, walcząc o władzę, giną. Kreon (Ryszard Doliński), nowy władca Teb, uznaje Polinika za zdrajcę i pod groźbą śmierci wydaje zakaz grzebania jego zwłok. Przeciwstawia się temu Antygona (Sylwia Janowicz-Dobrowolska), siostra braci, i wbrew pierwotnej niezgodzie drugiej siostry, łagodnej Ismeny (delikatnie zagranej przez Izabelę Wilczewską) chowa zwłoki brata. To powoduje ciąg tragicznych wydarzeń: Antygona dostaje wyrok śmierci, popełnia samobójstwo. Jej narzeczony, a syn Kreona, Hajmon też odbiera sobie życie, a zaraz po nim - żona króla. Kreon zostaje z poczuciem winy, i to jest dla niego największą karą.

Dramat antycznej siostry zderzono w spektaklu z dramatem innych sióstr. Te współczesne tkwią od kilku lat przy łóżku brata, sztucznie podtrzymywanego przy życiu. Jedna z nich (Janowicz-Dobrowolska w bardziej przejmującej roli) dochodzi do kresu, z bólem prosi o eutanazję brata. Sprawujący władzę jej tego odmawia: "trzeba robić wszystko, by ratować życie; ten kto to uczyni, jest mordercą".

To nie jest łatwy spektakl. Tak naprawdę ani przez chwilę nie daje nam gotowych odpowiedzi. Ani gdy mówi do nas tekstem Sofoklesa, ani wtedy, gdy akcja przenosi się we współczesność i opowiada o historii, z którą właściwie, któregoś dnia, może się zmierzyć każdy. Na scenie BTL oba dramaty stapiają się w jedno - ten koturnowy sprzed wieków, daleki, nagle się do nas przybliża; ten współczesny, choć w sumie mówi o czymś innym, ostatecznie też dotyczy konfliktu własnego sumienia i władzy. Do pewnego momentu swoje racje ma Kreon i sąd, swoje mają siostry, prawo boskie, prawo ludzkie. Jak to pogodzić? Odpowiedź niestety chyba przyjdzie dopiero wtedy, gdy sami znajdziemy się w takiej sytuacji. Ale zawsze trzeba pamiętać jedno: być w zgodzie z własnym sumieniem, wtedy, mimo ciężaru, będzie ciut lżej. Wyraźnie i mocno mówi o tym Antygona: "Możesz mieć cały świat przeciw sobie. Ważniejsze jest byś stanął po swojej stronie. Zniesiesz wtedy wszystko, co ludzie o tobie powiedzą".

Takie mądre słowa padają ze sceny wielokrotnie, i nawet jeśli czasem brzmią koturnowo - zapadają w pamięć. To dowodzi, jak "Antygona" nadal jest uniwersalna, trzeba ją tylko we współczesnych czasach interesująco przypominać. Białostockim lalkarzom i włoskiej ekipie, mimo dłużyzn, to się udało.

Widmo Antygony

Monika Żmijewska, "Teatr Lalek", Nr 4/106/2011

ROZWIŃ

Upiorny wir masek i cieni wciąga nas w głąb mitu sprzed 2,5 tysiąca lat. Dramat antycznej siostry zderza się z cierpieniem siostry współczesnej. Konflikt sumienia i prawa okazuje się nie mieć wieku.

Wydawać by się mogło, że Widmo Antygony w Białostockim Teatrze Lalek to po prostu kolejna adaptacja starożytnej tragedii; nic nowego, temat, do którego co jakiś czas wracają teatry w poczuciu misji i dobrze spełnionego - wobec źródeł teatru - obowiązku. A jednak nie jest to zwyczajny spektakl. Tu wszystko się przenika: cierpienie kobiet rozdzielonych kilkoma tysiącleciami, złowieszcze cienie, śmierć zagarniająca wszystkich do upiornego tygla. Czas nie ma znaczenia, korowód szkieletów tym razem nie pląsa majestatycznie, a wiruje jak w makabrycznym śnie.

Cała owa malarskość, wrażenie, jakby demoniczny fresk uwięziony dotąd w statycznych ramach nagle urwał się i zaczął żyć własnym życiem, cała uniwersalność spektaklu, nowatorskie pomysły - jest zasługą włoskiego trio, które poprowadziło białostockich aktorów. Oto reżyser Fabrizio Montecchi (z Teatro Gioco Vita w Piacenza) zrealizował autorską sztukę włoskiego dramaturga Nicoli Lusuardiego, a o scenografię poprosił Nicolettę Garioni. To zestaw o tyle ciekawy, że będący źródłem świeżości w interpretacji starożytnego tekstu: Lusuardi w swojej sztuce połączył historie kobiet z dwóch różnych światów, czasów, pozornie nie mających ze sobą nic wspólnego. A Garioni na deskach białostockiego teatru pokazała coś, czego dotąd w takiej obfitości i w takiej wielowymiarowości jeszcze tam nie mieliśmy. Scenografia jej autorstwa oraz wybór najróżniejszych masek i lalek cieniowych jest jednym z najważniejszych bohaterów spektaklu i winduje go mocno w górę, do grona najciekawszych widowisk z gatunku teatru cieni. Konstrukcja masek, to w jaki sposób korelują z ciałem aktora, otwiera nieskończone możliwości scenograficzne, poszerza świat wokół postaci funkcjonujących na scenie, a i widzów przenosi w sam środek antycznej ikonografii. I zestawienie czasu Sofoklesa z czasem współczesnym, i scenografia właśnie, powodują, że obcy, koturnowy świat się do nas przybliża, nie odstręcza już tak sztywnością, której zazwyczaj przy realizacji dramatów antycznych trudno uniknąć.

Pomysł włoskiej scenografki polega na wielowymiarowości masek i wyrafinowanej zabawie z grecką sztuką: oto na pierwszym planie widzimy twarz aktora oplecioną maską jakby wrastała mu w policzki, cały czas en face. Maska jednak jest rozbudowana - jej bok to jednocześnie jakby profil innej maski, i zupełnie innej twarzy. Tej dwoistości w pierwszej chwili nie widać, ale gdy tylko scena zostanie odpowiednio oświetlona - za plecami aktorów, na tle białej płachty, z każdym poruszeniem ciała zaczyna rozgrywać się już inny świat, komponowany przez cienie. To wyzwanie dla aktorów - cały czas pamiętać muszą, że grają i en face, i profilem właśnie. Z rozeznaniem siebie i opanowaniem tych dwóch scenicznych rzeczywistości przez aktorów bywa w białostockim teatrze różnie (maski mocno przytłumiają aktorów, blokują, momentami można odnieść wrażenie, że trudno im wydobyć z siebie głos), ale ostatecznie efekt scenograficzny jest fascynujący. I choć naraża widza na nieco schizofreniczne poczucie, to jednak sugestywność tej iluzorycznej przestrzeni wynagradza niedociągnięcia.

Wchodzimy jeszcze głębiej w przestrzeń mitu sprzed tysiącleci, jeszcze intensywniej działają na widza obrazy preparowane przez światło i cienie. To już nie tylko odbicia sylwetek aktorów, ale też przenikające się, nachodzące na siebie cienie ażurowych lalkowych form-wycinanek, które tańczą na białych płachtach w coraz bardziej makabrycznym tańcu. Scen z ich udziałem jest dużo: najpierw senne ruchy zbliżających się do siebie wojowników z włóczniami, potem bitewne starcie, wreszcie dymiące pogorzelisko, nad którym unoszą się złowieszcze cienie ptaków ze szczątkami ciał w pyskach. Drastyczne często obrazy wirujące w szaleńczym tempie, przy muzyce Pendereckiego i Góreckiego, nie przydają tu li tylko efektu dekoracyjności i dynamiki, ale są czymś więcej. Upiorna ikonografia, różne wizerunki śmierci, monumentalny klimat tych scen - wszystko to układa się w apokaliptyczny fresk, w którym, jak w kolejnych wizjach „dance macabre”, zaczyna się bezczas. Nie ma już rozróżnienia na przeszłość i teraźniejszość, wszystko pospołu mieli się, wiruje, przenika.

I taka jest właśnie białostocka Antygona - scala w jedno dwa światy, dwie historie. Bez naciągania, zadęcia, z pomysłem. W podwójności teatralnego planu, dramatów z dziś i sprzed tysiącleci - jest metoda. Z nich wywodzi się uniwersalność historii opowiedzianej przez Lusuardiego i Montecchiego, rozpiętej między czasem współczesnym, a czasem Sofoklesa. W tym ostatnim Antygona (Sylwia Janowicz-Dobrowolska) zostaje skazana na śmierć przez Kreona (Ryszard Doliński), bo nie posłuchała jego rozkazu. Zbuntowała się i pochowała jednego z braci, którego Kreon pochować zakazał. Polinejka uznał za zdrajcę, Eteoklesa (który też zginął w walce z bratem o władzę) - za bohatera. Antygona przeciwstawia się Kreonowi: „nie dam wydrzeć sobie bliskich, chcę zapewnić spokój bratu” - mówi kobieta, którą od pomysłu pochówku próbuje odwieść siostra Ismena (delikatnie zagrana przez IzabelęWilczewską). Kreon, uwiedziony władzą, nie chce zmienić rozkazu. To powoduje ciąg tragicznych wydarzeń: Antygona popełnia samobójstwo, jej narzeczony, a syn Kreona, Hajmon też odbiera sobie życie, a zaraz po nim - żona króla. Kreon zostaje sam z wyrzutami sumienia.

Konflikt prawa i ludzkiego sumienia płynnie zmienia tu kostiumy - Antygona antyczna za chwilę zamienia się w Antygonę współczesną - siostrę postawioną wobec problemu eutanazji. Ta z XXI wieku tkwi od lat przy łóżku brata, po wypadku sztucznie podtrzymywanego przy życiu. Maski na chwilę idą na bok, proste szare kostiumy (Zofia de Ines) pokazują, że akcja może dziać się w każdym czasie, tylko dźwięk medycznej aparatury, puszczony z offu, wskazują na współczesność. Aktorzy metodycznie odczytują drastyczne szczegóły umierania bezwładnego ciała, które odleżyny ma nawet w małżowinach usznych. Mijają lata, w końcu jedna ze skulonych w bólu przy łóżku sióstr, dochodzi do kresu i prosi o eutanazję brata. Sprawujący władzę jej tego odmawia: „trzeba robić wszystko, by ratować życie, ten, kto tego nie zrobi, jest mordercą”. Siostra - alter ego starożytnej Antygony - mimo że ma przeciw sobie obowiązujące prawo, podejmuje decyzję w swoim sumieniu (w tej roli również Sylwia Janowicz-Dobrowolska, i w tym wcieleniu jest o wiele bardziej przejmująca. Siostra współczesna w jej wykonaniu jest wyciszona, złamana bólem; siostra starożytna ma bardziej histeryczny wymiar, sporo w niej lęku przed nadchodzącą śmiercią).

Oglądając spektakl stajemy wobec ważnych pytań, których raczej chciałoby się uniknąć. Co zrobić z człowiekiem, którego umysł już nie pracuje i nigdy już nie zacznie pracować? Jak pogodzić prawo z własnym sumieniem? Pogrzebać wyklętego przez prawo brata? Odłączyć od aparatury?

W sumie spektakl nie daje nam gotowych odpowiedzi, zarówno wtedy, gdy mówi do nas tekstem Sofoklesa, jak i wtedy gdy akcja przenosi się we współczesność i opowiada o dramacie, z którym właściwie każdy może się zmierzyć któregoś dnia. To co prawda dwie różne historie, to jednak obie dotyczą konfliktu własnego sumienia i władzy. Obie są wielowymiarowe - swoje racje do pewnego momentu (bo w końcu próg absurdu zostaje przecież przekroczony) ma tu i Kreon i sąd, swoje - oczywiste - mają siostry. Trudne to racje do pogodzenia, właściwie niemożliwe. Niezależnie od wszystkiego, warto pamiętać przesłanie siostry sprzed tysiącleci, które w chwili najbardziej trudnej może ująć nam choć trochę ciężaru i pozwoli być w zgodzie z własnym sumieniem: Antygona mówi: „Możesz mieć cały świat przeciw sobie. Ważniejsze jest byś stanął po swojej stronie. Zniesiesz wtedy wszystko, co ludzie o tobie powiedzą”.

Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej - dzień piąty

e-teatr.pl

ROZWIŃ

(...) 

"Widmo Antygony" Białostockiego Teatru Lalek wymaga od aktorów absolutnej precyzji. Wspaniałe maski, noszone w trakcie spektaklu przez aktorów, okazują się elementem teatru cieni, który rozgrywa się w tle opowiadanej historii. Cienie przypominają płaskorzeźby znane nam ze ścian starożytnych świątyń i naczyń, a także średniowieczne wizerunki śmierci. Tragedia antycznej Antygony mogłaby się wydawać jedynie literackim abstraktem, gdyby nie aktualny kontekst wpisany w przedstawienie. Pochówek, który miał stać się dla Polinejka wybawieniem, koreluje tu z historią brata przykutego do łóżka, opiekującej się nim siostry i pytaniem, czy życie w formie wegetatywnej nie jest więzieniem, a wymierzenie śmierci - wybawieniem. Przedstawienie wchodzi z widzem w polemikę, nie tylko malując sugestywne obrazy, ale przede wszystkim stawiając pytania i prowokując. W spektaklu zatraca się podział na epoki, zatraca się poczucie czasu - wobec praw moralnych wszyscy jesteśmy równi.

Niezależnie od stanu świadomości, stanu majątkowego i każdego innego, tańczymy nieubłagany dance macabre.

HISTORIA / HISTORY

Udział w festiwalach, przeglądach, nagrody

ROZWIŃ

2012 r. XXV Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej w Bielsko-Białej

2013 r. Gościnne występy w Pecs (Węgry) 

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt