Zobacz opis Zobacz opis sztuki: ŻOŁNIERZYK
Kategoria BTL Klasyka
KATEGORIA WIEKOWA Dla najmłodszych
CZAS TRWANIA 70 minut

ŻOŁNIERZYK

OPIS / OVERVIEW

ŻOŁNIERZYK

Spektakl oparty jest na motywach baśni H. Ch. Andersena „Ołowiany żołnierzyk”.

Opowiadana przez dwójkę aktorów historia zamyka się w konwencji teatru w teatrze nawiązując jednocześnie do andersenowskiej wizji świata przedmiotów. W przestrzeni pokoju, podglądanej przez widzów, Poeta i jego Muza kreślą wspólnie wiersz o przygodach dzielnego, rozmarzonego żołnierzyka. Jak potoczą się losy małego bohatera i dokąd doprowadzą wszystkich uczestników zdarzeń?

Z pewnością dowiemy się o tym przeżywając wszelkie perypetie wspólnie z aktorami na scenie.

13 września 2008
Premiera Żołnierzyka w reż. Jacka Malinowskiego
Zobacz
10 września 2008
Konferencja prasowa przed premierą Żołnierzyka
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

scenariusz i reżyseria / written and directed by
Jacek Malinowski
scenografia / scenography
Halina Zalewska-Słobodzianek
muzyka / music
Michał Górczyński

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Sezon na Żołnierzyka

Małgorzata Sadłowska-Suprun, "Kurier Poranny", 11.09.2008

ROZWIŃ

To spektakl niecodzienny. Ma być mało słów, a więcej ruchu i świateł. Taka będzie opowieść o tym, jak Poeta i jego Muza tworzą swojego dzielnego, rozmarzonego żołnierzyka.

- Jacek Malinowski buduje własny język teatru - opowiada o młodym reżyserze Marek Waszkiel, dyrektor BTL. "Żołnierzyka" nazywa sztuką eksperymentalną.

- To swoista gra z wyobraźnią widza - określa spektakl Sylwia Janowicz-Dobrowolska, grająca jedną z dwóch ról.

"Żołnierzyk" z defektem na nowy sezon

(uk), "Gazeta Współczesna", 11.09.2008

ROZWIŃ

To będzie niezwykły eksperyment. Mamy nadzieję, że spodoba się widzom - mówi dyrektor Białostockiego Teatru Lalek Marek Waszkiel o nowym spektaklu pt. "Żołnierzyk”. Jego sobotnia premiera (godz. 11 i 17) rozpocznie nowy sezon artystyczny w teatrze.

"Żołnierzyk” to historia dla dzieci i rodziców na motywach baśni Andersena. Za scenariusz i reżyserię odpowiedzialny jest Jacek Malinowski.

Na scenie zobaczymy Sylwię Janowicz-Dobrowolską i Artura Dwulita. - Żołnierzyk ma pewien defekt - nie ma jednej nogi. W związku z tym jest niepełny. Tworzymy więc nowy obraz bohatera - śmieje się Artur Dwulit. Spektakl będzie rozgrywany na płaszczyźnie lalkowej i aktorskiej. Będzie zabawa światłem i muzyką.

- Będziemy prowadzić grę z wyobraźnią widza. Spektakl ma duże szanse, aby rozbudzić wyobraźnię dzieci. Rozpieścić ją - dodaje Janowicz-Dobrowolska.

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

Zagubiony Żołnierzyk ma się dobrze

Monika Żmijewska, „Gazeta Wyborcza”, 17.09.2008

ROZWIŃ

Andersen przewrócony do góry nogami, ale rozpoznawalny - to pierwsza premiera w sezonie w Białostockim Teatrze Lalek. Pogubić się w niej można, ale wdzięk ma niezaprzeczalny

Lalkarze zapraszają na "Żołnierzyka" autorstwa duńskiego bajkopisarza. Przedstawienie zrealizował Jacek Malinowski, młody artysta, który już dał się poznać jako utalentowany reżyser: jakikolwiek spektakl wyjdzie spod jego ręki, to choćby był adaptacją najprostszej opowiastki, zawsze ma w sobie jakąś atrakcyjną tajemnicę (np. "Nibylandia" w BTL). Tak jest i w "Żołnierzyku" - sekretnych rewirów tu całe mnóstwo, których młodsi widzowie mogliby nawet nie dostrzec, ale starsi mogą się w nie z upodobaniem zapędzać.

Malinowskiemu nie wystarczy zwykła opowieść o żołnierzyku bez nogi, który miał wiele przygód: bo i wypadł z okna, i się zakochał, i trafił na statek, i ryba go nawet połknęła, i tak dalej i dalej. Reżyser stworzył wariacje na temat andersenowskiej baśni, przerobił ją niemal na wspak, postawił na zabawę formą. W efekcie widz może się nieźle pogubić, ale bajkę ogląda się nieźle.

Dwoje aktorów: Artur Dwulit (Twórca) i Sylwia Janowicz-Dobrowolska (Muza o aparycji wróżki) snują historię - grając przedmiotem, sięgając po odrobinę pantomimy, wykorzystując światło i dźwięk. Dzieje żołnierzyka są niejako przy okazji, płyną obok, równolegle do historii naszych dwojga głównych postaci. (...)

 

Bajka Malinowskiego pełna jest przedmiotów z tajemnicami. Tajemnice ma pudełko, sekretarzyk, budzik, szuflada - rozrzucone bezładnie na scenie. Za ich pomocą na oczach widzów rodzi się iluzja teatru.

Wystarczy wziąć ramę od lustra, by stała się oknem na świat, przez które słychać odgłosy z zewnątrz, Twórca (z żołnierzykiem w dłoni) wychyla się przez nie ciesząc się jak dziecko. Płachta zarzucona na plecy, poruszana odpowiednio, staje się morzem, a zagracony pokój nagle zamienia się w targ rybny.

Dużo radości dostarczyć może obserwowanie zabiegów Dwulita, który w spektaklu staje się mistrzem zadziwienia. Dziesiątki razy wypowiada w spektaklu słowo "Ja!", i za każdym razem na inną nutę. Nie chodzi jednak o podkreślenie własnego ego, u naszego Twórcy "ja!?" to inaczej "o rany?", "naprawdę?" "coś takiego". To znakomita próbka umiejętności aktorskich: naprawdę warto zobaczyć jak słowem "ja" można wyrazić niechęć, radość, zaskoczenie, zadziwienie, euforię.

Interaktywny Żołnierzyk

Sylwia Grygorowicz, „Teatr Lalek”, Nr 4/95/2008

ROZWIŃ

Żołnierzyk oparty jest na motywach Andersenowskiej baśni o ołowianym żołnierzyku, opowieść ta jednak jest tylko fundamentem akcji, punktem wyjścia swobodnej wariacji na temat żołnierzyka i jego losów. Staje się pretekstem do snucia rozważań na tematy, których Andersen raczej by nie przewidział - efekt zaś waha się na granicy ciepłej opowiastki dla najmłodszych i melancholijnej historii dla nieco starszych widzów.

Znana baśń zrealizowana na scenie BTL-u zyskuje zupełnie nowy wymiar - historia ołowianego żołnierzyka zostaje ujęta w konwencji teatru w teatrze; bohaterowie są zarazem widzami tego, co odgrywają. Będąc postaciami sztuki, tworzą wewnętrzny spektakl o losach małego żołnierzyka, podglądani przez widownię. Proces kreowania widowiska zachodzi zatem między sceną a widownią, ale też między postaciami, między Poetą (Artur Dwulit) a Muzą (Sylwia Janowicz-Dobrowolska). Poeta otrzymuje na swoje urodziny pudełko ołowianych żołnierzyków - wszystkie są równe i pełne majestatu, tylko jeden nie ma nóżki; powaga wojskowego zatem znika zupełnie, cóż to za wojak z kaleki? Jednak to tym ułomnym zajmuje się Poeta, opowiadając z Muzą jego historię. Całość przyjmuje formę zabawy, błądzenia po manowcach wyobraźni, zdarzają się jednak i chwile grozy jak ta, kiedy na drodze żołnierzyka staje diabełek.

Scenografia jest prosta - na scenie leżą walizki i sterty papieru, tworząc świat znany ze strychów czy innych zapomnianych pomieszczeń - miejsce, gdzie można snuć baśnie. Chaos ten nie przeszkadza jednak Poecie i Muzie, wręcz przeciwnie, staje się ich sprzymierzeńcem, uruchamiając wyobraźnię widza. W konwencję teatru przedmiotu wpisuje się też kreacja postaci. Tytułowy bohater grany jest za pomocą sztywnej figurki, mimo to laleczka istnieje w świadomości widza jako integralna postać. Po pewnym czasie nie odbieramy już jej jak zwykłej figurki - Artur Dwulit i Sylwia Janowicz-Dobrowolska dokonują swoistego cudu ożywienia, a ołowiany wojak staje się równorzędną i pełnoprawną postacią, mimo że w zasadzie przepływa tylko pomiędzy dłońmi Poety i Muzy.

Diabełka, ostatnią postać w spektaklu, uosabia czerwona lampka, zapalająca się w newralgicznych momentach akcji, najczęściej gdy żołnierzyk ma kłopoty. Ten skromny przedmiot - sądząc po reakcji widzów - robi wrażenie na dziecięcej publiczności; staje się niedookreślonym punktem, którego znaczenie i siła wyrazu zależeć będzie od wrażliwości i wyobraźni odbiorcy.

Podstawę kreacji scenicznej postaci stanowi nie słowo, lecz gest. Ważne jest zabarwienie, jakie aktorzy nadają słowom, emocje przekazywane za pomocą dźwięków. Twórcy przedstawienia maksymalnie uprościli warstwę werbalną, zbliżając się w ten sposób do prostego, dziecięcego języka, który uczynili tylko jednym z narzędzi kreacji - obok ruchu i wyobraźni widzów. Dopiero odbiór sztuki na tych trzech płaszczyznach gwarantuje jej zrozumienie.

Pozostaje jednak pytanie - do kogo adresowana jest ta sztuka? Teoretycznie do dzieci: historia żołnierzyka opowiedziana jest sprawnie, nie brakuje zabawnych, ale i bardzo emocjonujących momentów. Jest w niej miejsce na wyobraźnię dziecięcą, odwołanie do wrażliwości dzieci, sami bohaterowie zaś prezentują się nader sympatycznie. Czy to jednak wszystko, jeśli chodzi o możliwości odczytania spektaklu?

Oczywiście, że nie - gdzieś bowiem pod przygodową opowieścią z poetyckimi metaforami budowanymi na scenie pojawiają się jeszcze inne wątki. Dzieci raczej nie wychwycą symboliki postaci Poety i Muzy, a przecież otwierają one nową płaszczyznę interpretacji. W tym kontekście spektakl jawi się jako swoisty traktat o tworzeniu, o powstawaniu dzieła. To Poeta dostaje żołnierzyka i się nim bawi, Muza zaś jest zawsze obok, obserwuje, czasem się włącza w opowieść. Zabawa dwojga postaci byłaby więc metaforą procesu tworzenia, na który składa się czynnik boski i ludzki, wnętrze człowieka, z cząstką boskiego talentu, wnoszonego, jak wierzyli starożytni, przez muzy. Sam spektakl można odczytać jako metaforę drogi artysty, pogoni za ideałem i realizacją własnych wizji, nie zawsze możliwych do spełnienia.

Żołnierzyk jest spektaklem interaktywnym, przy czym interaktywność ta dotyczy sfery wyobrażeń i otwarcia na wyobraźnię publiczności, która może współtworzyć oglądany świat. I na tym też polega nowatorstwo tej sztuki, jawiącej się na początku jako niewinna opowieść dla dzieci.

Andersen strawestowany

Magdalena Mikrut, Dziennik Teatralny, 3.06.2009

ROZWIŃ

"Żołnierzyk" to opowieść niezwykle zawiła fabularnie, porównywalna w swej strukturze do natury hipertekstu. Dzieje tytułowego żołnierzyka symultanicznie przeplatają się z losem Twórcy (Artur Dwulit) oraz Muzy (Sylwia Janowicz-Dobrowolska) - pary bohaterów prezentujących historię zabawki.

Spektakl zrealizowany przez Białostocki Teatr Lalek został wystawiony 2 czerwca 2009 roku, podczas VIII Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek Katowice Dzieciom. Autorem scenariusza, który stworzony został na motywach opowiadania Hansa Christiana Andersena jest Jacek Malinowski.

Przed wejściem do sali widowiskowej przybyłych wita dwójka aktorów oraz pacynka, zapraszająca na spektakl oraz zapowiadająca występujących aktorów. Widz, przekraczając bramy katowickiego Teatru Ateneum, przenosi się do spluralizowanej rzeczywistość teatralnej fikcji. Tu otacza go mnogość wymiarów, wielość bytów, nieustanne poszukiwanie odniesienia do odniesienia, niczym Barthesowski świat signifiant i signifié.

Poetyka teatru w teatrze stanowczo podnosi atrakcyjność zaprezentowanego spektaklu. Niezaprzeczalnie o jego wysokiej wartości artystycznej decyduje także doskonałe zastosowanie elementów scenografii, światła oraz muzyki. Zmiana sytuacji scenicznej akcentowana jest zmianą koloru światła, tempa, natężenia oraz rytmu muzyki.

Atmosfera magii i tajemniczości, jakże pociągająca dla umysłu młodego widza, została uzyskana poprzez użycie sztucznej mgły. Dodatkowym atutem jest gra aktorska nastawiona na repetycje dobrze znanych słów, związanych z żywiołem magiczności. Zatem pojawiają się tu popularne formułki typu "czary-mary". Z zakresu mowy dziecięcej, wchodzącej w skład języka potocznego, uwypuklono nadmierne używanie przez najmłodszych wyrazu 'ja'. Nie jest on jednak sygnalizatorem nacisku na 'ego', na 'ja' personalne, tylko oznacza zachwyt wyrażany przez dziecko.

Ważną cechą przedstawienia jest nastawienie na interakcyjność. Po akcji Muzy, rozpoczynającej pewne zdanie, następuje spontaniczna reakcja widowni, dopowiadającej zakończenie myśli tajemniczej damy z obrazu. Postać ta, kojarzona z dobrą wróżką, odziana jest w bogatą, balową, zieloną suknię. Jej strój kontrastuje z ubogim przyodziewkiem Twórcy.

Uboga warstwa słowna, zasadzająca się na infantylnym słownictwie podkreśla wpisanie w tekst inscenizacji określonego, dziecięcego widza. Jednakże sztuka ta obfituje w metaforyczne obrazowanie. Ezopowym językiem przemyca się treści ukryte, będące zbyt zawiłymi dla umysłu młodego interpretatora. Zatem fakt ten wyklucza zaadresowanie spektaklu wyłącznie do najmłodszych. Symbolicznie przedstawiony artysta, nazwany tu Twórcą, podczas swojej drogi życiowej pokonuje kolejne stadia rozwoju. Ze śpiącego, błąkającego się pomiędzy marzeniami sennymi, poprzez niemoc twórczą, nerwowe przeszukiwanie zapisanych gęsim piórem kartek, na których widnieje zaledwie kilka słów dochodzi do pełni. Jego twórczość wzbogacona duchowym przeżyciem zostaje przelana na papier.

Wieńcząc swe dzieło Twórca wznosi się na wyższy wymiar poznania. Pamięta jednak o tym, by jego dusza nie zatraciła nigdy pierwiastka dziecięcego, gdyż to on odpowiada za kreatywne myślenia oraz możność podróżowania między wymiarami bytowymi. Przekaz płynący z inscenizacji Żołnierzyka głosi, iż musimy pielęgnować w sobie nasze wewnętrzne dziecko, a nasze losy są niejako prezentem, który otrzymujemy od przeznaczenia.

Opowieści, o których nawet się nie śni

Beata Kalinowska, Teatralia, 6.06.2009

ROZWIŃ

Trzeci dzień XXII Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Walizka" dobiegł niestety końca. Piszę niestety, bo mogliśmy obejrzeć zdecydowanie najlepsze spektakle, prezentowane do tej pory podczas przeglądu. Każdy inny, każdy równie atrakcyjny i zajmujący - w formie, wykonaniu i treści.

Mimo niesprzyjającej meteorologicznie aury festiwalowe przedstawienia odbywają się zgodnie z planem, a publiczność pojawia się na nich z uśmiechem na ustach. Sztuki, w przeciwieństwie do pogody, są ciepłe i bezchmurne. Zwłaszcza te zaprezentowane w czwartek zrekompensowały przybyłym gościom niedobór słońca.

"Żuraw i czapla"

Spektakl "Żuraw i czapla" był propozycją Theatre Project "All the year round" z Sankt Petersburga. Folklorystyczne przedstawienie to wariacja na temat doskonale wszystkim znanej bajki. Z tą różnicą, że w rosyjskiej inscenizacji kończy się ona happy endem. Muzyka grana na żywo na ludowych instrumentach, scenografia inspirowana regionalizmem, mnóstwo humoru i lekkości, to tylko niektóre z cech sztuki. Aktorzy sprawnie poruszają się w wykreowanej przestrzeni. Kilka planów akcji nie jest przeszkodą dla bliskiej koegzystencji świata rzeczywistego i fikcyjnego. Nie burzy ono jednak ustalonych wcześniej granic, płynności spektaklu i jego czytelności, nie przeszkadza też bariera językowa. Zresztą podobno narodom słowiańskim tłumacz nie jest potrzebny.

Artyści znakomicie animują misternie wykonane lalki. Opowiadając konkretną historię, rozśmieszają jeszcze publiczność i sami świetnie się przy tym bawią. Tradycyjna, rosyjska muzyka doskonale sprawdziła się jako tło dla bajki. Kolejne fabularne zgody i niezgody w kwestii ślubu ilustrowane są także, niby niewidocznymi, reakcjami aktorów. Ich miny i gesty stanowią jednocześnie odrębną opowieść - zawadiacką, swojską, zwyczajną, acz wyjątkową historię.

"Żołnierzyk"

"Żołnierzyk", na motywach baśni Hansa Chrystiana Andersena "Ołowiany żołnierzyk", to propozycja Białostockiego Teatru Lalek. Spektakle wystawiane na tej podlaskiej scenie już niejednokrotnie zdobywały laury festiwalu. Tym razem także mają na nie ogromną szansę. Wyreżyserowany przez Jacka Malinowskiego (notabene łomżyniaka) spektakl to najbardziej teatralna, magiczna i oniryczna ze wszystkich przedstawianych historii. Niezwykle malarsko opowiedziane spotkanie poety i jego muzy. Pisarz próbuje napisać wiersz o przygodach bohaterskiego żołnierzyka. Gdyby nie natchnienie i inspiracja, jakie zsyła na niego muza właśnie, pewnie nic by z tego nie wyszło. Tymczasem w korowodzie czarodziejskich zdarzeń powstają kolejne wersy. A wszystko dzieje się ze świadomością obecności młodych widzów, którzy z całych sił próbują pomóc nieszczęśliwemu poecie. Taki teatr w teatrze. Czar wypływający z czaru.

Aby zmienić miejsce swojego pobytu, wystarczy przejść przez niezwykłą ramę, która jest swoistą machiną przenoszącą w czasoprzestrzeni. Zmieniają się wtedy dźwięki (znakomita muzyka Michała Górczyńskiego), zmienia się nastrój, nawet problemy się przeinaczają. Wizualnie scena wygląda tak, jakby ktoś wyjął ją ze świetnie ilustrowanej książki z bajkami dla dzieci. Halina Zalewska-Słobodzianek zbudowała aktorom miejsce magiczne samo w sobie. Reżyser obsypał je srebrnym pyłem, a aktorzy dołożyli od siebie talent i charyzmę. Gdyby tak wyglądały wszystkie spektakle dla maluchów, to nikt już nie oglądałby telewizyjnych dobranocek. Zawsze warto pomarzyć.

"Mała pasja, czyli historia o psie Pana Jezusa"

Kolejnym prezentowanym na "Walizce" przedstawieniem była "Mała pasja, czyli historia o psie Pana Jezusa" z Teatru Wierszalin z Supraśla. Autorski spektakl Pauliny Karczewskiej i Mateusza Tymury zanim jednak trafił pod skrzydła Piotra Tomaszuka (założyciela, reżysera, i dyrektora Wierszalina) błąkał się trochę po innych scenach - od akademickiej poczynając. Jego (między innymi) wdzięk, klasa i nastrój sprawiły, że dołączył do repertuaru jednego z najważniejszych teatrów alternatywnych w Polsce.

Przedstawienie jest właściwie monodramem. Stary człowiek (świetny Mateusz Tymura) opowiada historię pierwszego udomowionego psa, który towarzyszył Jezusowi. Jednocześnie przypomina życie Chrystusa, widząc go w nim jako zwykłego człowieka. Robi to bardzo ekspresyjnie i obrazowo, pomagając sobie swoim własnym wozem, który ciągnie przez świat. Scenografia jest imponująca. Wielki pojazd to jednocześnie kapliczka, zegar, umywalnia, szafa - wszystko, o czym człowiek akurat pomyśli, co mu w danej chwili przyjdzie do głowy. W końcu znajduje się w nim cały dobytek staruszka. Spektakl (łącznie z językiem bohatera) wystylizowany jest na chłopską opowieść sprzed kilkudziesięciu lat. Twórcy nie wpadają jednak ani w patos, ani w ośmieszający ton, o co przecież było nietrudno. A atmosfera faktycznie nieco "wierszalińska".

"Legendy wrocławskie - Czarownica z mostka"

Ostatnie przedstawienie konkursowe, podczas trzeciego dnia festiwalu, zaprezentował Wrocławski Teatr Lalek. Zaprosił widzów na plac katedralny i przedstawił spektakl "Legendy wrocławskie - Czarownica z mostka". Opowieści autorstwa Mariusza Urbanka prezentują nieznane oblicze Wrocławia, a przy okazji pełnią funkcję pedagogiczną. Ta wyreżyserowana przez Józefa Frymeta sztuka jest historią Martynki, która nie przepadała za utrzymywaniem porządku. Na jej drodze pojawiła się jednak czarownica Tekla i czarodziej Michał, którzy zupełnie przez przypadek zmienili stosunek dziewczynki do pewnych koniecznych obowiązków. Bajka jest też o tym, że lenistwo jest niedobre, ale można się go pozbyć, pracując nad sobą. Fabuła więc delikatnie trąci edukacyjnym smrodkiem, ale forma, jaką nadał mu wrocławski teatr, zdecydowanie zaciekawia. Raczej jednorazowo, ale zaciekawia.

Aktorzy postanowili zrobić festiwalowym widzom prezent i, już poza konkursem, zagrali jeszcze jedną bajkę z "Legend Wrocławskich". Tym razem wybrali "Dzwon grzesznika". Zgromadzone dzieci z niemałą uwagą wpatrywały się w kukiełki i biegającego dookoła błazna-opowiadacza. Ogromna, z ich perspektywy, scenografia i przemiła muzyka także przykuwały uwagę. To miłe, kiedy Łomżę odwiedzają tak sympatyczni goście.

Na koniec zaproszono publiczność na Stary Rynek. Teatr im. Józefa Pitoraka z Bukowiny Tatrzańskiej przygotował spektakl według tekstu Wandy Czubernatowej pod tytułem "Janosik naszych czasów". I mimo parszywej pogody (a może przez nią?), spektakl oglądało się przyjemnie. Twórcy rozpostarli na placu trochę góralskiego klimatu. Pożartowali w charakterystyczny dla siebie sposób i otworzyli swój mały, drewniany teatrzyk. I wtedy lunął deszcz. Ale, o dziwo, nie zrobiło to na nikim większego wrażenia. Tylko biednemu grajkowi nieco zmokły skrzypce.

Magiczny, teatralny korowód nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Niedługo znikną międzynarodowe flagi z budynku Teatru Lalki i Aktora w Łomży. Plenerowa scena na Starym Rynku zostanie rozebrana. Festiwalowe plakaty spłucze deszcz. A my, co najistotniejsze, nie będziemy mieli już okazji wnikać w niezwykłe światy, podziwiać bajkowych scenografii i słuchać wyjątkowej muzyki przywiezionej z odległych i mniej odległych zakątków globu. A może wręcz przeciwnie? Może tegoroczna sceniczna sjesta natchnie kogoś do częstszego przekraczania teatralnych progów? Niech natchnie. Bo przecież, poza wszystkim, to o miłość do teatru tu chodzi.

Wariacje na temat ołowianego żołnierzyka

Magdalena Czerny, Teatralia, 3.06.2009

ROZWIŃ

"Żołnierzyk" Białostockiego Teatru Lalek to spektakl oparty na baśni Hansa Christiana Andersena. Powstałe przedstawienie można jednak określić mianem wariacji na temat utworu duńskiego autora.

Bohaterem baśni jest pozbawiony nogi ołowiany żołnierzyk. Zabawkę spotykały rozmaite przygody, wśród których wymienić można wypadnięcie przez okno, poznanie pięknej damy, czy też połknięcie przez rybę. Jednak w spektaklu historia żołnierzyka toczyła się nielinearnie, a poszczególne wątki baśni zostały swobodnie wplecione w narrację spektaklu. Opowieść o żołnierzyku została poprowadzona obok historii o Poecie i Muzie.

Poeta i Muza, będąc postaciami sztuki, odgrywają spektakl, w trakcie którego wymyślają przygody ołowianego żołnierzyka. Konstruując fabułę własnej opowieści, korzystają z "improwizacji". Zabieg ten może tłumaczyć fragmentaryczność prezentowanych wydarzeń i ich pozornie chaotyczny przebieg. W przedstawieniu poruszona zostaje kwestia teatru w teatrze - bohaterowie odgrywają zdarzenia, korzystają z rekwizytów i aranżują przestrzeń. Drugim ważnym zagadnieniem, poruszanym w spektaklu, jest akt tworzenia oraz związany z nim problem artysty i jego dzieła. Bohater wymyśla opowieść, w której tworzeniu wspomaga go Muza. Poeta, który dzierży ptasie pióro, czasem zachowuje się jak duże dziecko - dziwi się, z różną intonacją mówi "ja", bawi się kreowanym światem. Natomiast Muza momentami jawi się jako ożywiająca wyobraźnię baśniowa czarodziejka. Obserwując poczynania Poety, włącza się w przebieg wydarzeń, czasem interweniuje - podpowiada słowa, albo "zsyła" natchnienie, zachęcając do dalszego tworzenia. Całość akcji scenicznej można odczytać jako akt kreacji, w trakcie którego Poeta i Muza powołują do życia wyimaginowany świat.

W spektaklu pojawia się jeszcze jeden bohater - Diabełek. Postać, która wprowadza pierwiastek niepokoju, została uobecniona przez czerwone, zawieszone nad sceną światełko i głos z off-u. Diabełek jawi się jako istota złośliwa, czekająca na odpowiedni moment, aby wprowadzić kogoś w błąd lub przyczynić się do jego zguby. Podobnie jak Leśmianowski Dusiołek atakuje w sytuacji zagrożenia (pojawia się kiedy żołnierzykowi grozi niebezpieczeństwo). Ostatecznie Poeta i Muza ignorują Diabełka, lecz obawa pozostaje. Wiszący nad sceną Diabełek sugeruje, że w każdej opowieści czai się coś niebezpiecznego.

Na scenografię spektaklu składają się krzesło, ramy obrazów, wieszak na ubrania, walizka, książki, porozrzucane kartki papieru. Przestrzeń jest nieuporządkowana, jednak chaos rozmieszczonych przedmiotów współtworzy nastrój przedstawienia. Scena przypomina miejsce, w którym przechowywane są stare, posiadające własne historie rzeczy, twórczo pobudzające wyobraźnię. Okazuje się, że wystarczy odrobina fantazji, aby odbyć wędrówkę po świecie baśni, w którym rama obrazu w połączeniu z materiałem imituje stół. W prosty, umowny sposób można również odbyć morską podróż. Spośród rekwizytów obecnych na scenie, zarówno zegarek-budzik, jak i pudełko wydają się mieć szczególne znaczenie. Poeta przez sen mamrocze o pudełku, którego nie chce. "Jakieś" pudełko zostaje mu jednak podarowane przez Muzę z zastrzeżeniem, że wolno mu je przejrzeć tylko raz. Poeta waha się, czy zajrzeć do środka. Kiedy jednak podejmuje wyzwanie okazuje się, że w pudełku znajdują się żołnierzyki, w tym jeden bez nogi. Podarek Muzy otacza aura tajemniczości, niepokoju, ale również zainteresowania - wewnątrz może znajdować się skarb. W pudełku zawarty został potencjał dobrego i złego. Wprawdzie jego zawartość pobudza wyobraźnię Poety, jednak warunek, jaki przedstawiła Muza, sugeruje, że ewentualne złamanie zakazu - zgodnie z logiką bajki - zagrożone jest surową karą. Z kolei dzwoniący budzik oznacza nadejście kolejnego dnia, co wywołuje w Poecie pewnego rodzaju niepokój. Zupełnie jakby podlegał wymierzonemu czasowi - tworzenia, ale i przemijania.

Magia spektaklu tkwi w jego tajemniczości, ale także w elementach groteski i oniryzmu. W świecie, w którym Muza wychodzi z obrazu, ważniejsze od słowa okazują się gesty oraz ruch sceniczny. Taniec, sceny rozegrane w zwolnionym tempie i przemyślane gesty, w połączeniu z muzyką, rekwizytami, operowaniem światłem, kostiumem Muzy i scenografią przenoszą w niezwykły świat opowieści wykreowanej przez teatr. Przedstawienie BTL-u to propozycja godna polecenia zarówno dzieciom, jak i dorosłym - odbiór spektaklu następuje na różnych poziomach, zatem każdy znajdzie w nim coś dla siebie.

Krótka lekcja dzieciństwa

Sylwia Grygorowicz, ”Teatralia”, 13.12.2008

ROZWIŃ

Nowy sezon teatralny BTL rozpoczął spektaklem, przełamującym mit, jakoby teatr lalkowy był przeznaczony tylko dla dzieci. Żołnierzyk zajmie bowiem również i dorosłych widzów - nie jest to jednak zasługą drugiego dna, aluzji do świata dorosłych ukrytych pod spektaklem dla dzieci; Żołnierzyk ma tę właściwość, że potrafi przypomnieć dorosłym te chwile, kiedy oni byli dziećmi, pozwala na chwilę wrócić do tamtego rozumowania i odbierania świata.

Za materiał posłużyła tutaj baśń Hansa Christiana Andersena o ołowianym Żołnierzyku, na której motywach osnuto spektakl. Zmieniono jednak perspektywę patrzenia - widzimy zatem, jak Poeta (Artur Dwulit), pocieszny pan w za krótkich spodniach, i zielonoruda Muza (Sylwia Janowicz - Dobrowolska) bawią się Żołnierzykiem, pozbawionym jednej nogi, prezentując teatr w teatrze. Za pomocą przedmiotów znajdujących się, wydawać by się mogło, przypadkiem na scenie, odgrywają historię Żołnierzyka z niekłamaną radością i zachwytem. Ołowiana figurka przeżywa nie lada przygody, czasem na jej drodze staje nawet czerwony, złośliwie chichoczący diabełek, wszystko zaś opiera się na grze dwójki aktorów przedmiotami i małą, wydawałoby się wcale nieelastyczną laleczką.

Piękne jest to trio - Twórca, Muza i mały Żołnierzyk. Artur Dwulit i Sylwia Janowicz - Dobrowolska grają w sposób, który pozwala wyczuć wzajemną sympatię między postaciami, napełniając scenę ciepłem. Czasem wydaje się, że to prosta relacje między dwójką dzieci, taka czysta przyjaźń, nieskażona jeszcze żadnym urazem; czasem odnosimy wrażenie, że to równie czysta i niewinna, dziecięca miłość; czasem zaś bohaterowie smutnieją i poważnieją jak ludzie dorośli. Najważniejszy jednak jest Żołnierzyk bez nogi, którego historia łączy ich oboje, i słowa jakie między nimi padają. Nie pojawia się ich dużo, nie są to jakieś rozbudowane konwersacje, nie służą one do narracji i opowiadania - wyrażają emocje Twórcy i Muzy, często w nieporadny sposób. Słuchając słów, nie wejdzie się w świat Żołnierzyka - aby ruszyć jego tropem, zagłębić się w jego przygody, trzeba uruchomić wyobraźnię; ale też bez słów nie wejdzie się w świat Poety i Muzy.

Spektakl opiera się na wielu filarach - wprawić w ruch machinę wyobraźni pomagają światła, choreografia, scenografia i dopiero, kiedy otworzymy oczy, uszy i cokolwiek jeszcze się da na te różnorakie bodźce, świat spektaklu otworzy się w pełni. Dzieci podchwytują to idealnie - już po paru minutach od rozpoczęcia spektaklu - słuchają i patrzą skupione, śmieją się wraz z bohaterami, a co odważniejsze - radzą nawet im, co mają zrobić przejętym głosikiem.

Spektakl radzi sobie doskonale bez, tak modnych ostatnio, aluzji do świata dorosłych w dziełach przeznaczonych dla dzieci; prezentuje świat językiem uparcie dziecięcym, pozwalając dorosłym na chwilę wrócić do swojego dzieciństwa, przypomnieć sobie tamtejsze troski i radości. I gdy Artur Dwulit cieszy się z pudełka żołnierzyków, a potem smutnieje na widok żołnierzyka bez nogi, to emocje te wydają się jak najbardziej prawdziwe dla dzieci, ale też dla dorosłych. Zawód jest zawodem - nieważne, czy powodem jego okazuje się niewierna kobieta czy dziecięca zabawka.

Mamy więc do czynienia ze spektaklem rozbrajająco dziecięcym, który czyni z tej właśnie dziecięcości swoje oręże. Jest też niesamowicie poetycki, opierając się na scenicznych przenośniach i metaforach, na niekonwencjonalnym wykorzystaniu codziennych przedmiotów, czego najlepszy przykład stanowi postać Diabełka, siejącego na widowni niepokój swoją wybitnie nie diabelską formą. Uświadamia, jak bardzo teatr opiera się na umowności i udawaniu, pokazuje, że niewiele trzeba do ukazania dalekich podróży. W działaniach Poety i Muzy obserwujemy bowiem teatr, jaki każdy odgrywał w dzieciństwie, jego codzienną formę - zabawę. W dziecięcych zabawach przecież, we wcielaniu się w policjantów, złodziei czy księżniczki, też mamy do czynienia z grą, z odgrywaniem swoich ról według ustalonej konwencji. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, ze każdy z nas był kiedyś aktorem, niektórzy tylko o tym zapomnieli.

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt