Zobacz opis Zobacz opis sztuki: AFTER PLAY
Kategoria BTL Nowa Dramaturgia
KATEGORIA WIEKOWA Dla młodzieży i dorosłych
CZAS TRWANIA 70 minut

AFTER PLAY

OPIS / OVERVIEW

AFTER PLAY

Autorem dramatu jest irlandzki poeta i dramaturg, profesor literatury i trzykrotny laureat nagrody literackiej Tony Award - Brian Friel. 

Najkrócej określić można ten utwór jako rodzaj komedii sentymentalnej, której bohaterami są dwie postaci wybrane z dwóch różnych dramatów Czechowa. Autor, nazywany zresztą w swoim kraju irlandzkim Czechowem, dokonał niezwykle prostego i zarazem sprytnego zabiegu, który umożliwił mu przedstawienie dalszych losów Soni Seriebriakowej - postaci z dramatu „Wujaszek Wania” oraz Andrieja Prozorowa, jednego z bohaterów dramatu „Trzy siostry”. Ich przypadkowe spotkanie po latach, odbywające się w innej już od opisywanej przez Czechowa rzeczywistości społecznej i gospodarczej, okazuje się niezwykle wzruszającą, a chwilami również zabawną i pouczającą projekcją możliwych, ale niekoniecznie prawdziwych dalszych losów tychże postaci.

 

W spektaklu wykorzystano muzykę kwartetu "Little Thing Jesus" Tomasza Stańki.

Koprodukcja Białostockiego Teatru Lalek i Stowarzyszenia Miłośników Kultury Ulicznej Engram.

Spektakl zrealizowany w ramach festiwalu Wschód Kultury / Inny Wymiar 2014.

30 sierpnia 2014
Premiera: After Play
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

autor / author
Brian Friel
przekład / translation
Anna Wołek
reżyseria / direction
Bogdan Michalik
scenografia / scenography
Julia Skuratova (Litwa)
multimedia
Krzysztof Kiziewicz

OBSADA / CAST

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

On i ona z dwóch różnych sztuk. Spotykają się w trzeciej

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 5.09.2014

ROZWIŃ

Od piątku do niedzieli (5-7.09) w teatrze efekt działań pewnego Irlandczyka. Wziął bohatera jednej sztuki, doprowadził do spotkania z drugim (z innej sztuki) i tak powstał dramat trzeci - "After Play". Co z tego wynikło - koniecznie trzeba zobaczyć w weekend w Białostockim Teatrze Lalek.

"After Play" Briana Friela niektórzy mieli okazję obejrzeć przed tygodniem podczas polskiej prapremiery przygotowanej na festiwal Wschód Kultury/Inny Wymiar. Teraz teatr wciągnął spektakl w reż. Bogdana Michalika do repertuaru. I świetnie - to bowiem spektakl cudownie zagrany, wyciszony, znakomicie oddający klimat Czechowa. Friel kontynuuje jego myśl dramaturgiczną i tworzy historię dwojga przypadkowych ludzi, spotykających się w małej moskiewskiej kawiarence. Pierwszego dnia starają się zrobić na sobie wrażenie, drugiego okazuje się, że nic nie jest takie, jakie się wydawało, a wyretuszowane przez nich wersje własnego życia w niczym nie przypominają prawdziwego. On - brat "Trzech sióstr", ona - siostrzenica "Wujaszka Wani". I majstersztyk aktorstwa - Ryszard Doliński i Sylwia Janowicz-Dobrowolska grają wspaniale i przejmująco dwoje ludzi - samotnych, zawstydzonych, nieporadnych, zmagających się z bolesną codziennością. Emocje zagrane na najwyższej nucie, drobne gesty, oddające ich codzienną udrękę, przytłoczenie, zawstydzenie. Tu zwykłe, wydawałoby się zaciśnięcie ust, skubanie kapelusza, pochylenie ramion - jest aktorstwem najwyższej miary.

Spektakl (w piątek, sobotę i niedzielę) zaczyna się o godz. 18.

Dodajmy, że autorem dramatu "After Play" jest irlandzki poeta i dramaturg, profesor literatury i trzykrotny laureat nagrody literackiej Tony Award - Brian Friel. W swoim kraju zresztą nazywany jest irlandzkim Czechowem. Zabieg, dzięki któremu przedstawia dalsze lody Soni Seriebriakowej (postaci z dramatu "Wujaszek Wania") oraz Andrieja Prozorowa (z "Trzech sióstr") sprytnie mu się udał.

Jak Sonia i Andriej wyretuszowali sobie życie

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 5.09.2014

ROZWIŃ

Co się stanie, gdy bohaterów z dwóch różnych tekstów jednego autora wrzucić do trzeciego? I zostawić ich samym sobie? Warto zobaczyć w Białostockim Teatrze Lalek. "After Play" to majstersztyk, przywracający wiarę w istnienie teatru kameralnego, rozpisanego na dwoje aktorów, w którym nie trzeba niczego więcej.

W czasach gdy w teatrach bywa różnie, sięga się po różne środki wyrazu, łączy gatunki z różnym skutkiem, a formę i rozmach czasem przedkłada nad treść - "After Play" w reż. Bogdana Michalika jest jak prosta przypowieść. Mądra, ludzka, wyrozumiała. W epoce nadmiaru - niczym balsam. A do tego - cudownie zagrana, wyciszona, znakomicie oddająca klimat Czechowa. I będąca polską prapremierą.

Aż trudno uwierzyć, że współczesny dramaturg z innej części Europy, bo z Irlandii, potrafi pisać tak "po czechowowsku". A jednak. Nie bez kozery Brian Friel - irlandzki poeta, profesor literatury i trzykrotny laureat nagrody literackiej Tony Award, w swoim kraju nazywany jest irlandzkim Czechowem. Faktycznie, coś w tym jest. W swoim dramacie, będącym kontynuacją losów bohaterów dwóch sztuk rosyjskiego dramaturga z XIX wieku, nie poprzestaje na znanych z jego twórczości nazwiskach i wątkach. Dialogi konstruuje w sposób podobny, klimat tworzy podobny, wreszcie sylwetki postaci rysuje w sposób równie wyrozumiały, wzruszający i z lekka ironiczny, ale nieustannie czuły dla swych bohaterów.

To nie jest pusta kontynuacja myśli dramaturgicznej, zwykły zabieg formalny. To jest powrót w świat bardzo Czechowowi bliski, z całym jego sentymentalizmem i mądrą obserwacją. I Friel to potrafi, Michalik z wyczuciem przenosi na scenę, a dwójka znakomitych aktorów (Ryszard Doliński i Sylwia Janowicz-Dobrowolska) prowadzi nas w rewiry - smutne i śmieszne - życia Soni Seriebriakowej i Andrieja Prozorowa, które okazało się nie być takie, jak oczekiwali.

Niemoc nie do ukrycia

On to brat "Trzech sióstr". Ona - siostrzenica "Wujaszka Wani". Dwoje przypadkowych ludzi spotyka się w małej moskiewskiej kawiarence. On przyszedł tam ze skrzypcami, przypadł do zupy i chlipie ją szybko. Ona przyjechała z prowincji w interesach, coś tam nerwowo notuje, cały czas jest spięta. Rozmowa się nie klei, potem jest trochę lepiej. Pierwszego dnia starają się zrobić na sobie wrażenie. Pierwotna wersja ich życiorysów jest taka:

On szykuje się do premiery w operze i bardzo jest zmęczony próbami, żona nie żyje od 17 lat, dzieci ułożyły sobie życie, gdyby nie samotność, wszystko byłoby w najlepszym porządku.

Ona: zafascynowana jest prowadzeniem gospodarstwa wuja, ekscytuje ją zalesianie gruntów, ma prawdziwego przyjaciela, który często ją odwiedza...

Szybko okazuje się jednak, że nic nie jest takie, jakie się wydawało, a wyretuszowane przez naszą dwójkę wersje własnego życia w niczym nie przypominają prawdziwego. Skomponowane misternie historie rozchodzą się jak zetlały materiał, Sonię i Andrieja zdradza nerwowość ruchów, smutek w oczach, niemoc i rezygnacja. Wyziera z każdego gestu, choćby starali się z całej mocy pokryć je wesołością, animuszem i rozbudowanymi anegdotami.

I właśnie to rozdarcie - między opowiadaną wesoło historią, a smutkiem zapisanym w ruchach - dwoje aktorów BTL pokazuje wyjątkowo sugestywnie. Ryszard Doliński i Sylwia Janowicz-Dobrowolska grają wspaniale i przejmująco dwoje ludzi - samotnych, zawstydzonych, nieporadnych, zmagających się z bolesną codziennością. Emocje zagrane są tu na najwyższej nucie - poprzez drobne gesty, oddające ich codzienną udrękę, przytłoczenie. Tu zwykłe wydawałoby się zaciśnięcie ust, skubanie kapelusza, pochylenie ramion - jest aktorstwem najwyższej miary.

Fikcja wcale nie mała

Nie zdradzimy, na czym polega - wedle słów Andrieja "mała fikcja, drobny retusz, ubarwienie" ich życiorysów, wychodzenie na jaw owych ubarwień to jedna z przyjemności oglądania spektaklu. Niech tylko próbką skali retuszu będzie fakt, że Andriej dla potrzeb opowieści w kawiarni swoją żonę uśmiercił, a wielki przyjaciel Soni raczej na to miano nie zasługuje.

Najważniejsi w tej historii są oni oboje: Sonia i Andriej właśnie, ich przerażenie samotnością, ich czasem smutna, czasem zabawna autokrytyka (bowiem pod koniec siebie samych nie oszczędzają). Ale gdzieś między wierszami dowiemy się też, jak, już w innej rzeczywistości, potoczyło się (lub raczej: mogło się potoczyć) np. życie sióstr Andrieja czy wujaszka Wani.

Świetny, skreślony iście po czechowowsku portret ludzi, dla których życie stało się za trudne, marzenia i wyobrażenia boleśnie zderzyły się z prozą życia. I choć spektakl mówi o czasach bez mała sprzed stu lat - jest uniwersalny. Wielu może przejrzeć się w nim jak w lustrze.

Ona i on z rajskiego i ziemskiego ogrodu

Ilona Słojewska, teatrdlawas.pl, 15.10.2014

ROZWIŃ

(...)
Kiedy przed południem pierwsza kobieta i mężczyzna uczyli się dopiero swoich ról, jakich wymagać od nich będzie życie, już wieczorem okazało się, że są one tak trudne do zagrania, że szkoda słów…

A zmagali się z nimi znakomici aktorzy Białostockiego Teatru Lalek: Sylwia Janowicz-Dobrowolska oraz Ryszard Doliński. „After Play” jest komedią napisaną przez irlandzkiego dramaturga Briana Friela. Ona to Sonia Seriebrakowa, z „Wujaszka Wani” Czechowa, a On to Andriej Pozorow z „Trzech sióstr”. Do ich spotkania dochodzi przypadkowo, w restauracyjce w pobliżu dworca kolejowego. Rozmowa jest niczym zdejmowanie z twarzy kolejnych masek, jakie noszą na co dzień. On przedstawia się jako muzyk orkiestry operowej, grający w Teatrze Wielkim. Chce wyraźnie zainteresować sobą piękną nieznajomą kobietę. Ona jednak powoli zaczyna domyślać się, że opowieść o udanym życiu jest tylko projekcją jego marzeń o satysfakcjonującej pracy, rodzinnym szczęściu i dzieciach spełniających marzenia rodziców. Pomimo tego, bierze udział w tej grze pozorów, rewanżując się początkowo fragmentarycznymi relacjami z własnego życia. Jednak i ona nie ma już dość sił, by podtrzymywać stwarzanie fikcji, dlatego powoli odsłania prawdę. Tak dalece weszła w labirynt swego życia, że zrezygnowała z odszukania drogi powrotnej. Kobieta i mężczyzna rozstają się i z pewnością żaden pisarz nie da im jeszcze jednej szansy, by mogli spotkać się ponownie.

Tak naprawdę, zarówno ona jak i on, nie ujawniają żadnych rewelacji, osobliwych zdarzeń, przeżyć. Kiedy widz słucha ich opowieści o jednostajnej, szarej egzystencji, wypełnionej codziennymi obowiązkami i problemami, w tle, na podświetlonej restauracyjnej półce, monotonnie, prawie niezauważalnie dla oczu, przesuwają się miniaturowe przedmioty codziennego użytku - dziecięcy wózek, parasolka, wóz służący do przeprowadzki z załadowanymi walizkami… Jest to nawiązanie do słów traktujących o tym, że nie można przeżyć życia jak w poczekalni i tylko czekać na spełnienie marzeń, bo czas mija… To genialna plastycznie egzemplifikacja upływającego niepostrzeżenie czasu. I na tym tle siedzi przy stole, prawie nieruchomo, dwoje aktorów. Ich najdrobniejsze gesty, spojrzenia, uniesienia głowy urzekają precyzją wykonania i siłą interpretacji. Bo jest to spektakl w pełni aktorski. Sylwia Janowicz-Dobrowolska gra oszczędnie, rzadko spogląda w stronę swego przypadkowego rozmówcy, panuje nad emocjami. I chociaż opowiada mu o prawie intymnych relacjach ze swoim żonatym przyjacielem, zachowuje dystans. Może nawet wobec siebie samej. Aktorka buduje psychologiczną głębię scenicznej postaci w tak mistrzowski i wiarygodny sposób, że czasami ma się wrażenie, iż opowiada swoją własną historię życia. Z kolei Ryszard Doliński jest bardziej rezonerski, stymuluje rozmowę w taki sposób, by za wcześnie się nie skończyła. Scena z polewaniem wódki, zawierająca nerwowe ruchy rąk, obracanie pustej szklanki w dłoniach, tak jakby bohater chciał ją zgnieść, zniszczyć, budzą po prostu wzruszenie. Jedyną w tym spektaklu formą animacji, ale za to wywołującą wielkie i niezapomniane wrażenie, jest dłoń aktora przypominająca ptaka łapczywie pożerającego ofiarę. To odniesienie do drapieżności życia, które pochłania bohaterów dramatu Friela. Reżyser, Bogdan Michalin, stworzył spektakl na swój sposób niepowtarzalny, w klimacie bardzo czechowowski. Dwie ludzkie dusze, zagubione w codzienności, w pętli rodzinnych zobowiązań, nie mogące zachłysnąć się wolnością, rezygnują z tego, co narodziło się między nimi.

Nie bez znaczenia dla klimatu tego spotkania jest muzyczny podkład w tle. Reżyser wybrał utwór Tomasza Stańki "Little Thing Jesus" z albumu „Soul of Things”. Tak jak każda nuta tej muzyki wypełniona jest czułością i smutkiem, tak każde wypowiedziane przez aktorów słowo promieniowało liryzmem.

After Play – kilka słów o sztuce

Jakub Sosnowski, bazgrolek.pl, 3.02.2015

ROZWIŃ

Podczas pierwszego spotkania dwójki nieznajomych w moskiewskiej restauracji, padło wiele słów. On mówił o samodzielności swoich dzieci, ubolewał nad śmiercią żony, snuł opowieść o życiu zawodowego muzyka Operowego. Ona zdradzała mu tajemnice urokliwego zarządzania gospodarstwem wuja, szczyciła się przyjaźnią z niemal idealnym mężczyzną. Na drugi dzień, gdy spotkali się w tym samym miejscu, czar prysł.

Każde ich słowo okazuje się „małą fikcją”. Zaczynają się przepraszać, dopowiadać szczegóły do historii z zeszłego dnia, a przy tym wpadają w coraz większe „pułapki słowne”. Prawda okazuje się zupełnie inna, a oni sami obdzierając się z masek wspaniałości, pozostawiają to co szare, zwyczajne i pospolite.

Tak w skrócie wygląda fabuła After Play Briana Friela. Sztukę w reżyserii Bogdana Michalika można obejrzeć w Białostockim Teatrze Lalek. W role spotykających się przypadkiem bohaterów wcielili się Sylwia Janowicz-Dobrowolska oraz Ryszard Doliński.

O tej inscenizacji można wiele pisać. Twórcy zadbali o każdy szczegół, od nadania scenie kawiarnianego wyglądu, przez stroje i rekwizyty, przyciągającą uwagę zabawę drugim planem (przesuwają się po nim miniaturowe przedmioty, typu kolejka, konik na biegunach), po subtelną zabawę światłem. W tle słychać dźwięki Little Thing JesusTomasz Stańko Quartet.

Wchodząc na salę od razu czuć kawiarnianą kameralność. Gdy rozpoczyna się spektakl światło pada na stolik, przy którym już siedzi Sylwia Janowicz-Dobrowolska, później na leżące nieopodal krzesła, wtedy na scenie pojawia się Ryszard Doliński obładowany bagażem i talerzami z jedzeniem. Zaczyna się spokojna rozmowa, która szybko przybiera formę, o jakiej pisałem na początku.

After Play można oglądać jako spotkanie dwóch nieznajomych. Jednak warto pokusić o zwrócenie uwagi, kim są naprawdę. On jest bratem Trzech sióstr, ona siostrzenicą Wujaszka Wani, czyli pochodzą z dramatów Czechowa. After Play pozwala widzom śledzić dalsze ich losy.

Firelowi udało się zachować to co Czechowowi bliskie, sentymentalizm i okrutny świat, w którym próbuje odnaleźć się przytłoczona mnóstwem problemów jednostka. Doskonale zostało uwidocznione, charakterystyczne dla twórczości pisarza, dochodzenie do prawdy za pomocą wypowiedzi, w których mieszają się ironia, smutek i rozczarowanie.

Spektakl w reżyserii Bogdana Michalika jest dowodem na to, że w dobie cyfryzacji teatr może obyć się bez wideo czy też animacji atakujących widza. Wystarczy tylko dwóch świetnych aktorów i ciekawy tekst. Tyle wystarczy, by wywołać u widza wspomnienie sztuki, nawet kilka dni po jej obejrzeniu.

No, i po zabawie

Bożena Frankowska

ROZWIŃ

Tak jest w Białostockim Teatrze Lalek po godzinie i dziesięciu minutach. I po przedstawieniu sztuki irlandzkiego pisarza Briana Friela pt. "After Play" ["Afterplay"] w przekładzie Anny Wołek w reżyserii Bogdana Michalika.

Bogdan Michalik jest znanym reżyserem i profesorem w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Scenografia została zaprojektowana przez Julię Skuratową, sławną projektantkę dekoracji i kostiumów z Litwy, współpracującą z Białostockim Teatrem Lalek, a w 2010 roku podziwianą w Galerii BTL z okazji wystawy projektów scenograficznych pt. "Teatr Skuratowej". Przekładu dokonała Anna Wołek, tłumaczka wielu innych autorów i tekstów, jak "Mój boski rozwód" [My Brilliant Divorce] Geraldine Aron, "Survival" [Place At The Table] Simon Block, "Kamienie w kieszeniach" [Stones In His Pockets] Marie Jones, była dyrektorka warszawskiej "Agencji Teatralnej BIS" oraz "Centrum Sztuki Impart" i "Mandala Performance Festival" we Wrocławiu, obecnie działająca w Toruniu. Grają Sylwia Janowicz-Dobrowolska i Ryszard Doliński - aktorzy Białostockiego Teatru Lalek, absolwenci Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie-Białymstoku, a także wykładowcy przedmiotów zawodowych na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstroku.

Na scenie widzimy spotkanie dwojga bohaterów z dwóch sztuk Antoniego Czechowa: Zofii Aleksandrowny Sieriebriakow nazywanej Sonią, która jest siostrzenicą Iwana Pietrowicza Wojnickiego czyli Wujaszka Wani ze sztuki pod tytułem "Wujaszek Wania" oraz Andrzeja [Andrieja] Sjergiejewicza Prozorowa, męża Natalii Iwanowny a brata trzech sióstr (Ireny, Maszy i Olgi) ze sztuki pod tytułem "Trzy siostry".

Poznajemy ich w małym barku - kawiarence niedaleko moskiewskiego dworca kolejowego. Sonia, grana przez Sylwię Janowicz-Dobrowolską, porządkuje na stoliku dla gości jakieś dokumenty i rachunki. Ryszard Doliński, czyli Wujaszek Wania, przysiada się (zaproszony przez Sonię), by zjeść łapczywie talerz zupy z kawałkiem czarnego chleba - "świeżego", jak - rozkoszując się nim -wielokrotnie zapewnia.

Okazuje się, że jest to ich drugie przypadkowe spotkanie. Sonia, jakby podświadomie zafascynowana poznanym mężczyzną, stara się dowieść, że wiele zapamiętała z rozmowy podczas pierwszego spotkania. Ale to wywiera skutek niespodziewany. Niemal każda przypominana przez Sonię informacja wprawia Andrzeja Sjergiejewicza Prozorowa w zakłopotanie. Bezustannie musi prostować nieprawdziwe opowieści o swoim życiu osobistym (żona nie zmarła a odeszła), o powodach przyjazdu do Moskwy - nie gra w orkiestrze Teatru Wielkiego w Moskwie a w orkiestrze ulicznej, nie jest niezależnym finansowo artystą zaproszonym do udziału w operze pod batutą zagranicznej sławy a za swoją grę zbiera od przechodniów datki "co łaska" dla zrekompensowania kosztów pobytu w Moskwie z okazji odwiedzenia syna skazanego na karę wiezienia... Z niewygodnej pozycji blagiera (bo trudno powiedzieć, zważywszy powody, że krętacza czy łgarza), rozjaśniającego własne mistyfikacje wyraźnie zmierza do zapewnienia sobie dalszej znajomości z Sonią. Dopiero monolog Soni, kończący sztukę, i odkrycie identycznej gry pozorów po jej stronie, wyjaśni prawdziwą przyczynę Wujaszkowego niepowodzenia.

Gra pozorów podczas wspominanego bezustannie pierwszego spotkania i mozolne dochodzenie do odkrycia prawdy o losie i życiu obojga bohaterów podczas spotkania drugiego - dowodzą niezbicie tylko dwóch rzeczy: nieudanego życia obojga i niemożności zmiany smutnego losu. Odpowiedź na pytanie, czego potrzeba dla odwrócenia sytuacji obojga partnerów autor, aktorzy i reżyser pozostawili słuchaczom i widzom: odwagi zerwania dotychczasowych więzów?, nieliczenia się z otoczeniem w dążeniu do własnego zadowolenia i szczęścia?, umiejętności rozstania się z ludźmi bliskimi, którzy nie spełnili oczekiwań i okazali się obcy?, a może umiejętności artykułowania tych oczekiwań i rozmawiania, bez odgradzania się w skorupie samotności zbudowanej przez koleje i warunki życia, otoczenie i siebie samych, obowiązki i konwenans?

Przedstawienie jest klasyczne i tradycyjne w każdym calu i równocześnie nowoczesne pod każdym względem. Na otwartej przestrzeni sceny ma skromnie zarysowane pomieszczenie, ale przestrzeń jest zaaranżowana z wyczuciem każdego szczegółu - od rodzaju mebli (stół, dwa krzesła, serweta) po rozmieszcenie innym sprzętów, by zaznaczały klimat wnętrza nader skromnego baru-kawiarenki. Delikatnie sugeruje upływ czasu od epoki Soni i Andrzeja Prozorowa w utworach Czechowa - w tle świecą, przesuwają się, majaczą akcesoria multimediów, zaprojektowane przez Krzysztofa Kiziewicza niby obrazki lub źródła oświetlenia wiszące na ścianie. Skojarzenie dawności i współczesności nie przeczy sobie nawzajem, ale uzupełnia się i jakby wyraża prawdę ponadczasową - tak mogli w dworcowym barze gadać bohaterowie Czechowa także "Z wiśniowego sadu" i tak współcześnie w ruchomych rozbłyskach multimediów mogą wracać do ludzi odwieczne problemy - zagubienia w życiu, samotności wśród bliskich, smutku egzystencji, pragnień - ciekawszego życia, więzi z drugim przyjaznym człowiekiem, bliskości, zrozumienia... Czas się zmienia i zmieniają się obyczaje, pozostają niezmiennie trudne doświadczenia człowieka, jego marzenia i tęsknoty. Najtrudniejszy do przyjęcia dla widzów jest fakt, że na szczęście nie ma ani recepty ani ratunku. Może poza chwilowym obcowaniem z bratnią istotą?

W dworcowym barze-kawiarence, dzięki sprawczej sile konwersacji Soni, zagłębiamy się przede wszystkim w koleje losu Andrzeja. Swoją sytuację Sonia wyjaśnia nam po opuszczeniu baru-kawiarenki i powrocie na plan. Wtedy jakby z offu mówi o swoim życiu. Andrzej Prozorow już się prawie nie odzywa. Siedzi na swoim krześle bezradny, samotny, ze spuszconą głową. Bohaterowie widoczni dla widza razem, są już całkiem osobno i wyobcowani - każde ze swoim losem, każde w pojedynkę z ciężarem swojego losu. Ten zabieg reżyserski sprawia, że widz sam musi wyciągnąć wnioski dla siebie - czego w życiu pilnować lub co w życiu robić, by nie podzielić losu bohaterów.

Smutne, ale i kształcące przedstawienie. W całości zasługa twórców - reżysera , aktorów, scenografa. I teatru, który poważył się na to trudne zadanie. Choć na scenie dla dorosłych, to przecież w teatrze dla dzieci i z aktorami wykształconymi dla teatru formy. I po raz już nie wiem który dowiódł, że o wartości i wadze teatru decyduje nie klasyfikacja administracyjna teatru, ale sens przekazu do widowni oraz rzemiosło artystów -zrozumienie roli zapisanej w tekście przez dramatopisarza oraz wrażliwość, talent, środki - słowem umiejętność przetworzenia roli w postać sceniczną, skupiającą na sobie uwagę widza, interesującą przez swoje dzieje, przeżycia, rozterki serca i umysłu, a przy tym w postać sceniczną ukazaną w szerszej perspektywie ludzkich losów, w gruncie rzeczy zawsze podobnej, niezależnie od czasu i szerokości geograficznej.

Sylwia Janowicz - Dobrowolska nie gra Soni. Ona jest Sonią. Zastanawiamy się, co ciekawego jest dla niej w tych czytanych, poprawianych, porządkowanych papierach. Śledzimy jej, wyzierające spoza obojętnych słów i gestów, ale widoczne w spojrzeniach czy gestach autentyczne zainteresowanie mężczyzną przygodnie spotkanym, uprawianą przez niego sztuką, pobytem w Moskwie. Rozumiemy jej narastające zniechęcenie kolejnymi tłumaczeniami na temat opowiadanych nieprawdziwości i wzrastające zrozumienie powodów tego koloryzowania. Jest to dla niej istotne usprawiedliwienie jej własnych nieprawdziwych opowieści o swoim życiu. Ale w końcowych partiach przedstawienia ta Sonia Sylwii Janowicz - Dobrowolskiej opisuje nam swoje życie i swoje rozterki, zmuszając do refleksji nad życiem nie tylko postaci scenicznych lecz otaczających nas innych ludzi.

Ryszard Doliński nie jest, jak Sylwia Janowicz-Dobrowolska, tylko autentyczną postacią przeniesioną na scenę z dookolnej rzeczywistości. Jest Andrzejem Prozorowem z dramatu Antoniego Czechowa i z dramatu Briana Friela, ale zachowuje aktorski, sceniczny, teatralny dystans do postaci. Tworzy ją innymi środkami. Są mniej naturalistyczne a bardziej zagrane - i w zarysowaniu sylwetki wewnętrznej bohatera, i w jego zachowaniu - w gestach, wypowiedziach, rozwoju, zmianach. To postać od początku do końca Czechowowska. Ale równocześnie bardzo współczesna - przede wszystkim w sposobie mówienia - w intonacji, urywanym rytmie wypowiedzi, a zwłaszcza pauzach zamyślenia. Po przedstawieniu pozostaje nam w pamięci przysadzista sylwetka człowieka przygniecionego jakby potrójnym ciężarem - zmyślenia, odwołania, odrzucenia. Zastanawiamy się, co myśli, siedząc nieruchomo ze spuszczoną głowa i jakby obojętny na wszystko - czy że los jest okrutny, czy że jego życie jest ponad siły, czy żałuje chwil życiowej improwizacji, obwiniając je za dalszą samotność.

Myślę, że publiczność czasów "kultury obrazu", by nie powiedzeć "obrazkowej" będzie oglądała i chwaliła to przedstawienie i jego twórców. Jest już widocznie zmęczona (tak mówią raporty kasowe!) teatrem post-dramatycznym pozbawionym fabuły, postaci, zdarzeń, związku przyczynowo-skutkowego i sensu. Więc chętnie posłucha marzeń bohaterów Czechowa, co zabłądzili aż do Irlandii, a nie znalazłwszy tam lepszego życia wracają bliżej swoich stron.

Takie przedstawienia wytyczają nowe drogi teatru dzisiejszego , nowe drogi powrotu do dawnych konwencji scenicznych - od teatru efektów, obrazów, zmysłów, wystawiającego nagie ciało aktora na widok publiczny wśród migających multi-mediów do teatru myśli, słowa, literatury i bohaterów zagranych tak, by widzowie mogli się z nimi utożsamiać, nie zgadzać, dyskutować.

MULTIMEDIA

odtwórz Trailer spektaklu "After Play"
Trailer spektaklu "After Play"

HISTORIA / HISTORY

Udział w festiwalach, przeglądach, nagrody

ROZWIŃ

2014 r. XXI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek SPOTKANIA w Toruniu

  • wyróżnienie za rolę Andrieja Prozorowa przyznane Ryszardowi Dolińskiemu 

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt