Kilka kawałków drewna, zwykła niebieska płachta, a ile emocji! Lalkowa wizualizacja chciwości zafascynuje i dzieci, i dorosłych. I pokaże, jak wiele można opowiedzieć w sposób wręcz ascetyczny.
Prosty stół, zawieszona płachta, drewniane lalki, parę dodatkowych rekwizytów. W sumie niewiele jak na godzinną historię o zachłanności, która urasta do rozmiarów monstrum. A jednak twórcy lalkowej wersji „Bajki o rybaku i złotej rybce” w Białostockim Teatrze Lalek potrafią wyczarować niezwykłą przestrzeń i oczarować nią widzów. To zasługa polsko-białoruskiej produkcji: prostych scenograficznych patentów, precyzyjnej reżyserii Igora Kazakova i świetnych umiejętności białostockich lalkarzy (Grażyny Kozłowskiej, Agnieszki Sobolewskiej, Ewy Żebrowskiej, Krzysztofa Bitdorfa i Zbigniewa Litwińczuka).
Patenty lalkarzy
Oto błysk światła – i w małej salce kawałek niebieskiej materii zacznie się mienić niczym turkusowe bajeczne morze, w jednej sekundzie urzekając publiczność.
Z sekutnicy, której ciągle mało i mało, łapczywość wypełznie w nadzwyczajny sposób – za pomocą kilku żarłocznych rąk i syku „Moje, moje, moje!”. Rybka podana na obiad zostanie ogryziona do ości w mig. A przecież nie jest to łatwe, jeśli rybka jest lalką, a konsumuje ją... inna lalka.
Nasi aktorzy mają jednak swoje patenty. I właśnie obserwowanie tych sprytnych sztuczek daje największą radość ze spektaklu. Bo fabuła ludowej bajki (spisanej przez braci Grimm ponad 200 lat temu, a w kilkadziesiąt lat po nich w wersji poetyckiej napisanej na nowo przez Puszkina) znana jest chyba każdemu. Jest rybak, jest żona, żyją sobie w lepiance. Nagle złota rybka łapie się w sieci, w zamian za wolność chce spełnić życzenia rybaka, ale ten o życzeniach nawet nie myśli, wypuszcza ją bez wahania. Nie w smak to żonie rybaka, odsyła go z powrotem nad morze, rybka ma coś za wolność dać. I daje: najpierw koryto, potem dom, wreszcie zamek. Ale nienasyconej sekutnicy nadal mało...
Lalkarze opowiadają tę historię za pomocą surowych, topornych, jakby wyheblowanych z kawałka drewna lalek (wymowna scenografia Aleksandra Vakhrameeva). I przywracają wiarę w istnienie spektaklu pełnego prostoty i najprostszych animacyjnych zabiegów.
Prawdziwe żarłoczne monstrum
Wiele w tej adaptacji humoru – choćby wstęp do spektaklu. Aktorzy zwykle animują lalki, trzymając je przed sobą (co też jest atrakcją: obserwowanie min animatorów to prawdziwe przedstawienie). Ale czasem grają też w żywym planie – jak właśnie w początkowej scenie. Przybywa jeden wędkarz, zarzuca przynętę. Za chwilę drugi, trzeci, czwarty, piąty. Każdy ma swoje miejsce w szeregu, każdy zna swoją hierarchię, a z tej wynika też rozmiar wędki. Chwilę po scenie w żywym planie – całkowita miniaturyzacja – teraz rybak zmniejsza się do rozmiarów palca. Za moment – zwiększa się dwukrotnie. I tak na przemian, tu bowiem niespodzianka goni niespodziankę.
Urokliwa jest scena, w której po zdobyciu koryta żona rybaka zażywa kąpieli. Na chwilę dołącza doń rybak i przez moment bawią się, pluskając beztrosko. Sielanka? Przez chwilę. W sekutnicy łapczywość bowiem narasta. To nie puste słowo – tak właśnie grają białostoccy aktorzy – emocje biją z drobnych lalek jakby były to żywe postaci. Im więcej niechęci i pogardy jest w sekutnicy, tym bardziej kurczy się rybak. A że lalki są nadzwyczaj wręcz proste, daje to jeszcze ciekawszy efekt. Rybak to ledwie cztery kawałki drewna, przesuwające się niczym ślimak, wolno, trochę z lękiem. Sekutnica – przeciwnie. Gdy jest na scenie, zagarnia ją swą gestykulacją niemal w całości.
Prawdziwe żarłoczne monstrum.
To baśń pełna symboli, pełna prostoty, ale też wielu wymiarów. Jest tu zapis ludzkiej pychy, jest opowieść o destrukcyjnej relacji, politycznej metafory też można się tu doszukać. Widz w każdym wieku odczyta to, co jest w stanie odczytać na swoim poziomie. I takie są często spektakle Białostockiego Teatru Lalek – emocjonalne przekładańce, dla każdego. W tym najnowszym pobrzmiewa narodowa muzyka rosyjska, ale też w przewrotnej aranżacji specjalnie skomponowaną do przedstawienia przez Aleksandra Litvinovskiego.
Piękna prosta opowieść dla całej rodziny.