Ożywią Ritza, przywołają klimat międzywojnia, zaproszą słynnych bywalców, przytoczą hotelowe fakty i mity - a wszystko to w rozśpiewanej komedii kryminalnej "Hotel Ritz. Musical". Twórcy premierowego spektaklu w Białostockim Teatrze Lalek wyprawią nas w przeszłość, zapowiadając: to będzie szalona noc! Premiera w reż. Joanny Drozdy w piątek (18 listopada) o 19.
Za perłą dawnego Białegostoku – słynnym przedwojennym, nieistniejącym już hotelem Ritz, dziś możemy tylko powzdychać. Był nowoczesny, bywał w nim białostocki high life, bywali możni tego świata, miał podskórne tajemne życie. Budził podziw, ale też i niezdrową sensację. Był jednak przede wszystkim miejscem-symbolem: ikoną wolności, niezależności, swobody i międzywojennego artystycznego szaleństwa.
Barwne towarzystwo
Klimat owych czasów postanowiła przywołać, zaproszona przez BTL, Joanna Drozda, aktorka i reżyserka, współpracująca z Teatrem Syrena i Teatrem Polskim w Poznaniu. Po obszernym researchu stworzyła scenariusz, napisała teksty piosenek, a także spektakl w musicalowej konwencji wyreżyserowała. Puściła wodze fantazji i na jedną noc, wraz z zespołem BTL, do Ritza sprosiła barwne towarzystwo – prawdziwych bywalców słynnego hotelu, jak i fikcyjnych, wrzucając ich w sam środek kryminalnej intrygi.
To prawdziwa galeria indywidualności, wśród nich ci autentyczni: czyli m.in. pochodząca z Białegostoku znana aktorka międzywojnia Nora Ney (Magdalena Ołdziejewska), czy słynny pułkownik Mikołaj Kawelin, białostocki społecznik, mecenas kultury, twórca klubu Jagiellonia, który w Ritzu bywał regularnie (w tej roli Adam Zieleniecki, nie do poznania, póki się nie odezwie). A także m.in. arystokrata carski (który później zasłynął jako jeden z zabójców Rasputina), dandys i ekscentryk, książę Feliks Jusupow (Błażej Piotrowski) i kilka innych znanych postaci.
Wszystkich do Ritza ściąga sensacyjny występ, atrakcja na skalę światową – występ Kobiety-Muchy, która bez zabezpieczeń ma wspiąć się na fasadę hotelu (w tej roli – Izabela Wilczewska, która swoje akrobatyczne umiejętności – taniec na linie – brawurowo pokazuje choćby w spektaklu „Moniuszko").
Co z tego wynikło – najlepiej zobaczyć samemu i pozwolić zabrać się na muzyczną wyprawę w rytmie charlestona w głąb minionych czasów i wyobraźni. Bo to wyobraźnia gra tu pierwsze skrzypce.
– Historia została wymyślona, zmyślona, wydumana – czegóż ja w tym spektaklu nie nawymyślałam, a ci biedni aktorzy muszą to wszystko, co wymyśliłam, grać – żartuje Joanna Drozda. – Nasza szalona kryminalna komedia dzieje się w hotelu Ritz w ciągu 24 godzin, absynt się leje strumieniami, dzieją się różne czary-mary, a także kryminalna intryga zbudowana m.in. wokół pewnej sekretnej skrzyni. Tę noc wypełnią romanse, kłótnie, próby kradzieży i inne wydarzenia odsłaniające prawdziwe oblicza naszych bohaterów, bo też i wielu z nich po takiej nocy dostąpi przemiany.
Białostocką premierę wypełnią najróżniejsze postaci, piosenki, taniec, humor, tajemnice, a wszystko to w rytm muzyki granej na żywo.
Piękny świat
Skąd pomysł, by w opowiadać właśnie o Ritzu?
– Sam hotel jest czymś w rodzaju mikroświata, dzięki czemu możemy też opowiadać o ludziach, co uwielbiam robić. Pomyślmy: jedyny Ritz w Polsce był właśnie w Białymstoku. Dlaczego tu? Bo ówczesny Białystok był miejscem na styku kultur, w którym krzyżowały się handlowe szlaki, różne kultury żyły w zgodzie. Był trochę jak teraz Nowy Jork czy Londyn – w sensie łączenia różnych światów i kultur, egzystujących w spokoju obok siebie. Ten świat sprzed stu lat, o którym czytałam, jest piękny, zachwycał swoją różnorodnością. Zastanawiałam się, jak to jest, że udawało się to sto lat temu, i co zrobić, by udawało się teraz – opowiadała podczas konferencji prasowej reżyserka. – Współpracuję od dawna z Michałem Łaszewiczem, autorem muzyki, który jest z Białegostoku, on współpracuje z Mateuszem Korolczukiem, scenografem, który też ma związki z Białymstokiem, pomyśleliśmy, a czemu by właśnie nie opowiedzieć o słynnym Ritzu?
Joanna Drozda mówi: – Chcę patrzeć z czułością na człowieka, lubię, gdy teatr niesie widzom otuchę. I pamiętając o tym, tworzyliśmy ten spektakl. Towarzyszyła mi m.in. myśl: musimy uważnie przechodzić przez życie, doceniać pewne kwestie, dostrzegać. Bo wiele rzeczy przemija, znika bezpowrotnie. Był Ritz, a dziś nie ma nic. Były wielkie kultury w Polsce, a teraz już ich nie ma. Druga myśl zaś była taka: szukamy czegoś, co jest bardzo daleko, a przecież coś, co jest najważniejsze, bywa, że mamy tuż przed nosem, w zasięgu ręki, tylko tego nie dostrzegamy. W naszym spektaklu ta myśl przekłada się choćby na wątek boya hotelowego i pokojówki.
Powroty, marzenia
Mateusz Smaczny: – Hotelowego boya gram ja, i mój boy nieustannie tęskni za wielkim światem. Ritz to wspaniałe miejsce, ale mój bohater chciałby gdzieś dalej, wyżej. Tymczasem nieoczekiwanie to właśnie w Ritzu jego marzenie się przeformatuje.
A stanie się m.in. za sprawą promiennej pokojówki (w tej roli Weronika Bochat).
W postać słynnej aktorki Nory Ney (inaczej Soni Najman, urodzonej we wsi Sielachowskie w gminie Wasilków) wcieli się Magdalena Ołdziejewska. – Nora kiedyś, by wyrwać się z Białegostoku, a została zamknięta na klucz, uciekała wręcz przez okno. Po latach jednak do Białegostoku wraca, spędza tu uroczy poranek i szaloną noc, i stwierdza, że warto było tu wrócić i spędzić czas. Traktuje to wszystko sentymentalnie. Ta rola to wyzwanie: tańczę, śpiewam. Ale uwielbiam takie klimaty, bardzo się cieszę, że w BTL takie zadanie mi powierzono – mówi aktorka BTL (związana także z niezależną grupą teatralną – Spider Demon Massacre).
Na scenie pojawi się także totumfacki Kawelina, jego prawa ręka, zarządca i doradca.
– Nie jest co prawda przez wszystkich darzony należytym szacunkiem, ale tej nocy w Ritzu znajdzie sens istnienia, a lejący się absynt zmieni jego pogląd na świat – mówi wcielający się w tę rolę Artur Dwulit.
Obsada spektaklu to: Sylwia Janowicz-Dobrowolska, Grażyna Kozłowska / Łucja Grzeszczyk, Izabela Maria Wilczewska, Magdalena Ołdziejewska, Agnieszka Sobolewska / Weronika Bochat, Ewa Żebrowska, Paweł S. Szymański, Adam Zieleniecki, Artur Dwulit, Mateusz Smaczny, Błażej Piotrowski, Piotr Wiktorko.
Muzyka na żywo
Autorem muzyki i kierownikiem muzycznym spektaklu jest Michał Łaszewicz. – W czasach młodości, gdy myślałem o białostockim Ritzu, zastanawiałem się, jak mogła grać tu ta słynna hotelowa orkiestra. Te moje wyobrażenia próbowałem zawrzeć w muzyce do spektaklu, mocno osadzonej w międzywojennej epoce. Stylizujemy tę muzykę, dziś mamy inny skład instrumentalny, ale zanurzamy się w fokstrotach, charlestonach – mówi kompozytor.
Opiekę muzyczną i wokalną nad spektaklem sprawuje Marcin Nagnajewicz (który również zasiada za fortepianem): – Mamy muzyczną podwójną obsadę, która gra na żywo. Pojawia się trąbka, saksofon, kontrabas, perkusja, fortepian. Wystąpią muzycy: Jan Siwik, Mateusz Kurkowski, Jan Mlejnek, Gabriel Tomczuk, Cezary Just, Marcin Jadczak. Z takich muzyków możemy być dumni, świetnie się razem bawimy.
Za choreografię spektaklu odpowiada Karolina Garbacik, autorem scenografii i kostiumów jest Mateusz Korolczuk:
– Tworzyliśmy je na bazie zebranych wspomnień, artefaktów, inspiracji. W zbiorach archiwum znalazłem szczegółowy projekt fasady hotelu Ritz i na jego podstawie przygotowaliśmy prezentację graficzną. To przestrzeń, która jest symboliczna, nie przytłacza artystów, a daje im możliwość zaistnieć – mówi scenograf.