Zobacz opis Zobacz opis sztuki: MARVIN
Kategoria BTL Nowa Dramaturgia
KATEGORIA WIEKOWA Dla rodziny
CZAS TRWANIA 75 min.

MARVIN

OPIS / OVERVIEW

MARVIN

„Czasami lepiej jest nie chodzić do lekarzy. Zawsze coś znajdą” – stwierdza Dinozaur Marvin w chwilę po tym, jak dowiaduje się (od lekarza właśnie), że ma wyginąć. 

Od tego momentu jego życie zmienia się diametralnie. Lecz wyginięcie nie jest jeszcze takie najgorsze: najgorsze jest to, że nie ma Przyjaciela, któremu mógłby się na to pożalić…

Czy nasz uroczy Dinozaur odnajdzie Przyjaciela – na śmierć i życie? 

Czy może to Przyjaźń odnajdzie Jego?

Zapraszamy na ciepłą, pełną humoru opowieść o przyjaźni i o tym, że w życiu najważniejsze są małe, maluteńkie chwile, z których tworzy się wielkie wspomnienia. I że z wśród tych malutkich, maluteńkich chwil najpiękniejsza jest zawsze ta (jak twierdzi Motyl Ulisses), która nazywa się: „ta-tu-teraz”.

 

Spektakl bierze udział w 31. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

 

“Sometimes it’s better not to visit doctors. They always find something,” remarks Marvin the Dinosaur moments after learning (from a doctor, no less) that he’s destined to go extinct.

From that moment, his life changes dramatically. Yet extinction isn’t the worst of it – the worst part is that he doesn’t have a Friend to share his woes with. 

Will our charming Dinosaur find a Friend – for life and death? 

Or will it be Friendship that finds Him? 

Join us for a warm, humorous tale about friendship and the little, tiniest moments that make up life’s greatest memories. And among all those tiny, tiniest moments, the most beautiful one (as the butterfly Ulysses claims) is always called: “this-here-now.” 

6 listopada 2024
Konferencja prasowa przed premierą spektaklu "Marvin"
Zobacz
6 listopada 2024
Spektakl "Marvin" bierze udział w 31. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej
Zobacz
8 listopada 2024
Premiera spektaklu "Marvin"
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

autor / author
reżyseria / direction
scenografia / scenography
Michał Wyszkowski
muzyka / music

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Spektakl „Marvin” – najnowsza propozycja Białostockiego Teatru Lalek

(jd), Radio Akadera, 6.11.2024

ROZWIŃ

„Czasami lepiej jest nie chodzić do lekarzy. Zawsze coś znajdą” – stwierdza Dinozaur Marvin w chwilę po tym, jak dowiaduje się właśnie od lekarza, że ma wyginąć. To początek najnowszej sztuki pt.: „Marvin” autorstwa Marty Guśniowskiej.

Dramaturżka tym razem zajęła się także reżyserią przedstawienia.

– Lubię o tym mówić, że to jest spektakl familijny, myślę, że od lat sześciu do 106, jak ktoś ma 107 też może przyjść. Temat jest trudny, bo temat jest o wyginięciu, ale z drugiej strony to tak samo jak rozmawiamy z dziećmi o śmierci, no jakby musimy porozmawiać, bo to, że nie będziemy rozmawiać nie znaczy, że jej nie ma, ale jak zwykle rozmawiamy w taki sposób bardzo dziecięcy, bardzo przyjazny, opakowujemy to w zabawną, ciepłą historię, nie ma tam strachu, nie straszymy, to jest bardziej opowieść, troszkę o pogodzeniu się z tym, co nas czeka, jacy jesteśmy, jakie jest życie, ale też o poszukiwaniu przyjaźni o tym, że jeżeli szukamy przyjaciół, to zawsze ich znajdziemy – dodaje Marta Guśniowska.

Ciepła opowieść o przyjaźni i umiejętności cieszenia się z każdej chwili życia to najnowsza propozycja Białostockiego Teatru Lalek dla całych rodzin. Premiera – 8 listopada, kolejne pokazy w sobotę i niedzielę.

O tym jak trudne jest wymieranie, ale i o przyjaźni. Nowy spektakl w Białostockim Teatrze Lalek poruszy ważne tematy. Premiera w piątek

Urszula Śleszyńska, "Kurier Poranny", 7.11.2024

ROZWIŃ

Już w najbliższy piątek, 8 listopada o godz. 19 w Białostockim Teatrze Lalek odbędzie się premiera spektaklu "Marvin" autorstwa i w reżyserii Marty Guśniowskiej. Rzecz piękna i ponadczasowa, traktująca o przyjaźni, życiu i śmierci. Podana tak, by trafić i do małego i do dużego widza. Z pięknymi lalkami i scenografią oraz wyjątkową muzyką.

(...)

Już w piątek twórcy Białostockiego Teatru Lalek zaprezentują nam opowieść ciepłą i pełną humoru. Będzie o przyjaźni i o tym, że w życiu najważniejsze są małe chwile, z których tworzy się wielkie wspomnienia.

(...)

Spektakl o dinozaurze szukającym przyjaciół w Białostockim Teatrze Lalek

Olga Gordiejew, Polskie Radio Białystok, 8.11.2024

ROZWIŃ

To opowieść o przyjaźni, uważności i o tym, że w życiu najważniejsza jest ta chwila, która właśnie trwa. W Białostockim Teatrze Lalek premiera spektaklu "Marvin" autorstwa i w reżyserii Marty Guśniowskiej.

Czasami lepiej jest nie chodzić do lekarzy. Zawsze coś znajdą - stwierdza Dinozaur Marvin w chwilę po tym, jak dowiaduje się (od lekarza właśnie), że ma wyginąć. Od tego momentu jego życie zmienia się diametralnie. Lecz wyginięcie nie jest jeszcze takie najgorsze: najgorsze jest to, że nie ma Przyjaciela, któremu mógłby się na to pożalić…

Czy Dinozaur odnajdzie Przyjaciela - na śmierć i życie? Czy może to Przyjaźń odnajdzie jego? W BTL-u w piątkowy (8.11) wieczór premierowy pokaz pełnej humoru opowieści o tym, że w życiu najważniejsze są małe, maluteńkie chwile, z których tworzy się wielkie wspomnienia. I że z wśród tych malutkich, maluteńkich chwil najpiękniejsza jest zawsze ta (jak twierdzi Motyl Ulisses), która nazywa się: „ta-tu-teraz”.

Świeżutka, listopadowa premiera w BTL. "Marvin" to spektakl familijny, który skradnie niejedno serce!

Urszula Śleszyńska, "Kurier Poranny", 9.11.2024

ROZWIŃ

(...)

W piątkowy wieczór w BTL zaroiło się od dzieci. Ale nie zabrakło też dorosłych widzów. Wszyscy oni szczelnie wypełnili kameralną salę, a później długo nagradzali aktorów i twórców brawami. Nie ma się co dziwić, "Marvin" to bowiem bardzo dobry spektakl.

Tytułowy Marvin jest dinozaurem. Pewnego dnia od lekarza dowiaduje się, że tak właściwie to... ma wyginąć. Od tego momentu jego życie zmienia się diametralnie. Lecz wyginięcie nie jest jeszcze takie najgorsze: najgorsze jest to, że nie ma przyjaciela, któremu mógłby się na to pożalić. Czy uda mu się go znaleźć? A może będzie więcej niż jeden? To piękna, bardzo wielowymiarowa, a momentami filozoficzna wręcz opowieść o tym, co w życiu najważniejsze. I o tym, by nie skupiać się na rzeczach, na które nie mamy wpływu, tylko celebrować tu i teraz.

(...)

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

Marta Guśniowska – Marvin w Białostockim Teatrze Lalek

Jerzy Doroszkiewicz, geekstok.pl, 9.11.2024

ROZWIŃ

Marta Guśniowska, nadworna dramaturżka Białostockiego Teatru Lalek, po raz pierwszy reżyserowała w Białymstoku swój własny tekst. Bez wątpienia –  wszechstronnie zrealizowany „Marvin” będzie hitem teatru familijnego małej sceny przy Kalinowskiego.

Sama historia jest banalna – główny bohater Marvin, zgodnie z wiedzą historyczną ma wyginąć. Młody gad dowiaduje się owej oczywistej oczywistości od medyka – nie zdziwi zatem starszych puenta, że kiedy się pójdzie do doktorów – zawsze coś wynajdą. I mniejsza o to, że to niepedagogiczne. Marta Guśniowska puszcza oko do rodziców, ale i pokazuje całym rodzinom, że od mądrości książkowych i papierowego zastanawiania się „to be or not to be” ważniejsza jest inteligencja emocjonalna. Dlatego Marvin opuszcza bibliotekę i rusza w świat, by szukać przyjaciół. Chce zwyczajnie komuś wyżalić się na swój los. Nie wszak gad, że życie – także prehistoryczne to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, nawet jeśli wykluł się z jaja. Ale się dowie!

Jak? Ano pozna Ulisesa III Motyla. I nawet nie zauważy, że będzie przeżywał kolejne przygody z jego następcami. Bo w tej bajce motyle żyją tylko jeden dzień. A czy można śmiać się z tak krótkiego życia? Marta Guśniowska i to potrafi – ciepło i z empatią. Długie życie może też być przekleństwem, bo wówczas trzeba patrzeć jak przyjaciele odchodzą – a to staje się przekleństwem żółwia Fina. I w ten oto sposób już wiemy, jakie problemy nurtują naszych bohaterów. A reżyserka ubiera je w fantastyczne sceny, wykorzystując nieograniczone możliwości teatru lalek i doskonały warsztat aktorów.

Marvin jest młody, ale desperacko walczy o siebie, o przyjaźń. Mateusz Smaczny grający z oddaniem tę rolę już  w pierwsze scenie ma do pomocy Łucję Grzeszczyk-Żukowską. On otwiera i zamyka oczy, smutno zwiesza gadzi łebek, podczas kiedy aktorka animuje jego dolne kończyny. Wspólnie znakomicie odgrywają scenę złości. Potem jest równie brawurowo i zabawnie.

Motyle Krzysztofa Bitdorfa nie mogą usiedzieć w miejscu, za to mają problem z dobraniem spodni w odpowiednim rozmiarze i boją się zarazków. Ale latają ciesząc się każdą chwilą – wszak każda z nich może być ostatnią.

Świetnie w epizodach wypada Piotr Wiktorko – wróżbita, czy diabeł – prezentuje się wyśmienicie. Skromnie występujący jako współanimujący Maciej Zalewski ma swoje apogeum w roli Jeża. Jak on się złości, jak wpada w furię – autentycznie zaczyna się robić żal kolczastego ssaka.

Łucja Grzeszczyk-Żukowska błyszczy w miniaturach animując a to miesięcznikiem, choć bez dołączonej płyty DVD, a to telefonem z ubezpieczalni. Bo tu każdy rekwizyt i element scenografii zaprojektowany przez Michała Wyszkowskiego ma znaczenie. Choćby znakomity patent na łoże Marvina, które staje się stołem, a już za chwilę skrzynką na listy. Tak działa magia teatru, taką wyobraźnią wykazują się reżyserka i scenograf. A scena z łapaniem robaczka na haczyk? Prawdziwy gejzer fantazji, a wszystko w konwencji karuzeli na wesołym miasteczku. Żywa paprotka, czy gadające książki to prawdziwe scenograficzne perełki. A jest ich, podobnie jak lalkowych gagów, o wiele więcej.

Są nawet tak nadużywane w teatrach multimedia – to prościutki cykl slajdów uwieczniających przyjaźń dinozaura z żółwiem. Michał Jarmoszuk w tej roli jest po prostu niezrównany. Ciałem i głosem staje się jednością ze swoją lalką, a scenograf z reżyserką wykorzystują nawet ruchome części skorupy, nie uwłaczając przy tym inteligencji widzów. Kwestie wypowiadane przez żółwia i jego usposobienie jako żywo przypominają Kłapouchego – przyjaciela Kubusia Puchatka. A setki słownych igraszek Marty Guśniowskiej wywołują salwy śmiechu, nawet jeśli co nie co da się przewidzieć. Wiadomo, że zamiast suplementów diety przyjaciele wybiorą suplement encyklopedii, a widownia nie może powstrzymać uśmiechu.

A więc jednak książki się do czegoś przydają! Wszak powtarzając za Gałczyńskim, „z książki płynie odwaga, książka życiu pomaga” i trzej przyjaciele dosłownie odlecą do nieba – w końcu i rodzice i prędzej czy później ich dzieci przekonają się, że nie są nieśmiertelni. Ale póki co – z świetnie zinstrumentowanymi melodiami autorstwa Marcina Nagnajewicza – oswajają się z odchodzeniem motyli, umiejętnością kompromisów w przyjaźni, nawet jeśli „tego” nie robi się najlepszemu przyjacielowi. Marta Guśniowska pięknie i z inteligentnym humorem umie opowiadać o odchodzeniu.

„Marvin” to w każdym calu odlotowy spektakl – językowo, scenograficznie i oczywiście aktorsko. Bawią się na nim dorośli, z perfekcyjnej i bardzo zabawnej animacji śmieją się dzieci, a postaci przyjaciół o tak odmiennym bagażu doświadczeń i życiorysach, dowodzą, że w prawdziwej przyjaźni nie ma barier. Polecam

Dinozaur Marvin ma wyginąć. Czy uda mu się znaleźć przyjaciela?

Anna Dycha, dziennikteatralny.pl, 14.11.2024

ROZWIŃ

Ciepły, pełen humoru, familijny spektakl „Marvin" to najnowsza propozycja Białostockiego Teatru Lalek. To nie tylko rzecz o przyjaźni, ale również o trudniejszych tematach, m.in. odchodzeniu. Po raz pierwszy swój własny tekst wyreżyserowała Marta Guśniowska, dramaturżka BTL-u.

Widzowie Białostockiego Teatru Lalek doskonale znają teksty Marty Guśniowskiej. Mądre, zabawne, pełne językowych zabaw, traktujące o ważkich tematach, które trafią zarówno do dzieci, jak i do dorosłych. To świetny materiał na scenę, do stworzenia familijnego spektaklu, który będzie i bawił, i wzruszał. I taki właśnie jest „Marvin" – historia samotnego dinozaura, którego życie zaskakująco się odmieni.

Kto szuka przyjaciela, ten na pewno znajdzie

„Czasami lepiej jest nie chodzić do lekarzy. Zawsze coś znajdą" – stwierdza Dinozaur Marvin w chwilę po tym, jak dowiaduje się (od lekarza właśnie), że ma wyginąć. Od tego momentu jego życie bardzo się zmienia. Doskwiera mu brak przyjaciela, z którym mógłby dzielić swój los. Rozpoczyna więc jego poszukiwania. Spotyka Motyla Ulissesa III i nawet nie zorientuje się, że każdy dzień spędza z jego następcą. Motyle żyją wszak jeden dzień. Przyjacielem dinozaura zostaje też żółw Fin, z którym spotyka się w cukierni. Zawędrują do wesołego miasteczka, będą łowić ryby, wezmą udział w seansie spirytystycznym, a nawet trafią na cmentarz! Uda im się też spełnić marzenie o locie balonem.

Mateusz Smaczny gra Marvina z wielkim wyczuciem i przekonująco. Nie ustępuje mu Michał Jarmoszuk – przezabawny Fin, zdający sobie sprawę z własnej nieporadności. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie do spektaklu rozwiązania, w którym bohaterowie zwracają się do pozostałych aktorów po imieniu, np. żółw Fin mówi tak do Krzysztofa Bitdorfa. Zresztą grany przez tego ostatniego Motyl Ulisses III ma w sobie mnóstwo uroku i zabawnego dystansu.

Łucja Grzeszczyk-Żukowska mistrzowsko animuje nawet telefon, błyszczy też w scenie z kioskiem „Ruchu". Brawa także dla aktorów, którzy mają wprawdzie mniej do zagrania, ale nie sposób ich nie zapamiętać. Czy to wróżbita, czy przebiegły diabeł – Piotr Wiktorko przykuwa uwagę. Maciej Zalewski daje z kolei popis jako bardzo zirytowany Jeż.

Językowe smaczki i wesołe miasteczko

Mocną stroną przedstawienia – jak to tradycyjnie u Marty Guśniowskiej – jest warstwa językowa. Zabawy słowami – ich brzmieniem, znaczeniem – mamy już od początku. Marvin zamierza zasięgnąć języka w sprawie swojego wyginięcia. Jak się okazuje język leży za wysoko (na półce z książkami), by do niego dosięgnąć.

I dalej: „Budziłem się w doskonałej formie" – rzecze Marvin, przeciągając się w... formie do ciasta. W aptece natomiast można zamiast suplementu diety dostać suplement encyklopedii. Połknąć książkę zamiast leków? Przecież „dobrą książkę połyka się w jeden wieczór". Takich smaczków jest dużo więcej. Warto na spektakl przyjść nawet wielokrotnie, by wyłapać wszystkie niuanse, nawiązania, skojarzenia.

W warstwie wizualnej duże wrażenie robi wesołe miasteczko, a zwłaszcza karuzela (autorem scenografii jest Michał Wyszkowski). Nie ma przesytu multimediów. Widzowie zobaczą kilka wspólnych fotografii Marvina i Fina wykonanych – a jakże! – w Białymstoku – a to na tle ratusza, a to koła młyńskiego. Całości dopełnia subtelna muzyka Marcina Nagnajewicza

Niech żyje przyjaźń! A ta jest rzeczywiście prawdziwa. Dinozaur Marvin wyginie, ale zostanie zrozpaczony żółw Fin. „Nie pomyślałeś, że stracę przyjaciela i będę odczuwał pustkę przez dziesiątki lat?" – mówi. O odchodzeniu można opowiedzieć w delikatny, mądry sposób, bez patosu i banału. Znakomicie się to w tym spektaklu udało.

"Marvin" - historia o dinozaurze, który bał się wyginięcia, a jeszcze bardziej samotności. Pełna humoru, wzruszeń i mądrych, życiowych prawd

Urszula Śleszyńska, "Kurier Poranny", 25.11.2024

ROZWIŃ

(...)

Dobrze i zabawnie jest już od pierwszej chwili, kiedy to jeden z aktorów, Krzysztof Bitdorf wita widzów wymachując miotłą i tubalnym głosem pytając: "E, jeszcze długo będą leźli?!". Chwilę później już widzimy Dinozaura Marvina, który wychodzi z pytaniem czy my też wyginiemy? I czy może moglibyśmy tak razem? Będzie raźniej!

Od tej chwili wchodzimy w świat pełen momentami absurdalnego poczucia humoru, wzruszeń i życiowych, wręcz filozoficznych prawd. Z pięknymi, baśniowymi dekoracjami, pomysłowa scenografią i świetnymi lalkami - których jest tu naprawdę cały przekrój, a każdy lalkarz mógłby się uczyć animacji na ich podstawie.

(...)

Ogr(omnie) pyszny teatr

Kamila Łapicka, e-teatr.pl, 6.02.2025

ROZWIŃ

Nie tak dawno, dawno temu sztuki Marty Guśniowskiej zostały określone jako „dramaturgia shrekopodobna”. Spróbujmy odgadnąć, co Autor tego kapitalnego konceptu miał na myśli, przyglądając się wystawieniu Marvina w Białostockim Teatrze Lalek. Tym bardziej, że mamy do czynienia z realizacją podręcznikową, wyreżyserowaną przez samą baśniopisarkę.

Shrek, bohater amerykańskiej komedii z roku 2001, jest samotnym, zuchwałym, pogodnym i bardzo zabawnym ogrem, mieszkającym na odludziu. Jego towarzysz, osioł, zwany Osłem, to uparciuch, który zamiast bać się potwora z bagien, ochoczo przystaje do jego kompanii. Historia ich przyjaźni łamie wszelkie kanony i niesie optymistyczny przekaz: tylko akceptując swoją prawdziwą naturę i odmienność każdego stworzenia, można znaleźć szczęście, albo przynajmniej przeżyć najfajniejszy dzień na świecie. Film zawiera odniesienia do innych baśniowych historii i do obszernego asortymentu kultury popularnej, a wiele wyrażeń ze shrekowego dialektu przeniknęło do języka potocznego.

Jak się ma to uniwersum zielonego olbrzyma do Marvina, poza niebanalnym podobieństwem w kolorze umaszczenia protagonistów? Zacznijmy od końca. W finale opowieści Marty Guśniowskiej na scenie pozostaje samotny Finn. Jego imię ma związek z upragnioną podróżą do Finlandii, ale mnie wpadło do głowy słówko „fin”, czyli po hiszpańsku zakończenie (każdy szuka skojarzeń za najbliższą jego sercu miedzą!). W każdym razie jest to długowieczny Żółw, którego przeznaczeniem jest stracić wszystkich przyjaciół. Ani Motyl Ulisses, żyjący jeden dzień, ani Dinozaur Marvin, nieustannie obawiający się wyginięcia, nie dotrzymają mu dozgonnego towarzystwa. Ta nieoczywista przyjaźń jest ukazana z sympatią i zachowaniem specyfiki gatunku. Wyrazisty charakter i język każdej postaci ujawnia się już w pierwszej scenie z jej udziałem (a któż mógłby zapomnieć pierwsze spotkanie Shreka i Osła!). Zamiast animacji filmowej mamy jednak do czynienia z animacją właściwą sztuce lalkarskiej.

Animanty (termin Haliny Waszkiel) zaprojektowane przez scenografa Michała Wyszkowskiego są pierwszorzędne – pomysłowe i urocze, a do tego wydobywają talent artystów-animatorów. Byli oni widoczni dla widzów, więc można było się przyjrzeć ich kunsztowi, ale mieli na sobie czarne kombinezony – znak prymatu aktora ożywianego. Niezwykle podobał mi się sposób nadawania życia Dinozaurowi – jedna osoba, czyli Mateusz Smaczny, animowała głowę i tułów, wypowiadając kwestie, a druga (rotacyjnie) odpowiadała za ruch łap. Absolutnie mistrzowska była też praca z lalką Żółwia. Poddawał ją animacji Michał Jarmoszuk, trafnie naśladując ociężałe ruchy gada, otwierając buzię, wysuwając szyję itd. Dostosowany był do tego przeciągły i spokojny sposób mówienia. Do postaci Motyla był przypisany Krzysztof Bitdorf. Jego animant był najmniejszych rozmiarów, miał drewniany tułów i witrażowe skrzydełka. To oznaczało mniejszą ruchomość niż w przypadku dwóch pozostałych „muszkieterów”, którzy mieli pluszowe stawy i giętki kark. Mimo to, Bitdorf poradził sobie fruwająco, oddając głosem i trzepotem skrzydeł charakter rezolutnego motylego zawadiaki.

Marvin to kwintesencja guśniowskiego spojrzenia na świat: gry słowne, o których dwuznaczności zapominamy, bo nam spowszedniały; umiejętność celebrowania codzienności; mówienie dzieciom o sprawach dla dorosłych. Takich, jak samotność. Przewlekła samotność skłania Marvina i Finna do zamieszczenia anonsów w gazecie. Brzmią one odpowiednio: „Poszukiwany Przyjaciel – na śmierć i życie”; „Nieśmiały, kulturalny Żółw – woooolny, bez nałogów – pozna Przyjaciela – najchętniej na całe życie”. Dinozaur i Żółw odnajdują w sobie bratnie dusze, a potem do ich ferajny dołącza Motyl. Ta sama motywacja skłania osła do wejścia w rolę dzikiego lokatora w domu ogra („Jestem taki sam, jak palec albo coś taam. Problemów rośnie stos, samotność, ciężki loos”). Niezależnie od sposobu, w jaki przyjaźń się zawiązuje, najważniejsze, że pojawia się druh do „męskich rozmów” i spełniania marzeń.

W akapicie „kartka z kalendarza” przypomnijmy, że Marvin pojawił się w polskiej przestrzeni teatralnej w 2016 roku, zdobywając pierwszą nagrodę 27. Konkursu na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży, organizowanego przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu. Jury w składzie: Paweł Aigner, Piotr Cieplak, Tadeusz Pajdała, Maciej Wojtyszko oraz Zbigniew Rudziński, uznało tekst Marty Guśniowskiej za najlepszą ze stu dziesięciu propozycji. Następnie w czasie Warsztatów Dramatopisarskich w Obrzycku, także pod egidą CSD, sztuka została przeczytana na forum i nazwana przez Dobrochnę Ratajczakową „przypowiastką filozoficzną, która w znacznym stopniu adresowana jest do dorosłego odbiorcy”. Te szczegóły są znane dzięki relacji Krzysztofa Cicheńskiego (nadesłanej do redakcji e-teatru 23 września 2016). W podsumowaniu swojego tekstu Cicheński napisał: „Wydaje mi się, że sztukę tę należałoby – zgodnie z intencją autorki – wystawić w teatrze lalek, który poprzez zaskakującą formę plastyczną, w ramach której wszystko staje się możliwe, sprawia, że może on być atrakcyjny dla najmłodszego odbiorcy. Guśniowska deklaruje chęć budowania wielopoziomowej konstrukcji sensów, z której zarówno dorosły, jak i dziecko czerpać mogą własną, choć niezależną satysfakcję”. Prapremierowe wystawienie Marvina odbyło się co prawda w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora (2018), ale reżyser Paweł Aigner zrealizował je w żywym planie (powierzając tytułową rolę fenomenalnemu Andrzejowi Mikoszy!). Zatem dopiero inscenizacja samej autorki, z roku 2024, w pełni wykorzystała potencjał sztuki animacji wpisany w tekst. Plastyczna uroda Marvina z BTL-u dorównuje bowiem jego urodzie językowej.

Guśniowska-reżyserka rozmieściła swój spektakl na kilku poziomach głębokości sceny. Część wydarzeń rozgrywa się na małej estradzie prosceniowej, a inne na scenie właściwej, gdzie kręci się obrotówka-karuzela wesołego miasteczka. Lalki mają także swoje miniatury, które stara się dostrzec publiczność z zadartą głową, śledząc lot balonem, który wymarzyli sobie przyjaciele. Wszystkie rekwizyty są postarzone, przypominają plan czarno-białego filmu albo dom prababci, co tworzy sielsko-melancholijny klimat.

Inscenizatorska praca utalentowanej dramatopisarki przypomina jej sztuki – jest czuła, staranna i oryginalna. Dowodzi przy tym wyczucia sceny. Jako autorka Guśniowska potrafi pisać dialogi gęste od humorystycznych przekomarzanek, a jako reżyserka – gospodarować ciszą. Pod jej kierunkiem aktorzy zręcznie odmierzają czas upływający pomiędzy dwiema frazami, od którego zależy komizm lub napięcie dialogu. Otwierają przestrzeń, w której mieści się świat. Pisał o tym zjawisku hiszpański dramatopisarz i reżyser, Juan Mayorga, w eseju Cisza („Teatr” nr 10/2019).

Widz Białostockiego Teatru Lalek bawi się pysznie, odpowiadając gromkim „Nieee” na pytanie Marvina: „I Wy też wyginiecie?”. Ale prawda jest taka, że migocze mu na horyzoncie, szczególnie jeśli przekroczył magiczny wiek pięciu lat, perspektywa wieczności. Słońce zachodzi (w głowę), książka trafia na makulaturę, dinozaury czeka wyginięcie – śmiało można powiedzieć, mając w pamięci jej dotychczasowy dorobek, że Marta Guśniowska nie boi się „Pani eŚ” i jest specjalistką od przemijania, aplikowanego dzieciom z aptekarską precyzją. W Marvinie stosuje tę kurację na równi do materii ożywionej i nieożywionej.

Umieszczając tę sztukę na półce z dramaturgią shrekopodobną, odnajdujemy w niej określoną konstelację wartości, złożoną z wiary w to, że wnętrze jest bardziej czarowne od powierzchowności, dobry uczynek waży więcej niż zemsta, a przyjaźń i miłość mają nadzwyczajną moc, która niweluje wszelkie różnice, bo jak świat światem, dla jednego będzie przysmakiem szczur w sosie własnym, a dla drugiego rurki z kremem.

MULTIMEDIA

materiał Radia Akadera
Relacja Jerzego Doroszkiewicza
odtwórz Spektakl o dinozaurze, który szuka przyjaciół. Premiera w Białostockim Teatrze Lalek
Spektakl o dinozaurze, który szuka przyjaciół. Premiera w Białostockim Teatrze Lalek
odtwórz trailer
trailer

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt