Ani jednego słowa, a jakie emocje! Kąpiel w wannie, zdjęcie ręcznika czy lekcja WF-u to prawdziwy majstersztyk, oczarowany jest i duży, i mały. Bo "Palko" to spektakl dla małych, ale z gatunku tych, na które i mama, i tata czy babcia patrzą z zachwytem.
A wszystko to w maleńkiej przestrzeni Sali Prób Białostockiego Teatru Lalek, gdzie dzieci siedzą na podłodze (starsi pod ścianą), a przed nimi, na wyciągnięcie ręki, białostoccy lalkarze wyjęte z pudeł lalki animują tak, że stają się żywymi postaciami.
Cóż to była za kąpiel...
Oto Palko: chłopiec w okularach, z wielką niesforną czupryną. Wyciszony, nieporadny, troszkę wycofany, zaczytany. Chłopiec wrzucony w rzeczywistość: szkoła, przejście przez ulicę, podwórko, kąpiel, cudowny świat książek. Sprawy niby zwyczajne, a jednak niekoniecznie, i nie dla każdego. Wystarczy, że nie jest się orłem w sporcie, za to wrażliwcem, a lekcja WF-u już może być katorgą. Za to zwykła kąpiel może się zamienić w niesamowite przeżycie, wystarczy tylko uruchomić wyobraźnię, a tej Palko nie brakuje, oj nie.
I o tym jest ten spektakl - o kilku chwilach z życia wrażliwego chłopca i o tym, jakie mu owe chwile przynoszą emocje. O tym, że można to wszystko pokazać bez ani jednego słowa, za sprawą dłoni, a widzom zda się, że Palko jest prawdziwy, z krwi i kości. Białostoccy lalkarze (w nieinwazyjnych beżowych strojach) nienachalnie, wyraziście, a jednocześnie tak, jakby ich tam w ogóle nie było, fantastycznie wprowadzają nas w świat swego bohatera. Niektóre sceny to prawdziwe mistrzostwo animacji. Przy prościutkiej scenografii.
Choćby kąpiel. Prawdziwy rytuał. Najpierw sprawdzenie wody, ach! gorąca!, potem myk, ręcznik zdjęty tak, że nikt niepowołany niczego nie zobaczy; wreszcie mycie, ale co tam mycie, gdy właśnie książka wzięta do ręki pochłania całkowicie. Palko jest już w swoim świecie, a tymczasem piana zaczyna żyć własnym życiem, rozrasta się, pączkuje, szemrze, zakrywa Palko... A ten dalej czyta. I nagle znajduje się pod wodą, bo łazienka nie jest już łazienką, a jakąś podwodną krainą, w której unosi się chłopiec i obserwuje wszystko. Fantastycznie zagrana scena, każdego widza urzeknie, bo to, co lalkarze (Grażyna Kozłowska, Agnieszka Sobolewska, Iwona Szczęsna, Jacek Dojlidko) potrafią wyczarować nam przed oczami za sprawą folii bąbelkowej - to prawdziwy majstersztyk.
Ważne niuanse
Podobnie jak ukazanie emocji targających chłopcem, gdy czeka na swoją kolej na lekcji WF-u, by wykonać jakieś ćwiczenie gimnastyczne. Tylko jak je wykonać, gdy poprzednikami są sportowi mocarze, co to wszystko potrafią i to jeszcze z gracją. Palko się przygląda, już wie, że on tak nie potrafi, a my wiemy to wraz z nim. Te trzęsące się kolana, te zwieszone smutno ramiona...
Dłonie lalkarza potrafią wydobyć ze zwykłej lalki prawdziwe emocje. A życie z liny, bo gimnastyczna lina w przypadku tego niezwykłego chłopca to nie sportowy rekwizyt, a szalony, wierzgający koń, którego trudno okiełznać i który może wręcz atakować. Tak to jest, gdy jest się obdarzonym wyobraźnią.
Ale jest moment, kiedy Palko prostują się ramiona - jest bowiem doskonały w hulajnodze. Gdy tylko nań wsiądzie, to już nie ten chłopiec, to król przestworzy, a raczej król pochylni i zjazdów (w które nagle zamieniają się pudełka, jeszcze przed chwilą służące do czego innego).
Pudełka są tu istotne (scenografia - Matravolgyi Akos), za ich pomocą odbywa się czarowanie widza - już na początku - a to układanie napisu, a to wyjmowanie bezwładnych lalek, które chwilę później zyskują nowe życie, a to zamienianie ich w skatepark. Tu każdy niuans jest ważny - czy to w scenografii, czy w geście. Nie ma tu zbędnych rzeczy czy ruchów.
Wcześniej była Lenka
Cała opowieść zaś wzbudza czułość i uśmiech - ileż jest takich Palko wokół nas, i jak wielu z nas takim Palko kiedyś było? Scena (jakże znajoma), gdy chłopiec pakuje tornister i wpycha doń książkę, która za nic nie chce wejść - budzi przyjazne uczucia chyba w każdym.
Gdzieś między kameralnie zagranymi scenami przemyka refleksja o szukaniu przyjaciół i akceptacji, myśl o wszystkich tych dzieciach, które mają swoje wewnętrzne światy, są bardzo samotne i tęsknią za przyjaźnią.
"Palko" to też poniekąd odnoga historii, którą Białostocki Teatr Lalek ma już w swoim repertuarze. Spektakl "Lenka" według baśni Katalin Szegedi dwa lata temu wyreżyserowała Kata Csato, węgierska reżyserka, która kończyła studia w białostockiej Akademii Teatralnej. Autorka sztuki napisała kolejny rozdział tej historii, tym razem głównym bohaterem czyniąc właśnie Palko, nieporadnego chłopca z grzywą włosów. A Csato wyreżyserowała. Spektakl ma podobny klimat jak "Lenka", a i sama Lenka na chwilę w najnowszej produkcji BTL się pojawia.
Zobaczyć trzeba koniecznie.