Pan nr 1, Pan nr 2: nieoczekiwanie dla siebie lądują nagle w jednym wnętrzu. Nie wiedzą dlaczego, nie wiedzą, co dalej, tymczasem poczucie klaustrofobii i absurdu narasta. W Białostockim Teatrze Lalek w najbliższy weekend rządzi Sławomir Mrożek. Premiera jednoaktówki "Strip-Tease" - w niedzielę (30 maja) o godz. 19.15.
Skąd tak dziwna godzina? Białostocki Teatr Lalek premierę włącza w niedzielę w okazjonalny „Wieczór z Mrożkiem". I tak o godz. 18 zaprasza na jednoaktówkę „Na pełnym morzu", której premiera odbyła się jakiś czas temu online w czasie lockdownu. A o godz. 19.15, po kilku minutach przerwy rozpocznie się najnowsza premiera, czyli właśnie „Strip-Tease".
Białostocki Teatr Lalek Wieczór z Mrożkiem
- Od początku mieliśmy zamysł, by stworzyć cykl jednoaktówek, które można grać rozdzielnie, ale i razem, podczas jednego wieczoru. I niedziela będzie właśnie takim wieczorem, podczas którego zagramy starszy o kilka tygodni spektakl i najnowszy - mówi Jacek Malinowski, reżyser obu jednoaktówek.
W niedzielę można obejrzeć jeden wybrany spektakl, można obejrzeć też dwa, to kwestia wyboru. Jest też promocja - kupując bilet na pierwszy tytuł w niedzielę, na drugi można dostać bilet zniżkowy. Po niedzieli, w czerwcu „Strip-Tease" ma być grany już samodzielnie.
Oba spektakle łączy to, co u Mrożka najwspanialsze - konwencja absurdu, uniwersalny wymiar, inteligentny i złośliwy humor, zarówno kryjący troskę o godność człowieka, jak i celnie pokazujący też jego słabą i podatną na manipulacje naturę. W zestawie dwóch jednoaktówek mamy to wszystko jak w soczewce.
W „Na pełnym morzu" Gruby i Średni starają się tak zmanipulować Małego, by ten zgodził się poświęcić i dał się zjeść. W „Strip-Tease" zaś Panowie nr 1 i 2 działają pod dyktando Ręki, której polecenia ujawniają i obnażają ich życiowe postawy… Pan nr 1 i Pan nr 2 wyglądają trochę jak przerobione odbitki samych siebie (marynarka, krawat, okulary, teczuszka), tyle że jeden jest nieco rozchełstany i ekscentryczny, drugi zaś bardziej wymuskany i zasadniczy. Znajdują się nagle w ciemnym pomieszczeniu, w zaskakującej dla siebie sytuacji, początkowo zdezorientowani. Każdy jest inny, każdy myśli o życiu inaczej, próbują się wzajem do swych racji przekonać, co jest trudne, jako że jeden to zatwardziały racjonalista, drugi – to człek czynu i absolutnej wolności.
- W obu swoich jednoaktówkach Mrożek zastanawia się nad takimi kwestiami jak demokracja, granice wolności. O ile jednak w „Na pełnym morzu" opowiada o tym, kiedy, jak i w jakim trybie możemy podejmować decyzję, również kosztem kogoś, tak tutaj, w spektaklu „Strip-Tease", pokazujemy dwie postawy wobec wolności, czy też jej braku. Te dwie postawy mienią się bardzo różnymi kolorami. A opowieść staje bardzo uniwersalna. Prawda jest taka, że jesteśmy obecnie na takim etapie, że wolność może nam uciekać między palcami i nawet tego nie zauważymy - mówi Jacek Malinowski, reżyser obu spektakli. - To spektakl dla ludzi z określonym poczuciem humoru, wyczulonych na „mrożkowską" satyrę pokrytą czarnym inteligentnym humorem.
Absolutna wiwisekcja
W spektaklu w reż. Jacka Malinowskiego, przy freejazzowej, niepokojącej muzyce Marcina Nagnajewicza, w postaci dwóch panów wcielają się: Krzysztof Bitdorf i Michał Jarmoszuk.
Jarmoszuk o bohaterach spektaklu: - Mamy dwóch panów, którzy zostają zgarnięci niemal wprost z ulicy. Nic nie zrobili, nie wiedzą, o chodzi, nie wiedzą, jak to wszystko się skończy. Sytuacja z chwili na chwilę robi się coraz bardziej klaustrofobiczna - mówi aktor. - Spektakl stawia pytanie: czy jesteśmy bardziej wolni na zewnątrz, czy wewnątrz? Tu nieustannie wisi nad głową topór niewolniczości. Mój bohater, Pan nr 1, jest pedantyczny, ma sprecyzowane poglądy na temat życia, każde jego działanie jest przemyślane. Gdy nagle ktoś tę sytuację zaburzy, zachowuje się jak szczur w klatce. Próbuje zrobić coś racjonalnego, w efekcie jednak wszystko to prowadzi do irracjonalnego zachowania.
Krzysztof Bitdorf: - Ja gram Pana nr 2. Fakt, trochę trudno budować postać, mając tylko cyferkę, ale jakoś próbujemy. Mój bohater jest w kompletnej opozycji do Pana nr 1: to człowiek porywczy, zwariowany, który jest za wolnością zewnętrzną, słowem, trzeba coś robić, działać, robić cokolwiek, byle tylko nie być ograniczonym. Ta sytuacja, w której się znajdujemy, to absolutna wiwisekcja.
Jarmoszuk: - Odzieranie naszych wewnętrznych myśli.
Malinowski: - Stąd też symboliczny tytuł: „Strip-Tease". Dwóch bohaterów w pewnym sensie się przed nami rozbiera. Prezentują swoje wady, zalety. Nagle okazuje się, że w sytuacji ekstremalnej te postaci mogą zrobić zwrot o 180 stopni. Np. bohater spontaniczny zaczyna racjonalnie kalkulować - mówi reżyser.
- To spektakl, w którym definiujemy poczucie wolności. Dużo jest tu momentów, które możemy mocno odnieść do współczesności. Zresztą sytuacja jest uniwersalna, tak naprawdę pasuje do całego globu.
Niepokój, mrok, free jazz
Scenograf Michał Wyszkowski o koncepcji przestrzeni w „Strip-Tease": - Najważniejsi są tu aktorzy, oni zagarniają scenę. Tworząc przestrzeń, kierowałem się głównie myślą, by przestrzeń kojarzyła się z ciemnością, niepokojącym mrokiem, czymś niedopowiedzianym i niejasnym.
Autorem muzyki jest Marcin Nagnajewicz, kompozytor, aranżer:
- Podobnie jak w „Na pełnym morzu", tak i w przypadku spektaklu „Strip-Tease" zdecydowałem się na muzykę jazzową, freejazzową, która wyjątkowo mi się kojarzy z humorem Mrożka - uszczypliwym i sytuacyjnym. Do współpracy zaprosiłem Kamila Skorupskiego - saksofon i Piotra Chocieja - piano. I wspólnie staraliśmy się wydobyć z instrumentów takie brzmienia, które punktowałyby to, co u Mrożka jest najistotniejsze.