Zobacz opis Zobacz opis sztuki: SZEWCY
Kategoria BTL Klasyka
KATEGORIA WIEKOWA Dla młodzieży i dorosłych
CZAS TRWANIA 100 min.

SZEWCY

OPIS / OVERVIEW

SZEWCY

Szewcy. Naukowa sztuka ze „śpiewakami” w trzech aktach powstała w latach 1927 – 1934 jako efekt literackich, plastycznych i filozoficznych poszukiwań Witkacego. Dopiero w 1948 r. wydano ją po raz pierwszy, a wystawiono w r. 1957. To ostatni dramat autora, kwintesencja katastroficznej wizji człowieka, władzy, kultury. To wciąż współczesna i nośna polemika nie tylko z kanonem polskiego romantyzmu, ale również z witkiewiczowską teorią Czystej Formy.

Szewcy wymykają się łatwej interpretacji czy ocenie, toteż wciąż inspirują do analizy losu jednostki, bezradnej wobec totalitaryzmu i nieuchronnych wynaturzeń każdej władzy. Są sztuką wręcz zatrważająco nowoczesną, profetyczną w obrazie degrengolady systemu wartości i wszelkich dokonań naszej cywilizacji, cywilizacji - jak rewolucja – pożerającej własne dzieci.

 

W ścieżce dźwiękowej wykorzystano fragmenty pieśni "Der Zwerg" Franciszka Schuberta, pieśń tradycyjną "Bandiera rossa" (słowa Carlo Tuzzi) oraz tradycyjną muzykę bawarską.

Spektakl bierze udział w VIII edycji Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa” 

31 maja 2023
Konferencja prasowa przed premierą spektaklu "Zemsta"
Zobacz
2 lipca 2022
Premiera spektaklu "Szewcy"
Zobacz
20 lipca 2022
"Szewcy" w Konkursie na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

autor / author
Stanisław Ignacy Witkiewicz
reżyseria / direction
Konrad Dworakowski
opracowanie dramaturgiczne / dramaturgy
Martyna Lechman
scenografia / scenography
Marika Wojciechowska
muzyka / music
Piotr Klimek
fotografie / photos
Krzysztof Bieliński

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

"Szewcy" – literackie i filozoficzne poszukiwania Witkacego do obejrzenia w BTL

Justyna Fiedoruk, bialystokonline.pl, 30.06.2022

ROZWIŃ

Od niedzieli w Białostockim Teatrze Lalek można oglądać spektakl "Szewcy", który jest uznawany za literackie, plastyczne i filozoficzne poszukiwania Witkacego. Sztuka trudna, ale bardzo na czasie i zmuszająca do zastanowienia się nad swoim życiem.

W niedzielę, na deskach Białostockiego Teatru Lalek można będzie obejrzeć sztukę pt. "Szewcy". Jest to naukowa sztuka ze "śpiewakami" w trzech aktach będąca efektem poszukiwań Witkacego. Sztuka dość trudna, jednak bez wątpienia dająca do myślenia i zmuszająca widza do zastanowienia się nad czasami, w którym przyszło mu żyć.

"Szewcy" zostali wydani dopiero w 1948 r. a po raz pierwszy wystawiono ich na scenie dopiero w 1957 r. Jest to dramat autora oraz katastroficzna wizja człowieka, władzy i kultury. Można tu dostrzec także polemikę z kanonem polskiego romantyzmu oraz z witkiewiczowską teorią Czystej Formy.

Spektakl zachęca do analizy losu jednostki, która tak naprawdę jest całkowicie bezradna wobec totalitaryzmu oraz wynaturzeń każdej władzy. Sztuka mimo wszystko jest nowoczesna i "profetyczna w obrazie degrengolady systemu wartości i wszelkich dokonań naszej cywilizacji – jak rewolucja – pożerająca własne dzieci".

- Mamy takie dziwne czasy, że czasem te czasy doganiają nas, a czasem nawet wyprzedzają. Kiedy umawialiśmy się na rozmowę o Witkacym, to nie wiedzieliśmy, że kiedy to już będą "Szewcy", to ten tekst tak mocno zacznie wiązać się z czasami, w których przyszło nam żyć. Chociaż czuliśmy, że jest to tekst, który koresponduje z dzisiejszością - mówi reżyser sztuki Konrad Dworakowski. - To, co jest też w spektaklu zasadą, to to, że historia zatacza koło i że żyjemy w pewnej pętli i ta pętla mam wrażenie, jakoś mocno nas dogoniła - dodaje.

Reżyser podkreśla, że dzięki sztuce teatr ponownie staje się ważnym partnerem do rozmowy i dzięki Witkacemu "ta rozmowa ma szansę się potoczyć".

Sami artyści przyznają, że sztuka Wiktacego nie należy do najłatwiejszych, jednak w jej zrozumieniu bez wątpienia może pomóc muzyka:
- Muzyka ma tu służyć za tłumacza, a nawet dopowiadacza, ale z całą pewnością za przewodnika, który widza w teatrze może być zaskoczony formą, trudnością języka. A dzięki muzyce będzie bezpiecznie przez naszą opowieść przeprowadzony - mówi Piotr Klimek, kompozytor.

Muzyka w sztuce jest przeplatanką współczesności i z utworami z XIX wieku. Można tu znaleźć wiele cytatów i odrobinę muzyki klasycznej oraz Schuberta.

BTL wystawia Szewców według Witkacego

(jd/mt), Radio Akadera, 1.07.2022

ROZWIŃ
Białostocki Teatr Lalek przygotował ostatnią w tym sezonie premierę. Szewców według Witkacego reżyseruje Konrad Dworakowski.

– Nie wiedzieliśmy, że ten tekst aż tak mocno zacznie rezonować z czasami, w których przyszło nam żyć. Chociaż oczywiście czuliśmy, że to jest tekst, który koresponduje z dzisiejszymi czasami. To, co jest też w tym spektaklu zasadą, to jest to, że ta historia zatacza koło i żyjemy w pewnej pętli. I ta pętla mam wrażenie, że nas jakoś mocno dogoniła. To było to zaskoczenie, ale też takie poczucie, że teatr stał się jakimś znowu ważnym partnerem do rozmowy i że za sprawą Witkacego ta rozmowa po prostu ma szansę się potoczyć – mówi reżyser Konrad Dworakowski.

Szewcy. Naukowa sztuka ze „śpiewakami” w trzech aktach powstała w latach 1927 – 1934 jako efekt literackich, plastycznych i filozoficznych poszukiwań Witkacego. Dopiero w 1948 r. wydano ją po raz pierwszy, a wystawiono w r. 1957. To ostatni dramat autora, kwintesencja katastroficznej wizji człowieka, władzy, kultury. To wciąż współczesna i nośna polemika nie tylko z kanonem polskiego romantyzmu, ale również z witkiewiczowską teorią Czystej Formy.

„Szewcy” wymykają się łatwej interpretacji czy ocenie, toteż wciąż inspirują do analizy losu jednostki, bezradnej wobec totalitaryzmu i nieuchronnych wynaturzeń każdej władzy. Są sztuką wręcz zatrważająco nowoczesną, profetyczną w obrazie degrengolady systemu wartości i wszelkich dokonań naszej cywilizacji, cywilizacji – jak rewolucja – pożerającej własne dzieci.

Na scenie zobaczymy: Adama Zielenieckiego, Pawła Szymańskiego, Artura Dwulita, Michała Jarmoszuka, Błażeja Piotrowskiego, Mateusza Smacznego, Piotra Wiktorko, Izabelę Marię Wilczewską, Łucję Grzeszczyk i Ewę Żebrowską.

Premiera „Szewców” na scenie kameralnej BTL w sobotę (02.07) o 18:00. Kolejny pokaz odbędzie się w niedzielę (03.07), również o 18:00.

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

W poszukiwaniu rewolucji idealnej

Anna Dycha, dziennikteatralny.pl, 4.07.2022

ROZWIŃ

Mocny koniec sezonu artystycznego 2021/2022 w Białostockim Teatrze Lalek. Wszystko za sprawą spektaklu „Szewcy" Witkacego w reżyserii Konrada Dworakowskiego.

To spektakl, który nie pozwala widzom ani na chwilę oddechu. I to nie tylko ze względu na bogaty, wręcz barokowy tekst Witkacego, ale również z powodu formy, jaką zyskało przedstawienie. Konrad Dworakowski proponuje bardzo intensywne widowisko, z wieloma odniesieniami do współczesności. Wydobywa też z Witkacego humor i groteskę, przypominając pełen neologizmów język oryginału. Mamy tu znakomitą obsadę (aktorzy BTL-u wcielają się w kilka ról), zaskakujące kostiumy (Marika Wojciechowska) i uderzającą muzykę prowadzącą widza przez kolejne odsłony sztuki (Piotr Klimek).

Rewolucja zjada własne dzieci

„Szewcy" to ostatni dramat Stanisława Ignacego Witkiewicza, w którym snuje on katastroficzne wizje na temat przyszłości. Pisał go w latach 30. XX wieku, w czasach gdy do głosu dochodziły grupy o tendencjach faszystowskich. Na oczach artysty waliły się wartości, kolejne systemy, a on szedł dalej – przewidywał konsekwencje tych działań. Rewolucja? Witkacy nie wierzył w jej efekty. W swoim dramacie przedstawia aż trzy rewolucje – faszystowską, komunistyczną i totalitarną, ale rezultaty żadnej z nich nie są zadowalające. Gdy rewolucjoniści dojdą do władzy, stają się tacy sami jak ci, których obalili. Z tej matni nie ma wyjścia. Na końcu wszechświat czeka technokracja. Jaką rolę będzie pełnić jednostka w zmechanizowanym świecie?

Dramat Witkacego wymyka się łatwej interpretacji. Stawia wiele pytań, nie na wszystkie przynosi odpowiedź. Jest dla widza, czytelnika, aktora, reżysera pozycją wymagającą. Na scenie radzi sobie z nią tylko wybitny aktorski skład. A taki w Białostockim Teatrze Lalek – poprowadzony przez Konrada Dworakowskiego – właśnie mamy. Ponadto reżyser aktualizuje klasykę w atrakcyjny sposób – jako przykład wystarczy wymienić choćby „Balladynę" z Opolskiego Teatru Lalki i Aktora. W białostockim przedstawieniu odniesień do współczesności nie brakuje. Dziarscy chłopcy w kurtkach flyers i glanach do złudzenia przypominają faszystowskie bojówki, a symbol na rewolucyjnej fladze – znak „Z" używany przez Rosjan w wojnie z Ukrainą.

Minister na telefon i Kobieta-Kot

Na scenie cała galeria postaci. Adam Zieleniecki przekonująco odtwarza Sajetana Tempe – właściciela zakładu szewskiego, który nie wierzy w żadną rewolucję. Michał Jarmoszuk i Mateusz Smaczny jako garbaci czeladnicy – początkowo oddani pracy, w finale pokażą swoje prawdziwe oblicza. Izabela Maria Wilczewska jako Księżna Irina Wsiewołodna Zbereźnicka-Podberezka potrafi być zmysłowa i rozerotyzowana. W błyszczącym lateksowym stroju uwodzi kolejnych napotkanych mężczyzn. W pierwszym akcie przypomina filmową Kobietę-Kot.

Popis swoich aktorskich możliwości daje Błażej Piotrowski jako prokurator Robert Scurvy.

Kocha władzę i aby ją utrzymać jest w stanie zmienić poglądy na zawołanie. Motorem napędowym działań prokuratora jest pożądanie Księżnej, która lubuje się w kokietowaniu czeladników. Piotrowski z różnymi obliczami swojego bohatera radzi sobie znakomicie. Raz go przegina (wraz z kostiumem – czarny płaszcz z kołnierzem, obroża z ćwiekami, paznokcie pomalowane na czarno, wysokie buty, ognista fryzura i makijaż – przypomina nieco kontrowersyjnego wokalistę o pseudonimie Marilyn Manson), by za chwilę oznajmić, że został ministrem sprawiedliwości przez telefon. Koniec będzie tragiczny – Scurvy skończy jako pies łańcuchowy.

Trudny do rozpoznania jest Artur Dwulit, który odtwarza rolę foksteriera Terusia i lokaja Fierdusieńko. W kilka postacie wcielają się także: Ewa Żebrowska (Hiperrobociarz, dziarski chłopiec), Paweł S. Szymański (Kmiotek, dziarski chłopiec, Strażnik), Łucja Grzeszczyk (dziarski chłopiec, dziwka bosa, strażnik), Piotr Wiktorko (Puczymorda, Kmiotek, dziarski chłopiec).

Electro, muzyka bawarska i kamery

Ważną rolę w przedstawieniu pełni muzyka. To od niepokojących dźwięków (będą się powtarzać) oraz bombardowań rozpoczyna się spektakl. Później muzyka w celny sposób dopowiada to, co dzieje się na scenie. To swoisty miks stylistyk. Współczesność miesza się z klasyką (w ścieżce dźwiękowej zostały wykorzystane fragmenty pieśni „Der Zwerg" Franciszka Schuberta, pieśń tradycyjna „Bandiera Rossa" oraz tradycyjna muzyka bawarska). W trzecim akcie, gdy ludzkość stanie się zupełnie zmechanizowana, usłyszymy nawet muzykę elektroniczną, a czeladnicy w słuchawkach zaśpiewają.

Wrażenie robi też scenografia. Na potrzeby premiery w BTL-u scena kameralna zyskała specjalną konstrukcję z zapadniami (wpadają do nich nie tylko buty, ale też bohaterowie sztuki). Na środku sceny jest miejsce na ekran, na którym wyświetlane są projekcje kręcone za pomocą kamer. Nie brakuje masek – psa czy roześmianych ust – które nakłada na twarze aktorów reżyser. Efekty rewolucji czasem dobrze ukryć za maską właśnie. W finale będzie też lalka – kopia jednego z aktorów. Którego, nie zdradzajmy – lepiej zobaczyć ten zabieg na własne oczy (spektakl będzie grany w nowym sezonie artystycznym).

„Szewcy" to sztuka ważna i wyjątkowa – pierwszy w historii Białostockiego Teatru Lalek spektakl repertuarowy zrealizowany na podstawie dramatu Witkacego. Warto było czekać na tę inscenizację na białostockiej scenie.

Witkacy byłby kontent.

Konrad Dworakowski wyreżyserował spektakl Szewcy w Białostockim Teatrze Lalek. Nie chcem, ale muszem, czyli thriller polityczny

Jerzy Doroszkiewicz, geekstok.pl, 3.07.2022

ROZWIŃ

Konrad Dworakowski, zaproszony przez Białostocki Teatr Lalek, sięgnął po dramat Witkacego. Jego „Szewcy” to thriller polityczny z świetnie obsadzonymi głównymi postaciami sztuki, spójną scenografią i kostiumami i kilkoma przekonującymi trikami.

Kto dramat zna, ten wie, że śledząc akcję będzie świadkiem aż trzech rewolucyjnych przewrotów, upadku socjalizmu, zwycięstwa faszyzmu, wreszcie triumfu technokracji, dziś może bardziej symbolizowanej przez korporacje. W odstawkę tak samo idą czerwone sztandary, jak i sterowani „dziarscy chłopcy”. Gdyby się zastanawiać, kto jest pierwszoplanową postacią dramatu – trzeba położyć na szali dwie role – Sajetana Tempe, kreowanego z zadziwiającą powściągliwością, na bardzo wysokim i wyrównanym poziomie kontroli nad rolą przez Adama Zielenieckiego i rolę prokuratora Roberta Scurvy’ego, w którego wciela się Błażej Piotrowski.

Ach, jakże fantastycznie Witkacy stworzył tę postać! Aspirujący inteligent staje się przez telefon ministrem. Brzydzi się swoim serwilizmem, ale władza działa jak narkotyk, jest silniejsza niż moralne wątpliwości. Ale i on nie jest z żelaza. Ulegając namiętności do księżnej nimfomanki ukazuje ludzkie oblicze, choć u niego akurat prowadzi to do dosłownego zezwierzęcenia. Czy można sobie wyobrazić, że w zespole Białostockiego Teatru Lalek ktoś zagrałby tę postać lepiej niż Błażej Piotrowski? Jego Scurvy jest przegięty, za chwilę staje się demonem zagłady, by przeistaczać się w pieska skamlącego o pieszczotę pani. A Adam Zieleniecki? Kiedy zmęczonym głosem mówi, że mógłby być i prezydentem, jakoś przypomina się sławna fraza współczesnej polityki „nie chcem, ale muszem”. Nie da się omamić księżnej, ale nie przewidzi, że padnie ofiarą własnych uczniów.

Michał Jarmoszuk jako garbaty czeladnik czasem robi miny jak Quasimodo, ale i Mateusz Smaczny doskonale zna swoje miejsce na scenie. Kiedy szewcy uwierzą w wyzwolenie przez pracę, rusza prawdziwa taśma produkcyjna, a ich mozołowi towarzyszy nawet wykonywana na żywo pieśń. Tego chyba nikt się nie spodziewał, ale skoro Konrad Dworakowski do współpracy zaprosił Piotra Klimka – dlaczego nie? XIX-wieczna pieśń romantyczna jest tu tak samo ważna jak trawestacja „Kombinatu” Republiki. Niepokojące tło dźwiękowe też współtworzy atmosferę tego politycznego thrillera. Reżyser doskonale radzi sobie ze scenami zbiorowymi, niektóre sceny to iście malarskie kadry, nawet kiedy na scenie pojawia się tylko dwóch czy trzech (troje) aktorów, widać dbałość o wizualne wypełnienie sceny.

„Szewcy”, a więc i buty. Marika Wojciechowska wraz z Dworakowskim wykorzystują obuwie, by dawać widzom znaki, bawią się nimi, ale nie bawią się w ukrywanie tożsamości bohaterów dramatu. „Dziarskim chłopcom” każą ubrać flyerki, prokurator pod futrem jest niemal nagi, rozbisurmaniona księżna przypomina komiksową kobietę kota. Chłopi i dziwka bosa w strojach rodem z „Wesela” Wyspiańskiego też doskonale uzupełniają galerię jakże polskich postaci. Bo choć Witkacy profetycznie wyszydził i faszyzm, i komunizm, i kolejne przewroty jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, dzięki pracy Konrada Dworakowskiego z scenografką i kompozytorem oraz rzecz jasna całym zespołem aktorskim, ma się wrażenie, że opowiada o tym co tu i teraz, a obraz z przemysłowych kamer tylko to wrażenie potęguje.

Marika Wojciechowska wybudowała scenę na tyle wysoką, że reżyser może ją wykorzystać do kilku zadziwiających trików, zaś owe zezwierzęcenie rodu ludzkiego – mniej lub bardziej eleganckie podkreśla czy to maskami, czy też zębami przypominającymi czasem uśmiech Jokera. Świetne.

Z perspektywy mijającego sezonu wydaje się, że to właśnie „Szewcy” są jego najmocniejszym akcentem. Teatromani nie mogą przegapić tego spektaklu jesienią. Mimo kameralnej sceny to przemyślane od pierwszego do ostatniego momentu  widowisko z dużą porcją inteligentnej ironii i humoru. Polecam.

Upiorny korowód z martwym mitem pod pachą. "Szewcy" na nasze czasy

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 3.12.2022

ROZWIŃ

Przetacza się rewolucja, upiorny pochód władzy, tupetu i bezczelności trwa. A widz, patrząc na groteskową wizję zamkniętą w małej przestrzeni, nie może wyjść ze zdumienia: Witkacy wszystko przewidział. Świetny, przerażająco aktualny w dzisiejszych czasach spektakl "Szewcy" w Białostockim Teatrze Lalek.

Ci, którzy dawno nie sięgali do niełatwych tekstów Witkiewicza, zapomnieli o nich albo też w ogóle ich nie znali, na przedstawieniu w Białostockim Teatrze Lalek mogą dostać jak obuchem w głowę. I zostać z konkluzją: tkwimy w pętli czasu, kołowrót ogłupienia władzą i manią wielkości się kręci, Witkacowskie proroctwa to nie literacka zabawa, tylko rzeczywistość.

Oczywiście w spektaklu mroczną wizję świata dostajemy unurzaną w surrealistycznym sosie, zmetaforyzowaną i w teatralnej dekoracji. Ale w tym przejaskrawieniu i grotesce esencja nie znika – opowieść Witkacego przeniesiona na scenę BTL, w reżyserii Konrada Dworakowskiego i opracowaniu dramaturgicznym Martyny Lechman, nawet jeśli żongluje groteską obficie, w jakiejś mitycznej niszowej przestrzeni – naprawdę jest historią o nas i naszych oszalałych czasach.

Trudno uwierzyć, że sztuka powstała w latach 1927–1934 (pierwszy raz wydano ją w 1948 r., a wystawiono w 1957 r.) nagle stała się tak dramatycznie aktualna. A jednak tak jest – właśnie teraz, gdy faszyzm coraz mocniej się odradza i ma się doskonale, gdy rządzący dostają stanowiska od ręki i wedle opłacalnego klucza, gdy rządzący śmieją się rządzonym prosto w oczy, gdy to, co wypracowane i rozsądne, zostaje zastąpione marnotrawstwem, gdy świat staje na głowie.

„Szewcy" to sztuka wręcz zatrważająco nowoczesna i profetyczna w obrazie degrengolady systemu wartości i wszelkich dokonań naszej cywilizacji. Cywilizacji – jak rewolucja – pożerającej własne dzieci.

Spektakl. Siła obrazu i kreacji

Zaczyna się od zbuntowanych szewców, wściekłych na rzeczywistość i na tych, którzy zarządzają światem. Szewcy chcą rewolucji. I rewolucję czynią. Tyle że po nich ktoś inny chce władzy, i jeszcze inny, i tak kręci się machina, robi się coraz bardziej upiornie i groteskowo. Białostocka inscenizacja ten upiorny pochód władzy, korowód stojących w kolejce, by swoje „idee" przekuć ostatecznie w cynizm, rozgrywa koncertowo. I buduje opowieść o ludzkich pragnieniach i pożądaniu nowego, o arogancji władzy, o cynizmie i manipulacji. Wreszcie o tym, jak słuszna często skądinąd chęć zmiany wypacza się w praktyce, i o tym, że rozróżnienie „my – oni" wcale nie jest takie oczywiste, lecz raczej złudne.

„Szewcy" to tekst niełatwy (i czytelniczo, i aktorsko), naszpikowany rozważaniami na temat człowieka, władzy i kultury, neologizmami, konstrukcjami językowymi. W sugestywnej adaptacji Dworakowskiego, świetnie zagrany przez białostockich aktorów, przemawia wyjątkowo mocno – siłą obrazu, aktorskich kreacji, gestów, animacji, muzyki. Dworakowski wraz z zespołem znaleźli sposób, by tekst Witkacego wydobyć z niesłusznego teatralnego zapomnienia, podbić jego uniwersalność, a widza dosłownie zbombardować inscenizacyjnym pomysłem. A przy tym żaden z inscenizacyjnych chwytów nie wydaje się tu zbędnym ozdobnikiem, spektakularną fanaberią, tu wszystko jest zasadne i w punkt.

Mógłbym być prezydentem

Prosta na pierwszy rzut oka scenografia – szara przestrzeń niczym wnętrze pudełka – szybko okazuje się przestrzenią bardzo kompaktową i metaforyczną – odmykają się różne jej fragmenty niczym chwilowe okienka, z których ktoś niczym z dolnych szczebli drabiny wyskakuje, wypełza, byle szybciej, byle uszczknąć coś dla siebie.

W jednej chwili szara przestrzeń może być pokoiczkiem w suterenie, gdzie szewcy pracowicie stukają w obcasy, w drugiej – kapitalistyczną fabryczką butów, w której praca już odbywa się taśmowo (świetna inscenizacyjnie scena z przesuwającymi się na czerwonej materii butami). A po drodze jeszcze może być miejscem kolejnych rewolucji, zawirowań i zawłaszczeń. A te następują błyskawicznie, tu każdy czegoś chce, ma swoje pragnienia i ciągoty.

Najpierw świetnie uzupełniająca się trójca – główny szewc Sajetan (znakomity Adam Zieleniecki) i dwaj czeladnicy: Mateusz Smaczny i Michał Jarmoszuk. Sajetan snuje swoje wizje: „Ja to mógłbym być prezydentem, chciałbym ichnie dziwki deflorować i ich żarci żreć". Jeden z czeladników też marzy o innym piwie i innej dziewczynie niż tej samej ciągle, nudnej Kaśce. Gdy po przewrocie trafiają do celi przymusowego bezrobocia i ich rytm życia zmienia się kompletnie, to właśnie praca i to, co wcześniej lekceważone, staje się największym pragnieniem. Ale już jest nowe. Przybywają „dziarscy chłopcy", na ich czele minister sprawiedliwości, który – jak mówi – ministrem został przez telefon.

Scurvy – symbol naszych czasów

To istna menażeria i przerażająca scena doskonale, w groteskowy sposób pokazująca, z czym mamy do czynienia obecnie, gdy nacjonalistyczne bojówki mają się doskonale i przy aprobacie władzy przez kraj maszerują z faszystowskim wrzaskiem i nienawistnymi hasłami na transparentach. W spektaklu BTL dziarscy chłopcy nie są może tak dosłowni, ale za to bardzo czytelni: poprzez charakterystyczny strój, sztandary, zachowanie (świetne kostiumy i scenografia Mariki Wojciechowskiej). Oraz – tu licentia poetica twórców spektaklu – maski-szczęki na twarzach upodabniające ich do psiej lub wilczej watahy, ujadającej, wymarzonej do szczucia, bicia i nienawiści na zamówienie. Dziarscy chłopcy w swoich kagańcach i podrygiwaniu niczym psy szykujące się do skoku są i śmieszni, i straszni, z naciskiem niestety na straszni.

Ta scena sprawia, że nawet cichy śmiech ostatecznie jednak więźnie w gardle. Takich czających się do skoku, napędzanych sterydami i nienawiścią dziarskich chłopców, choć w innym entourage’u widać od lat nieustannie – czy to ujadających na uczestników Marszu Równości, czy przy okazji Marszu Niepodległości.

W spektaklu na czele dziarskich chłopców przybywa prokurator o wiele mówiącym, wręcz symbolicznym nazwisku Scurvy, który właśnie został ministrem sprawiedliwości – człowiek cyniczny, żałosny i groteskowy jednocześnie (świetna brawurowa rola Błażeja Piotrowskiego). To odrażająca postać – przejrzeć się w niej mogą dziesiątki przedstawicieli polskiej polityki, w której przestały już obowiązywać jakiekolwiek standardy, ale to też postać, która ogniskuje w sobie reprezentantów również innych odmian życia społecznego. Scurvy mówi z bezwzględną szczerością: „Ja kłamię ze świadomością jako minister. Muszę kłamać. Robię to dla resztek ginącej klasy". I dodaje: „Wy jesteście jeszcze po tamtej stronie, ale gdy przejdziecie, będziecie tacy jak my".

Między tymi dwoma światami krąży jeszcze postać odziana w lateks, wystylizowana na kocicę – kobieta kameleon. W zależności od sytuacji, chwilowego pożądania i wiatrów historii – Irina, Irena – zachłanna, drapieżna, gotowa zmieniać barwy i sztandary (znakomita Izabela M. Wilczewska).

Przewroty i strategie

I tak się toczy i toczy ten korowód, w którym tu i tam błysną nam niekiedy bardzo konkretne postaci znane z polskiego życia publicznego – i choć sprytnie zakamuflowane, to dzięki pewnym znakom całkiem czytelne (niech rozpoznawanie tych tropów będzie już samodzielną zabawą i niespodzianką dla oglądających). Następują kolejne przewroty, tu każdy ma swoje strategie, tu każdy (choćby zabawna gromada chłopów z chochołem) chce zaistnieć, tu każdy z różnych powodów chce wskoczyć szczebel wyżej, a ostatecznie i tak zwyciężają chwilowo silniejsi i bardziej cyniczni.

Tekst Witkacego i spektakl BTL opowiada w karykaturalny sposób nie tylko o rewolucjach, zamachach stanu przeprowadzanych przez różne osoby, ale też po prostu o ludziach. Jedni chcą budować lepszą rzeczywistość, ale w wichrze dziejów przepadają albo też poddają się słabościom i przemianom, inni zaś dążą z rozmysłem do zniszczenia i terroryzmu, sięgając po rządy totalitarne.

I tak nieustannie.

Martwy mit pod pachą

Dworakowski z zespołem kreślą tę zatrważającą wizję rewolucji, żądzy władzy, upadku cywilizacji i kultury w wizyjny, sugestywny sposób. „Szewcy" w BTL to katastroficzny, groteskowy fresk, malowany przez bardzo dobry zamysł reżyserski, świetne aktorstwo i inne teatralne elementy budujące spójną całość. Ciekawa scenografia to jedno, przemyślana, znakomita choreografia to kolejna wartość spektaklu. Tu niemal każda scena to choreograficzne cacko, budujące klimat spektaklu – czy to podrygi dziarskich chłopców, czy mechaniczne ruchy młodych szewców, którzy już „przechodzą na drugą stronę", czy scena, w której uwięzieni, niemogący pracować, zaczynają wyobrażać sobie, że pracują, i stukają w podeszwy butów, bez butów. Czy wreszcie gesty Scurvy’ego, znane doskonale z mównic sejmowych.

Świetna, na poły figlarna, na poły psychodeliczna jest też muzyka (Piotr Klimek), wręcz oddzielny bohater spektaklu – nie tylko potęguje wizję katastrofy, ale też splata współczesność i XIX w., bawi się różnymi muzycznymi tropami, wodząc słuchaczy tylko pozornie na manowce, a w rzeczywistości tworząc spójną wizję upadającego i podnoszącego się konwulsyjnie świata. W tym świecie idee, emocje można zamienić w martwe mity czy przysłowiowego „Trupa Świętej Rewolucji" (tu w postaci wielkiej lalki) i taszczyć ze sobą wszędzie niczym wańkę-wstańkę, i wyciągać z kapelusza w razie potrzeby, jeśli to akurat może przynieść korzyść. Skąd my to znamy?

MULTIMEDIA

Jerzy Doroszkiewicz / materiał Radia Akadera
BTL wystawia Szewców według Witkacego
odtwórz SZEWCY - trailer
SZEWCY - trailer

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt