Picturebook kanadyjskich autorów, jeszcze niewydany w Polsce, stał się inspiracją do stworzenia spektaklu dla dzieci o depresji. Białostockim Teatrze Lalek trwają ostatnie próby do "Virginii Wolf" - historii o wielkiej siostrzanej miłości, która pomoże w walce z chorobą. Premiera - w niedzielę (10 marca).
Nie pada w nim ani jedno słowo, za to ważne są gest, lalki, ożywiona forma i muzyka.
Spektakl to wypadkowa wspólnej pracy polskich lalkarzy i zespołu twórców z Litwy.
- Zainspirowaliśmy się książką obrazkową, napisaną przez Kyo McLear'a i ilustrowaną przez Isabelle Arsenault, która powstała na podstawie biografii znanej pisarki Wirginii Woolf. Zaciekawiło mnie to, że książka dla dzieci porusza tak trudny temat, jakim jest melancholia, depresja i że jest jednocześnie opowieścią o miłości, relacji i chorobie - mówi Gintare Radvilaviciute, reżyserka spektaklu.
Wilk jak choroba
Przedstawienie o chorobie ma opowiadać w sposób symboliczny: oto pewnego dnia jedna z sióstr - Virginia, zamienia się w metafizyczny sposób w wilka. Druga z sióstr - Vanessa - próbuje ją z tego stanu wyciągnąć. Wilk to oczywiście symbol postępującego przygnębienia i melancholii, które Virginię zmieniają nie do poznania.
- Zaczęliśmy się zastanawiać, jak moglibyśmy tę transformację pokazać poprzez lalki - mówi reżyserka. I zwraca uwagę na grę słów w tytule spektaklu: "Virginia Wolf" oznacza: "Virginię Wilk".
I właśnie postać wilka jest tu największym wyzwaniem scenograficznym. W spektaklu nie pada ani jedno słowo, ogarniające tytułową bohaterkę przygnębienie trzeba pokazać w sposób symboliczny, z użyciem ożywionej formy. W jednej ze scen pokazanej dziennikarzom podczas próby melancholia przybiera postać lalki -niewielkiego wilka, animowanego przez Magdalenę Dąbrowską. Potem sytuacja się zmienia.
Siostra daje kontrę
- Na początku wilk i ja to dwie oddzielne postaci. Z czasem jednak wilk zaczyna przejmować moją postać, zaczyna mnie obrastać. Jego tworzenie to intensywna zespołowa praca - bez pomocy kolegów nie udałoby się osiągnąć takiego efektu, wilk nie nabrałby takiego kształtu. Przybieraliśmy różne pozycje, potrzeba było zdecydowanie więcej rąk i nóg. By pokazać potężniejącą chorobę, używamy mocnych środków ekspresji, na pograniczu tańca, gestu, metafor. Nie potrzebujemy słów - mówi Magdalena Dąbrowska, która wciela się w rolę chorującej siostry - Virginii. - Na początku spektaklu Virginia oswaja wilka, co tak naprawdę oznacza, że godzi się na melancholię. Ale jej siostra daje kontrę i pokazuje, że z melancholią można postąpić zupełnie inaczej.
W tę postać wciela się Agata Soboczyńska: - Vanessa w pewnym sensie wyciąga swoją siostrę z choroby, choć może należałoby powiedzieć, że wyciąga ją z "wilka". W naszym spektaklu w metaforyczny sposób mówimy o depresji, melancholii, ale tak naprawdę każdy może pod tą postacią dostrzec każdy inny problem, z którym się akurat mierzy. Chcemy pokazać, że można wiele udźwignąć i zwalczyć dzięki wielkiej miłości i przywiązaniu.
Teatr tańca
- To historia o tym, jak ważne są relacje między ludźmi, jak w zmaganiu się z życiem może pomóc nam rodzina, niekoniecznie ta wynikająca z więzów krwi, bo przecież rodzinę możemy sobie wybrać - dodaje Izabela Wilczewska, która wciela się w postać wilka. - Wilk rośnie, to forma zwielokrotniona. By go stworzyć, używamy najróżniejszych środków ekspresji. I dlatego to, co robiliśmy, nazwałabym teatrem fizycznym, teatrem tańca wręcz. Współpracowaliśmy z fantastyczną choreografką - Sigute Mikalauskaite.
Scenografię do spektaklu przygotowały reżyserka Gintare Radvilaviciute oraz współpracująca już od kilku lat z Białostockim Teatrem Lalek znakomita scenografka Giedre Brazyte. W spektaklu wykorzystują rafię i papier. Efekt jest zadziwiający - stworzona w ten sposób materia, przypominając płótno, faluje niczym morskie fale, jest kołdrą, kokonem, ale też lalką.
Autorem muzyki jest - również od wielu lat współpracujący z BTL - Antanas Jasenka, autor muzyki do kilku innych spektakli dla dzieci w tym teatrze. - Dla dzieci trzeba pisać jak dla dorosłych. Jednocześnie ja piszę muzykę dla siebie, tak jakbym był ciągle dzieckiem - mówi kompozytor.
Spektakl w BTL. Nic dosłownie
Skąd decyzja o sięgnięciu po temat tak trudny i pokazanie go w spektaklu dla dzieci?
- Staramy się być teatrem współczesnym, dlatego chcemy też opowiadać o coraz częstszych problemach cywilizacyjnych, a wśród nich jest także depresja. Problemy zaczynają się w domu, w rodzinie, dziecko zamyka się w sobie. Może nasz spektakl spowoduje, że dziecko się otworzy? I my, dorośli, na dziecięce problemy też? - mówi Jacek Malinowski, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek. - Spektakl nie opowiada o depresji dosłownie. O tak trudnych kwestiach można tez opowiadać w sposób poetycki, tak czynił już Andersen. Przedstawienie zyskuje uniwersalność, myślę, że z czasem zaczniemy pokazywać je także za granicą.
Zdaniem Malinowskiego spektakl "Virginia Wolf" przeznaczony jest dla dzieci powyżej 7 lat, młodzieży i dorosłych.