Zobacz opis Zobacz opis sztuki: Z GŁOWĄ BYKA
Kategoria BTL Nowa Dramaturgia
KATEGORIA WIEKOWA Dla młodzieży i dorosłych
CZAS TRWANIA 75 min.

Z GŁOWĄ BYKA

OPIS / OVERVIEW

Z GŁOWĄ BYKA

Tezeusz, heros ateński. Urodzony i wychowany przez trojzeńską księżniczkę Ajtrę. Jego boskim ojcem był Posejdon, zaś ziemskim ojcem panujący w odległych Atenach król Egeusz. Tezeusz ponad wszystko pragnął wyruszyć na spotkanie z ojcem.

- Jesteś jeszcze zbyt mały, musisz dorosnąć, musisz być silny – tłumaczyła mu matka.

- Ale ja jestem silny – twierdził mały Tezeusz.

- Będziesz mógł wyruszyć do Aten, gdy podniesiesz ten głaz – powiedziała Ajtra wskazując na olbrzymią skałę. - Pod tym głazem twój ojciec ukrył prezent dla ciebie.

- Dlaczego wybrał tak wielki głaz? – dopytywał Tezeusz.

- Chciał być pewien, że nim wyruszysz w dorosłość, będziesz doskonale panował nad swym silnym ciałem.

Michał, główny bohater sztuki „Z głową byka”, przyrównuje swoje życie do losów herosa. Sytuacje i osoby ze swojej przeszłości podmienia na zagadkowe mityczne figury. Odgrywa rolę Tezeusza, próbując zrozumieć i ujarzmić bestię, która zamieszkała w jego wyobraźni. Schodzi do labiryntu własnej, nieco upiornej codzienności z nadzieją, że w jego centrum odnajdzie źródło wody życia, witalność i harmonię.

Punktem wyjścia do napisania dramatu oraz stworzenia projektów scenograficznych był osiemnastowieczny obraz autorstwa Charles-Édouard Chaise przedstawiający Tezeusza triumfującego nad ciałem pokonanego Minotaura. Malarz otoczył Tezeusza wianuszkiem młodych osób ocalonych przed śmiercią z rąk bestii, to im autor dedykuje swój tekst, młodzieży, która wchodzi w dorosłość i dorosłym, którzy doświadczyli już niejednej inicjacji.

 

Spektakl bierze udział w 30. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

 

Theseus, the Athenian hero. Born and raised by Aethra, a princess of Troezen. His divine father was Poseidon, while his earthly father was Aegeus, the king of distant Athens. Theseus longed more than anything to set out on a journey to meet his father. 

“You’re still too small; you need to grow, you need to be strong,” his mother explained. 

“But I am strong,” young Theseus insisted. 

“You’ll be able to go to Athens when you lift this boulder,” said Aethra, pointing to a massive rock. “Your father hid a gift for you underneath it.”

“Why did he choose such a big rock?” Theseus asked. 

“He wanted to make sure that before setting out into adulthood, you would have full command over your strong body.”

Michael, the main character in the play With the Head of a Bull, compares his own life to the fate of the hero. He replaces situations and people from his past with enigmatic mythical figures. Michael takes on the role of Theseus, attempting to understand and tame the beast that has inhabited his imagination. He descends into the labyrinth of his eerie everyday life, hoping to find the fountain of life, vitality, and harmony at its centre. 

The starting point for writing the play and designing its scenography was an 18th-century painting by Charles-Édouard Chaise, depicting Theseus triumphant over the body of the vanquished Minotaur. The painter surrounded Theseus with a group of young people saved from death at the hands of the beast. The author dedicates this text to them – the youth stepping into adulthood, and to the adults who have already experienced many rites of passage. 

9 marca 2023
Konferencja prasowa przed premierą spektaklu "Z głową byka"
Zobacz
12 marca 2023
Premiera spektaklu "Z głową byka"
Zobacz
15 listopada 2023
Spektakl "Z głową byka" bierze udział w 30. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej
Zobacz

TWÓRCY / CREATORS

autor, reżyseria / author, direction
Robert Jarosz
scenografia / scenography
Pavel Hubička
muzyka / music
Piotr Klimek
ruch sceniczny / stage movement
Marta Bury
multimedia
Sebastian Łukaszuk

OBSADA / CAST

ZAPOWIEDZI PRASOWE / PRESS ANNOUNCEMENTS

Ciało, mit, inicjacja - "Z głową byka" w Białostockim Teatrze Lalek

Anna Kulikowska, bialystokonline.pl, 9.03.2023

ROZWIŃ

Białostocki Teatr Lalek przygotował pierwszą w tym roku, a kolejną w sezonie prapremierę. Będzie to spektakl dla młodzieży i dorosłych "Z głową byka" autorstwa i w reżyserii Roberta Jarosza.

Mityczny i współczesny bohater

"Z głową byka" to opowieść o dzieciństwie, dorastaniu i inicjacji, z wątkami zaczerpniętymi z mitologii greckiej. Michał, główny bohater sztuki, przyrównuje swoje życie do losów herosa - Tezeusza. Sytuacje i osoby ze swojej przeszłości podmienia na zagadkowe mityczne figury.

- Historia jest moim przyglądaniem się mitologii greckiej. W szczególności wątkom labiryntu i bestii, zamkniętej w środku oraz Tezeusza, który rusza w mrocznym kierunku. Cały scenariusz jest opowieścią, którą przenika współczesność i wątki mitologiczne. Główny bohater - Michał ogląda fragmenty swoich wspomnień, swojego życia w perspektywie mitologicznej - opowiadał o swojej sztuce Robert Jarosz.

Michał porównuje swoje dzieciństwo, okres dorastania i inicjację do opowieści mitologicznych. Jak przyznaje Jarosz, sięgnął on po mitologię po to, aby postawić sobie pytanie o to, czy w naszym świecie jest miejsce na pozytywną inicjację, na towarzyszenie młodym ludziom w dojrzewaniu w taki sposób, aby przez kolejne etapy życia przechodzili silniejsi i bardziej pewni siebie.

Spektakl adresowany jest do młodzieży i widzów dorosłych. Porusza tematy, które na pewno będą angażować odbiorców.

- Sięgnąłem po ten mit i na długo zatrzymał mnie motyw, w którym przed Tezeuszem - młodzieńcem, ojciec pozostawił głaz. Pod tym głazem ukrył dla niego prezenty: miecz i sandały. Egeusz wybrał odpowiedni głaz, adekwatny do sił swojego syna. Tezeusz będzie miał możliwość sięgnąć po te prezenty i z mieczem oraz sandałami wyruszyć w życie - dodał Robert Jarosz. - To była bardzo inspirująca figura w tym micie.

Spektakl jest o mężczyźnie, który budzi się w kryzysie własnego ciała i szuka z nim kontaktu. Każda figura mitologiczna tak naprawdę odpowiada pewnym częściom w świadomości głównego bohatera.

Opowieść o dojrzewaniu i cielesnych namiętnościach

- Postać Michała jest reprezentacją cząstki, która jest w każdym człowieku, czyli niemocy, która jest spowodowana przebodźcowaniem i powoduje wypalenie energii życia. Bohater stara się dotrzeć do energii, która jest witalnością. Sztuka na pewno będzie bliska młodym osobom, bowiem jest o dojrzewaniu w wielu przestrzeniach - przyznał Błażej Piotrowski, odtwórca roli Michała.

"Z głową byka" traktuje także o potrzebach, namiętnościach, odruchach - czyli tym, co współcześnie nieraz jest pomijane czy bagatelizowane.

- Bo nie wypada, bo ważniejsze jest to, jak przyjmują nas inni, jak my mamy spełniać czyjeś oczekiwania, nie możemy pozwolić sobie na wybuch emocjonalny, na wzruszenie. Ja jestem tym wszystkim, co jest tłamszone i próbuje dojść do głosu - powiedział Jacek Dojlidko.

Za scenografię w przedstawieniu odpowiada Pavel Hubička. Inspiracją do jej stworzenia był XVIII-wieczny obraz, który ukazuje zwycięstwo Tezeusza nad Minotaurem.

Podział i zjednoczenie

W spektaklu ważną rolę odgrywa ruch.

- Z mojego punktu widzenia, jako choreografa pracującego przy tym spektaklu, ciekawy jest podział na Michała - głównego bohatera i ciało Michała, które gra drugi aktor. Zaczynamy od filozofii podziału platońskiego na duszę i ciało i zastanawiania się, co jest istotniejsze, co jest naturalne, co jest intelektualne czy fizyczne. Dochodzimy do tego w tym labiryncie, że ważne jest to zjednoczenie. To są dwie części, które w naszej zachodniej kulturze rozdzielaliśmy, a przecież w poszukiwaniu harmonii wewnętrznej, istotne jest zrozumienie, że jesteśmy posiadaczami umysłu ucieleśnionego, nasz intelekt zbudowany jest na cielesnym doświadczaniu świata i chodziło o to, aby ciało postawić w świetle, aby przyjrzeć się temu, jak nasze emocje i doświadczenia rzeźbią nasze ciała. Jak odciskają się na ciele, jak ciało cały czas się zmienia i przez ciało mamy wpływ na nasze myśli - podkreślała Marta Bury, odpowiadająca za ruch sceniczny.

Muzykę do sztuki napisał Piotr Klimek.

- W teatrze Roberta Jarosza poza liniową opowieścią, tezami, pomysłami, które opowiada, jest również pewnego rodzaju artystyczny trans, przeżywanie ponad słowem, wymykające się prostym definicjom. Niesamowitą przygodą jest uczestniczenie w tym jako kompozytor. Muzyka jest budowaniem audiosfery, dopowiedzeniem. Staram się być ustawiczną obecnością dźwięku, wprowadzając nas w trans, by przeżywać ten spektakl nie tylko intelektualnie, ale i emocjonalnie - podsumował Piotr Klimek.

„Z głową byka” – nowość na scenie Białostockiego Teatru Lalek

(mt/jd), Radio Akadera, 10.03.2023

ROZWIŃ

W Białostockim Teatrze Lalek trwają ostatnie próby przed niedzielną (12.03) premierą spektaklu „Z głową byka”. Nowy tytuł w repertuarze to opowieść o dojrzewaniu i cielesnych namiętnościach z wątkami zaczerpniętymi z mitologii greckiej autorstwa i w reżyserii Roberta Jarosza.

– Po mitologię sięgam z tego względu, że stawiam sobie pytanie i też mam nadzieję, że to pytanie będzie w jakiś sposób angażujące widzów, o to czy w naszym świecie, takim jaki jest, w naszej współczesności, jest miejsce na pozytywną inicjację, na towarzyszenie młodym ludziom w dojrzewaniu w taki sposób, by przez kolejne inicjacje przechodzili coraz silniejsi i pewniejsi siebie, a nie coraz bardziej potrzebujący wsparcia – mówi Robert Jarosz.

W sztuce nie zabraknie wizualizacji, gry aktorskiej w żywym planie i animacji lalkami. Za scenografię odpowiada Pavel Pavel Hubička, muzykę skomponował Piotr Klimek, a nad choreografią czuwała Marta Bury. Głównego bohatera – Michała – zobaczymy w dwóch postaciach – jako emanację ciała i przeżywającej rozterki osobowości. W rolę tę wciela się Błażej Piotrowski.

Michał przyrównuje swoje życie do losów herosa. Sytuacje i osoby ze swojej przeszłości podmienia na zagadkowe mityczne figury. Odgrywa rolę Tezeusza, próbując zrozumieć i ujarzmić bestię, która zamieszkała w jego wyobraźni. Schodzi do labiryntu własnej, nieco upiornej codzienności z nadzieją, że w jego centrum odnajdzie źródło wody życia, witalność i harmonię.

– Wydaje mi się, że postać Michała jest reprezentacją cząstki, która jest w każdym człowieku, czyli tej niemocy. Przebodźcowanie powoduje wypalenie energii życia tej postaci i teraz bohater stara się dotrzeć do tej energii, która daje witalność, która stawia go dalej w perspektywie życia – mówi Błażej Piotrowski.

Punktem wyjścia do napisania dramatu oraz stworzenia projektów scenograficznych był osiemnastowieczny obraz autorstwa Charles-Édouard Chaise przedstawiający Tezeusza triumfującego nad ciałem pokonanego Minotaura. Malarz otoczył Tezeusza wianuszkiem młodych osób ocalonych przed śmiercią z rąk bestii, to im autor dedykuje swój tekst, młodzieży, która wchodzi w dorosłość i dorosłym, którzy doświadczyli już niejednej inicjacji.

Spektakl przeznaczony jest dla starszych nastolatków i widzów dorosłych. Premiera w niedzielę (12.03) o 16.00.

Człowiek w kryzysie, młodzieńcze inicjacje i mitologia w tle. "Z głową byka" w Białostockim Teatrze Lalek

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 10.03.2023

ROZWIŃ

Scena opasana nićmi niczym z kłębka Ariadny, a pośród nich - młody człowiek. Rusza na wędrówkę, w głąb labiryntu własnych emocji i z nadzieją na odnalezienie siebie. Po mitologiczne tło i inspirację, łącząc przeszłość i współczesność, sięgnął reżyser Robert Jarosz i z zespołem Białostockiego Teatru Lalek zaprasza na spektakl "Z głową byka". Prapremiera - w niedzielę (12 marca) o 16.

Co ma wspólnego młody człowiek z greckim herosem? A jednak może mieć bardzo dużo.

– Nasz spektakl to opowieść o mężczyźnie, który budzi się w kryzysie w relacji z własnym ciałem, szuka z nim kontaktu. Chce odnaleźć swoją witalność, harmonię. W jego świadomości pojawia się obraz Tezeusza, stojącego nad powalonym Minotaurem. Zastanawia się, kim on sam tak naprawdę jest – czy tym zwycięzcą, czy powalonym bykiem. Próba rozwikłania tej zagadki to osnowa przedstawienia – mówił podczas konferencji prasowej Robert Jarosz, autor tekstu i reżyser spektaklu. – Przyglądam się mitom greckim, wątkowi labiryntu, bestii w niej zamkniętej i Tezeuszowi, który wyrusza w mrocznym kierunku. W scenariuszu przenika się współczesność i przeszłość, codzienność głównego bohatera i antyczna historia. Głównym bohaterem jest tu Michał, który ogląda fragment swego życia w perspektywie mitologicznej, i swoje dzieciństwo, i momenty inicjacji odnosi do historii opisywanych przez mitologię.

Kamień musi być odpowiedni

– Po co sięgam po mitologię? – zastanawia się reżyser. – Bo stawiam sobie pytanie i mam nadzieję, że będzie działało to angażująco na widza: czy we współczesności jest miejsce na pozytywną inicjację. I czy można towarzyszyć młodym ludziom tak, by przez kolejne inicjacje przechodzili mocniejsi.

Reżyser przywołuje scenę z mitu o Tezeuszu, która podczas tworzenia tekstu i spektaklu szczególnie utkwiła mu w pamięci. To moment, w którym przed Tezeuszem – dorastającym młodzieńcem ojciec pozostawił głaz. A pod głazem ukrył dla niego prezenty: miecz i sandały.

– Egeusz wybrał odpowiedni głaz, adekwatny do sił swojego syna, nie za ciężki i nie za lekki. Taki, by Tezeusz w odpowiednim momencie mógł sięgnąć po te prezenty i z mieczem oraz sandałami wyruszyć w życie – mówił Robert Jarosz. – To była bardzo inspirująca figura w tym micie – jak wyważyć odpowiednio trudności, jak ocenić, co w danym momencie będzie dobre dla młodego człowieka? To mnie bardzo zainspirowało do dalszej pracy nad tekstem.

Jeden bohater, dwóch aktorów

W postać głównego bohatera wciela się Błażej Piotrowski.

– Postać Michała reprezentuje tę część w każdym człowieku, która jest niemocą. A niemoc ta jest spowodowana przebodźcowaniem i powoduje wypalenie. Michał próbuje dotrzeć do tej energii, która jest witalnością. Autor tekstu posługuje się poezją, nie ma tu linearności czasu. Sztuka może zainteresować młodych ludzi, z poczuciem wypalenia, traktuje o dojrzewaniu na wielu płaszczyznach. Spektakl jest też opowieścią o mocowaniu się z samym sobą – mówi odtwórca roli Michała.

Postać głównego bohatera w spektaklu rozpisana jest na dwóch aktorów. Ze sceny pada: „o ciało trzeba dbać, ciało trzeba ćwiczyć".

– To mówi część Michała. Ale trzeba ćwiczyć nie tylko ciało, ale i inne sfery, trzeba dać ujście innym odruchom, emocjom, często bagatelizowanym i pomijanym. Ja jestem w spektaklu tym wszystkim, co jest tłamszone i próbuje dojść do głosu – mówi Jacek Dojlidko, animujący w planie lalkowym postać głównego bohatera.

O dualizmie postaci Michała mówiła też Marta Bury, odpowiadająca za ruch sceniczny.

– Z mojego punktu widzenia, jako choreografa, ciekawy jest podział na Michała – głównego bohatera i ciało Michała, które gra drugi aktor. Zaczynamy od filozofii podziału platońskiego na duszę i ciało i zastanawiania się, co jest istotniejsze, co jest naturalne, co jest intelektualne czy fizyczne. I w końcu – w labiryncie – dochodzimy do tego, że ważne jest zjednoczenie dwóch części, które w naszej zachodniej kulturze rozdzielaliśmy. W poszukiwaniu harmonii istotne jest zrozumienie, że nasz intelekt jest zbudowany na cielesnym doświadczeniu świata, zrozumienie, jak bardzo emocje działają na nasze ciało, jak się nad nim odciskają i odwrotnie – jak przez ciało mamy wpływ na nasze myśli – mówiła Marta Bury.

Muzyczny trans i inspiracja obrazem

Autorem scenografii jest Pavel Hubicka, który przestrzeń zapełnił kubikami różnej wielkości, scenę zaś opasał grubymi nićmi, które też są przez aktorów animowane.

– Inspiracją do stworzenia scenografii był XVIII-wieczny obraz autorstwa Charles'a-Édouarda Chaise'a, który ukazuje zwycięstwo Tezeusza nad Minotaurem. Wokół nich stoi grupka ocalonych kobiet i mężczyzn, patrzą na to, co się stało. Dla mnie ten spektakl jest też opowieścią o tym momencie, gdy się spotykamy – mówi scenograf.

Multimedia przygotował Sebastian Łukaszuk. Muzykę skomponował Piotr Klimek. – W teatrze Roberta Jarosza poza opowieścią jest również pewnego rodzaju artystyczny trans, przeżywanie ponad słowem. Możliwość uczestniczenia w tym jest dla kompozytora ogromną przygodą. Muzyka jest budowaniem audiosfery, dopowiedzeniem. Staram się ustawiczną obecnością dźwięku wprowadzić wszystkich w trans, by przeżywać ten spektakl również na poziomie emocji – mówił Piotr Klimek.

W spektaklu występują: Ewa Żebrowska, Agata Stasiulewicz, Błażej Piotrowski, Agnieszka Sobolewska, Jacek Dojlidko, Mirosław Janczuk (inspicjent).

Spektakl "Z głową byka" w Białostockim Teatrze Lalek

Olga Gordiejew, Polskie Radio Białystok, 12.03.2023

ROZWIŃ

To będzie opowieść o dzieciństwie i dorastaniu z wątkami zaczerpniętymi z mitologii greckiej. W Białostockim Teatrze Lalek pierwsza w tym roku premiera spektaklu "Z głową byka" w reżyserii Roberta Jarosza.

Michał, główny bohater sztuki, przyrównuje swoje życie do losów herosa. Sytuacje i osoby ze swojej przeszłości podmienia na zagadkowe mityczne figury.

Sam odgrywa rolę Tezeusza, próbując zrozumieć i ujarzmić bestię, która zamieszkała w jego wyobraźni. Schodzi do labiryntu własnej codzienności z nadzieją, że w jego centrum odnajdzie źródło wody życia, witalność i harmonię.

"Z głową byka" to spektakl dla młodzieży i dorosłych. Premiera w niedzielę (12.03) o 16:00 w Białostockim Teatrze Lalek.

Białostocki Teatr Lalek szykuje pierwszą w tym roku premierę. Publiczność zobaczy spektakl "Z głową byka"

Magda Ciasnowska, "Kurier Poranny", 10.03.2023

ROZWIŃ

(...)

- Mężczyzna budzi się w kryzysie relacji z własnym ciałem. Szuka z nim kontaktu - opowiada Jarosz. - W spektaklu posługuję się abstrakcyjną figurą obrazu, który pojawił się w jego świadomości. Przedstawia on Tezeusza, który triumfuje ponad powalonym Minotaurem. Bohater zastanawia się, dlaczego ten obraz zamieszkał w jego świadomości i czy może jest którąś z tych postaci - czy jest mu bliżej do bycia Tezeuszem, czy może jednak jakąś pokonaną bestią.

Punktem wyjścia do napisania dramatu oraz stworzenia projektów scenograficznych był osiemnastowieczny obraz autorstwa Charles-Édouard Chaise przedstawiający właśnie Tezeusza stojącego nad ciałem pokonanego Minotaura. Malarz otoczył herosa wianuszkiem młodych osób ocalonych przed śmiercią z rąk bestii. I to właśnie im autor dedykuje swój tekst - młodzieży, która wchodzi w dorosłość i dorosłym, którzy doświadczyli już niejednej inicjacji.

(...)

GALERIA / GALLERY

RECENZJE / REVIEWS

Jak przetrwać dojrzewanie i nie stracić głowy

Jerzy Doroszkiewicz, geekstok.pl, 13.03.2023

ROZWIŃ

Robert Jarosz, białostocki autor sztuk teatralnych swój najnowszy tekst oparł o mit o Tezeuszu i zestawił ze współczesnym nastolatkiem, który ma problem z akceptacją własnego ciała, życiem w dysfunkcyjnej rodzinie, czy wreszcie realizacją celów, będących swoistą drogą kolejnych inicjacji. Tłem sztuki jest osiemnastowieczny obraz autorstwa Charles-Édouard Chaise przedstawiający Tezeusza triumfującego nad ciałem pokonanego Minotaura.

Zanim jednak Michał, zamieniający się w swoich wizjach rolami z Tezeuszem, zdobędzie się na odwagę, poznajemy go zapadającego w letarg, zatopionego w przeglądaniu telefonu komórkowego. Ale wzorem antycznego fatum – wokół niego krąży i matka, i niewinna Ariadna, i uwodzicielska Fedra. I przepowiadają Michałowi, a może tylko jego ciału – los. Czuwa nad nim Ajtra, zaś prawdziwego ojca – Posejdona – Tezeusz nie pozna nigdy. Zanim ruszy w dorosłość, to matka objaśnia mu świat, Michał wystawia matkę na próbę, która zdesperowana będzie wydzwaniać pod nr alarmowy 112. Ale tak naprawdę – opisywanie treści „Z głową byka” mija się z celem. Potrzebna tu jest dość dobra znajomość mitu o Tezeuszu, by zrozumieć paralele pomiędzy udrękami dorastającego nastolatka i księcia, który nabierając sił ruszy w śmiertelny bój z Minotaurem. Robert Jarosz intrygująco posługuje się mitologią, w której odnajduje odniesienia do teraźniejszości. Ale przede wszystkim – odnajduje fantastyczną formę teatralną.

Michał może przyjrzeć się maleńkiej figurce Tezeusza, obserwować jak młodzieniec uczy się chodzić, wreszcie wyrasta na człowieka zdolnego podnieść głaz, pod którym czekają na niego atrybuty dorosłości – sandały i miecz. Michał rozmawia ze sobą, wchodzi w dialog z własnym ciałem, zaś Tezeusz ściera się z Minotaurem. Pół człowiek, pół byk stara się go przekonać, że są sobie potrzebni, ale właściwsze będzie określenie – byli potrzebni. Bo zwykle tak jest w życiu – coś się kończy, coś zaczyna. Ale to nie figura Minotaura robi moim zdaniem największe wrażenie, lecz niesamowite wyczucie teatru, plastyczności scen udanie wspierane przez niespożytą kreatywność Pavla Hubicki. Zamek, labirynt, przeżarte korozją, ociekające krwią lustra – w nich przegląda się Tezeusz, Michał, publiczność. Scena w której uwodzicielska Fedra (Agnieszka Sobolewska) kusi ciało pod postacią Jacka Dojlidki aż pulsuje erotyką, zaś taniec idących na śmierć panien i młodzieńców to popis prowadzenia ruchu scenicznego przez Martę Burą. Odpowiedzialny za multimedia Sebastian Łukaszuk wprowadzi widzów do labiryntu, pozwoli podglądać pracę zespołu ratownictwa medycznego, czy wreszcie pozwoli przyjrzeć się reprodukcji osiemnastowiecznego płótna powiększonego do gigantycznych rozmiarów. Marta Bury Fedrze i niewinnej Ariadnie (Agata Stasiulewicz) podpowie, jak ożywić malarstwo, ale też jak rozwijać nici by osaczyć Tezeusza, zresztą kiedy Fedra oddaje się uciechom z ciałem, Ariadna wraz z Tezeuszem też nie pozostają w bezruchu. Scena wręcz pulsuje mniej lub bardziej skrywanymi namiętnościami.

I wreszcie Michał-Tezeusz. Raczej wycofany, niepozbawiony pretensji do matki, ale też pojmujący swoją inność. Błażej Piotrowski równie dobrze potrafi być sfrustrowanym nastolatkiem, co stojącym w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa ateńczykiem. Ogra każdy przedmiot, zatrzyma na sobie uwagę. I jest jeszcze Ewa Żebrowska – w roli matki – tej antycznej, i tej zrozpaczonej milczeniem syna. Najbardziej wycofana, ale działająca wtedy, gdy czuje że jej dziecku może stać się krzywda. Ale jak wiemy z mitologii, to Tezeusz będzie krzywdził. Ariadnę porzuci, ojca, a właściwie ojczyma, pchnie do samobójstwa, Czy dlatego Robert Jarosz to tego herosa wybrał za bohatera „Z głową byka”?

Wizualnie oszałamiający spektakl pozostawia widza z wieloma pytaniami. Ot choćby – co trzeba w sobie zabić, by pójść dalej przez życie. Czy o to chodziło autorowi? Nie wiem. Najlepiej przekonać się na własne oczy. Uczta wzrokowa zagwarantowana.

Człowiek w niemocy i kryzysowa historia z mitologią w tle. Spektakl "Z głową byka" w Białostockim Teatrze Lalek

Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza", 15.03.2023

ROZWIŃ

Na jednej scenie: współczesny Michał, antyczny Tezeusz, dwie historie, dwa różne światy, oddzielone tysiącami lat. Co mogą mieć wspólnego? A jednak splatają się sensownie w jedno, choć to opowieść nierówna - piękna i oniryczna, ale też momentami przeładowana. Prapremierowy spektakl "Z głową byka" w Białostockim Teatrze Lalek.

Można rzec tak: przestylizowanie, nadmiar. Ale można i tak: pięknie zagrana i piękna plastycznie fantasmagoria o kryzysie zagubionego młodego człowieka. Oba te zdania, choć na pozór sprzeczne, dotyczą jednego spektaklu, nie wykluczając się wcale, raczej pokazując jego złożoność. „Z głową byka" – przedstawienie wedle sztuki i w reżyserii Roberta Jarosza właśnie takie – złożone – jest: przeładowane i ascetyczne jednocześnie, pełne symboli i dosłowne, patetyczne i pełne prostoty. W jednej chwili przytłacza nadmiarem, w drugiej przykuwa uwagę plastycznym transem i inscenizacyjnymi pomysłami. To teatralny rollercoaster, w którym na pierwszy rzut oka czegoś wydaje się  za dużo, a za moment przychodzi myśl: te nitki jednak się łączą, i to ciekawie.

Kluczem jest tu podwójność, na każdym niemal poziomie: dwie historie, dwa plany, dwa czasy, dwie perspektywy, punkty widzenia. Jarosz buduje swoją opowieść, łącząc przeszłość i współczesność, zagubionemu bohaterowi naszych czasów przeciwstawiając witalność antycznego herosa. I wraz z zespołem czyni to, sięgając po cały arsenał teatralnych środków: lalki, żywy plan, wspaniałą scenografię, wizualizacje, transową muzykę.

Spektakl. Wkracza mit

Oto Michał, współczesny młody chłopak. Odciął się od wszystkich, coraz bardziej osuwa się w ciemność, nie ma z nim kontaktu. Kryzys? Depresja? Niemoc? Wszystko po trosze. Michał przemieszcza się gdzieś po obrzeżach własnej świadomości, aż nagle w jej zakamarkach przypływa do niego wizja. „Dlaczego ktoś w mojej ciemności namalował obraz z bestią w labiryncie?" – pyta głos chłopaka, którego początkowo nawet nie widać. Błyska latarka, z mroku światło wyłuskuje fragmenty XVII-wiecznego obrazu Charles'a-Édouarda Chaise’a, z Tezeuszem triumfującym nad ciałem pokonanego Minotaura. A w chwilę później  z mroku wyłania się i sam Michał (Błażej Piotrowski). Skulony w fotelu, sflaczały, wokół wszystko przykryte ciemną materią. Gdy jedna z płacht się zsuwa, odkrywając wielką drewnianą postać ludzkich rozmiarów, Michał zakrywa głowę kapturem, nie chce niczego widzieć. Ale już ukryć się nie może, myśli i obrazów jest oraz więcej, wdzierają się do jego umysłu coraz intensywniej.

Historia się rozpoczyna, do ciemności Michała wkraczają antyczne postaci z malowidła, już nie ma dokąd uciec.

I oto przychodzą: Tezeusz i jego matka, dwie siostry jak ogień i woda – Ariadna i Fedra, pojawi się dawno niewidziany ojciec, a w końcu też Minotaur – pół człowiek, pół byk, z którym zmierzy się antyczny bohater. Przeszłość i teraźniejszość plotą się ze sobą, wśród nich miota się Michał, usiłując się jakoś odnaleźć w szaleństwie wyobraźni i podświadomości. I w tym mitologicznym towarzystwie – i z takiej też perspektywy – zaczyna przyglądać się sobie, swojemu życiu, doświadczeniom i inicjacjom. Czy jest Tezeuszem? Czy powalonym Minotaurem? A może jeszcze kimś innym? W którym momencie swej historii jest?

„W mojej ciemności ktoś namalował obraz, na którym jest mnóstwo postaci, tylko nie wiem, którą jestem, błąkam się między nimi, próbując ustalić, kim jestem" – mówi zgnębiony Michał.

Umysł i ciało

I choć miejscami opowieść się rwie, nadmiar niekiedy przytłacza, to jednak w tym zapętleniu jest metoda, a paraleli wiele. Jest współczesny zagubiony chłopak rozdarty między wyborami, jest też antyczny heros wchodzący do labiryntu. Jest walka z własnymi demonami i walka z potworami realnymi. Jest wreszcie niemoc i siła. Reżyser szuka podobieństw, zestawia kontrasty, rozpisuje dwie historie na tej samej scenie, w tym samym czasie. I wraz z zespołem tka nową historię, niczym gobelin, w którym już nie tylko Tezeusz jest zwycięzcą, ale może z czasem zostanie nim też uciekający od życia Michał.

Ale nim do tego dojdzie – Michał mocuje się sam ze sobą, upada, podnosi się i znów upada, przemierza mroczne korytarze swojej wyobraźni i emocji w poszukiwaniu światła. Białostocki zespół pokazuje te peregrynacje i wychodzenie z niemocy w sugestywny sposób, grając lalką, w żywym planie, słowem, gestem. Lalek jest tu kilka, są różnej wielkości i różnorodnie pokazują – na różnych etapach życia – i Tezeusza, i Michała, który stracił kontakt z swoim ciałem, zapadł się w sobie. Nim odzysk energię – minie trochę czasu. I właśnie to przejście, oczyszczenie, malowane animacyjnymi talentami aktorów, choreografią, światłem, muzyką, jest najciekawszą częścią spektaklu.

Michał kruszeje, rozpada się na kawałki, umysł swoje, ciało swoje, to, co ukrywane, tłumione, jeszcze gdzie indziej. Jak to wszystko znów skleić w jedną całość? Jak pokazać powrót emocji do ciała, moment, w którym umysł znów nawiązuje z nim kontakt? Nie jest to proste. Ciężar animacyjny spoczywa tu na Błażeju Piotrowskim i Jacku Dojlidce, bo to oni muszą pokazać przemianę głównego bohatera i rozdział umysłu i ciała. Robią to ciekawie – m.in. animując razem jedną lalkę, walcząc z nią pojedynczo, a czasem też animując siebie nawzajem. Jak w scenie, w której skrywane emocje, sugestywnie interpretowane przez Jacka Doljlidkę, atakują i do Michała wracają. Lub w scenie, w której obaj w ironiczny sposób przywołują wspomnienie nieobecnego ojca, wyrzucając swoją złość i żal.

Białostocki Teatr Lalek. Wreszcie światło

W spektaklu takich podwójnych, ciekawie zagranych i pokazanych konceptów jest więcej. Są dwie siostry, niczym dwie twarze jednej kobiety: mroczna uwodzicielska Fedra, która namiętnie kusi (Agnieszka Sobolewska) i niewinna delikatna Ariadna (Agata Stasiulewicz). Jest dwóch nieobecnych ojców – i Tezeusza, i Michała. Są dwie matki (w obu rolach Ewa Żebrowska): mityczna Ajtra, puszczająca młodziutkiego Tezeusza wolno w świat, i matka Michała, szalejąca z niepokoju, gdy nie może się skontaktować z synem. A w finale z nim wreszcie spokojnie rozmawiająca. To scena, w której po intensywnych obrazach historia wreszcie spowalnia. Scena dość istotna – Michał dzieli się wreszcie z nią tym, co w sobie długo krył. I w której zwraca się też do wszystkich zagubionych młodych ludzi, jeszcze skulonych w twardej skorupie.

I choć trudno ocenić, co tak naprawdę ostatecznie finalnie pomogło Michałowi w złapaniu oddechu, odzyskaniu witalności i harmonii życia (poddanie się wizji i antyczny substytut to dopiero metaforyczny wstęp do przemiany), to jednak pomysł na pokazanie młodego człowieka w kryzysie jest interesujący.

Klimat spektaklu współtworzą ciekawie i spójnie scenografia, muzyka i wizualizacje. Scenograf Pavel Hubicka na niewielkiej przestrzeni za pomocą kubików i skorodowanych luster wspaniale zdołał pomieścić wiele: surowość antyku, mroczny labirynt, ciemny pokój Michała i jego wyobraźnię. Wszystko to sugestywnie podkreśla muzyka Piotra Klimka, stopniowo budując nastrój przedstawienia – tu wszystko jest istotne i idealnie pasuje do scen: dźwięk spadającej kropli, oddechy, szelest, śpiew ptaków czy transowa psychodeliczna muzyka w scenie walki i przemiany. Podobnie ruch sceniczny (Marta Bury) i multimedia (Sebastian Łukaszuk) – cień wstającego potwora robi wrażenie.

Historia inspirowana mitologią

Anna Dycha, dziennikteatralny.pl, 18.03.2023

ROZWIŃ

Nastoletni Michał, główny bohater spektaklu „Z głową byka", porównuje swoje życie do losów mitycznego herosa. Odgrywa rolę Tezeusza, próbując zrozumieć i ujarzmić bestię, która zamieszkała w jego wyobraźni. Jak uda mu się odnaleźć harmonię?

„Z głową byka" w reżyserii Roberta Jarosza to pierwsza w tym roku premiera w Białostockim Teatrze Lalek. Pełna nawiązań do mitologii greckiej, z efektowną scenografią Pavla Hubički, i choreografią Marty Bury, muzyką Piotra Klimka oraz wizualizacjami Sebastiana Łukaszuka.

Labirynt mitologicznych znaczeń

Scenariusz sztuki autorstwa Roberta Jarosza nawiązuje do historii Tezeusza, bohatera mitologii greckiej. Urodziła go i wychowała trojzeńska księżniczka Ajtra. Jego boskim ojcem był Posejdon, a ziemskim – panujący w odległych Atenach król Egeusz. Syn bardzo pragnął poznać swego ojca i wyruszyć na spotkanie z nim. Najpierw jednak musiał dorosnąć, nabrać sił.

„Będziesz mógł wyruszyć do Aten, gdy podniesiesz ten głaz" – powiedziała Ajtra wskazując na olbrzymią skałę. „Pod tym głazem twój ojciec ukrył prezent dla ciebie". „Dlaczego wybrał tak wielki głaz?" – dopytywał Tezeusz. „Chciał być pewien, że nim wyruszysz w dorosłość, będziesz doskonale panował nad swym silnym ciałem" – odpowiedziała mu matka.

W tym labiryncie naszpikowanej mitologią historii rozgrywającej się na dwóch planach widz może się nieco zagubić – niczym w labiryncie. Jednak w tym spektaklu dochodzi do ciekawych zestawień – współczesnego zagubienia i klasycznego porządku, przeszłości i przyszłości, upadku i zwycięstwa.

Tezeusz triumfuje nad zabitym Minotaurem

Punktem wyjścia do napisania dramatu oraz stworzenia projektów scenograficznych był XVIII-wieczny obraz autorstwa Charles'a-Édouarda Chaise'a przedstawiający Tezeusza triumfującego nad ciałem pokonanego Minotaura. Malarz otoczył Tezeusza wianuszkiem młodych osób ocalonych przed śmiercią z rąk bestii. Reprodukcję tego obrazu widzowie mogą wielokrotnie podziwiać w pełnej krasie na zwiewnej kurtynie. Do dzieła odwołuje się nie tylko Michał, ale też inne postacie sztuki, m.in. Ariadna i Fedra, przypominając przygody greckiego herosa.

Do niego właśnie Michał porównuje swoje życie. Spotkane osoby, przeżyte zdarzenia przetwarza w swojej wyobraźni nadając im mitologicznych znaczeń. Chciałby znaleźć wyjście z labiryntu codzienności, odnaleźć sens i harmonię. Tylko jak tego dokonać? Którą drogę wybrać? Góra, dół? Lewo, prawo? Zagubiony Michał jest w kryzysie. Bierze do ręki telefon komórkowy i znika na godzinę, dwie... Ma też problemy z akceptacją własnego ciała. Zastanawia się, jakie może mieć ono możliwości. „O ciało trzeba dbać, to nie plac zabaw. Ciało musi spać, jeść, pić" – pada wielokrotnie w sztuce. A ciało może mieć duże możliwości – Tezeuszowi udaje się przecież zabić Minotaura.

Aktorzy w pełnej krasie i wizualny popis

W głównej roli możemy podziwiać Błażeja Piotrowskiego. Jego Michał to zagubiony nastolatek, a Tezeusz – walczący heros. W obu wcieleniach aktor jest równie przekonujący. Matka (Ewa Żebrowska) – także odgrywa dwie role – tej antycznej opiekuńczej Ajtry oraz współczesnej, dzwoniącej pod numer 112, gdy syn nie odbiera telefonu. Żona Tezeusza Fedra (Agnieszka Sobolewska) i Ariadna (Agata Stasiulewicz) to siostry z dwóch różnych światów. Ta pierwsza kusząca, o mocnym sposobie bycia, nie akceptująca odrzucenia. Z kolei ta druga – delikatna, pomocna (dzięki podarowanemu przez nią kłębkowi nici Tezeusz znalazł drogę z labiryntu), a na koniec porzucona. W drugiej części spektaklu sceną będzie rządzić Minotaur (Jacek Dojlidko). Jak tytuł wskazuje, nie zabraknie imponującej głowy byka.

Spektakl wyróżnia się bardzo atrakcyjną warstwą wizualną. W dużej ilości scen grają lalki – i to różnych rozmiarów – od tych małych, po takie rozmiarów dorosłego człowieka. Zresztą cała sztuka ma bardzo plastyczny charakter. Lustra, w których przegląda się chłopak, scena tańca panien i chłopców idących na śmierć, pełne erotyki ruchy Ariadny i Fedry – to tylko kilka przykładów.

Są też wizualizacje, w których Minotaur ożywa, a widzowie zastanawiają się, jak znaleźć wyjście z labiryntu. Gra świateł, hipnotyzująca muzyka, kipiące emocje – dopełniają reszty tego stawiającego wiele pytań przedstawienia.

Z głową byka, wilka, psa, człowieka…

Jacek Sieradzki, e-teatr.pl, 19.12.2023

ROZWIŃ

Zaczyna się długą sekwencją w ciemności. Męski głos, neutralny, ani młody, ani stary, wygłasza impresyjny monolog z nie całkiem jasnym tematem. A potem światło punktowca wyciąga kawałki jakiegoś malowidła umieszczonego na kurtynce zasłaniającej scenę. Wąskie kadry, jakby ktoś w ciemnej galerii świecił sobie latarką po obrazie. Cóż, ja wiem, choćby z zapowiedzi umieszczonej na stronie internetowej Białostockiego Teatru Lalek, co to za obraz i do czego posłuży. Ale ktoś, kto nie chce się specjalnie przygotowywać do odbioru, kto przychodzi do teatru i mówi: uwódź mnie, zaskocz mnie czymś – może mieć zasadnicze kłopoty z wejściem w świat przedstawienia. I nie będzie to kłopot bez precedensu w twórczości Roberta Jarosza, którego wyobraźnia z reguły niekoniecznie jasnymi ścieżkami chodzi. Fascynuje i piętrzy trudności jednocześnie.

Malowidło, o którym mowa, to siedemnastowieczny obraz Tezeusz, pogromca Minotaura Charles’a-Édouarda Chaise’a. W centrum płótna stoi majestatyczny, władczo-ojcowski Tezeusz, na ziemi leży człowiek z dość młodym ciałem i głową byka, a wokoło kłębią się białe postacie młodzianków ocalonych przed potworem. Bohater spektaklu, jak najbardziej współczesny Michał, ten, którego głos słyszeliśmy z ciemności na wstępie, utożsamia się w samorozpoznaniu z każdą z wymienionych postaci: jest naraz pogromcą, ofiarą rzeczywistą i ofiarą niedoszłą. A tak naprawdę jest – w owym wymyślnym kostiumie mitologicznym – młodym człowiekiem na zakręcie w dorosłość. Jak wielu w tych chwilach ma też zasadnicze kłopoty z własnym ciałem, co autor (i jednocześnie reżyser) unaocznia, rozdwajając jego osobę na dwóch aktorów. Nie obdarza ich jednak symbolicznymi atrybutami. Wszystko idzie z tekstu: Błażej Piotrowski wiedzie wywód, a Jacek Dojlidko jest żywszy w reakcjach, w tonie, w ruchu. Także w animacji lalek, o czym za chwilę.

No i taki jest to właśnie teatr: budzący szacunek dla meandrów wyobraźni, ale wprowadzający w niejasności beż żadnej gwarancji, że widz, zmuszony do kombinowania, wybierze właściwą ścieżkę. Ojciec mitologicznego Tezeusza zostawił synowi sandały i miecz, atrybuty niezbędne, by ruszyć na Minotaura. Ale zostawił je przywalone głazem, obliczywszy, że gdy syn zdoła go podnieść i sięgnąć po schedę, będzie wystarczająco dojrzały, by podejmować się dorosłych zadań. To jeden z głównych metaforycznych kluczy użytych w spektaklu o dojrzewaniu. Łatwy do zdeszyfrowania. Ale inne? Rola zatroskanej matki (by tak rzec klasyczna Ewa Żebrowska) jest czytelna. Dwie kobiety, Ariadna i Fedra? Jaką rolę mają w przewodzie myślowym autora? Może są tylko, horribile dictu, ornamentem, nawiązującym do mitologicznych znaków? I, co niebagatelne, pozwalającym stworzyć jedną z najbardziej widowiskowych scen spektaklu, z czerwoną nicią Ariadny, po części łączącą wszystkie postacie, po części pętającą im ruchy?

Bo o widowiskowości można tu mówić czołobitnie i z frajdą, tym mocniejszą, że spektakl jest grany na małej scenie BTLu. I w pierwszej chwili zdaje się plastycznie przypadkowy, z dwoma zielonopluszowymi fotelami i stolikiem na przodzie, jakby to miała być jakaś przykurzona sztuka konwersacyjna. A jednak Robert Jarosz wraz z bliskim sobie scenografem Pavlem Hubičką uruchamiają tę przestrzeń, każą jej żyć. W dużej mierze dzięki lalkom. Białym ludzkim sylwetkom różnej wielkości, od niewielkich, które Markowi Waszkielowi skojarzyły się z terakotową armią, po wymiary człowiecze, a nawet nadczłowiecze (wielka maska Minotaura). Także owe cielesne nie-rozpoznanie-się bohatera, które, jak mówiłem, nie ma konsekwencji w żywym planie, znajduje swój wyraz w prowadzeniu lalek. Opowieść składa się w całość, ale wymaga wysiłku odbiorcy, który sam ma poprzyciągać poszczególne elementy i poukładać je koło siebie – nie tracąc z oczu ich piękna. Aliści nawet nie czytając wszystkich znaków ma szansę poddać się konsekwentnemu rytmowi przedstawienia. Ważną rolę odgrywa muzyka Piotra Klimka, świetna, zgrzytliwa, nietonalna, daleka od jego kompozycji, które znamy z wielu lalkowych widowisk.

Do dziś świetnie pamiętam pierwsze słowa debiutanckiej sztuki Roberta Jarosza W beczce chowany, czytanej, a potem słuchanej ze sceny w roku 2008:

Byli kiedyś ludzie
Do psów niepodobni.
Mieszkali na drzewach,
Z nich życie brali,
Dobrze im było,
Choć ludźmi byli.
Teraz śpią,
Czuwają,
Do martwych słupów przywiązani,
Jest im dobrze.

Było coś nieprawdopodobnie świeżego w tej dziwnej balladzie, odwracającej role psów i ludzi. I było coś, co jest u autora niezmienne: wyobraźnia, która fascynuje, jeśli nawet człek nie do końca za nią nadąża. Z psio-ludzkiego świata był Wnyk (2012), znowu lokujący fabułę na styku dorosłości i nastoletniego buntu, z erupcjami agresji sprawiającymi wrażenie okrutnych zabaw, z ostrym erotyzmem. O dramacie W brzuchu wilka (2013) notowałem sobie, że to poetycka fantazja rozciągnięta w zamyśle od (fałszywego) aktu stworzenia po opis rzeczywistości godny pierwszych stron tabloidów. W świecie rządzącym przez Czarną Dziurę aspirującą do roli Boga Wilk pojawia się na ziemi jako niszczyciel i destruktor, by podjąć dzieło, które jak zwykle obróci się w swoje przeciwieństwo. W świecie‑lesie, w którym krąży wilk, groteskowy chór drwali ryczy w kółko refren z frazą „To my jesteśmy siłą tą, która wiecznie chcąc prawego, lewiznę czyni”, skundloną przeróbką Goethego, Młodzi bywają krojeni przez wilki na zapuszczonych przystankach autobusowych i szybko uczą się reguł dżungli, ale umieją też kochać się pierwszy raz, i to bez gumki, łowiąc tym samym w czarnej dziurze jakieś promyki światełka. Babcie łamią nogi i Czerwone Kapturki lezą do nich przez las, narażając się na draństwa samotnych drapieżników, ale w sumie, obok zła trafia im się także dobro „zbyt małe, by znaleźć je na pierwszych stronach gazet”, jak głosi ostatnie zdanie sztuki. Oszałamiającej rozpędem nakładania metafor.

A potem była Lustrzana chmura (2016) rzecz wartościowa (realizacja poznańskiego Teatru Animacji trafiła do finału naszego Konkursu), ale nieoczekiwanie pogodna i, by tak rzec, przyjazna, jakby autor usilnie starał się złagodzić wymagania stawiane widzowi, próbując jednocześnie nie rezygnować ze swoich tematów i podstawowych sposobów obrazowania. W latach 2013-2020 odpowiadał za stronę artystyczną warszawskiego Teatru Guliwer, co, jak się zdaje, zmuszało go do rozmaitych kompromisów artystycznych; na jeden czy dwa trafiłem bez satysfakcji. Rok temu widziałem spektakl Ściana z widokiem, przygotowany przez grupę Coincidentia, niezbyt udany; coś mi się zdaje, że dwie rozhulane wyobraźnie, jego i Konrada Dworakowskiego, nie miały wielkich szans się zinterferować. Od lat nie brał się reżysersko za teksty wysnute w całości z głębi swojej fantazji, najwyżej za przeróbki. Z głową byka jest więc powrotem do początków. Z wszystkimi niepokojami i wszystkimi zachwytami, które jego sztuka budzi i budziła zawsze.

Chwała Białostockiemu Teatru Lalek, że otworzył drzwi przed Robertem Jaroszem i pozwolił wystawić mu swój nowy dramat utrzymany w tej szalonej poetyce, niepodobnej do żadnej innej na polskich scenach, nie tylko lalkowych. O ilu twórcach da się to powiedzieć?

MULTIMEDIA

źródło: Radio Akadera
materiał Jerzego Doroszkiewicza
materiał Polskiego Radia Białystok
relacja Olgi Gordiejew
odtwórz trailer
trailer

HISTORIA / HISTORY

nagroda za reżyserię

ROZWIŃ

nagroda za scenografię

ROZWIŃ

nagroda za muzykę na Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Lalek „Spotkania” w Toruniu (październik 2023)

ROZWIŃ

Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

Korzystając z serwisu internetowego Białostockiego Teatru Lalek akceptują Państwo zasady Polityki prywatności, wyrażają zgodę na zbieranie danych niezbędnych do administrowania stroną i prowadzenia statystyk oraz wyrażają zgodę na używanie plików cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów na stronie.

Do góry btl kształt